15.

145 19 2
                                    

Mundurek Adama był cały przepocony. Z obrzydzeniem otarł rękawem peleryny wilgotną twarz.

– Spadłeś z fotela – wyjaśnił Theo.

Adam natychmiast się podniósł, ignorując wynurzającą się z ciemności dłoń.

Czuł się ze sobą okropnie: wygadywał pewnie jakieś głupoty, tarzał się po ziemi... bogowie wiedzą, co jeszcze.

– I jak? – zapytał Theo, z trudem kryjąc ekscytację. Pstryknął włącznikiem, a potem energicznie podszedł do okna i zajrzał za zasłonę. Księżyc musnął jego oblicze srebrnym światłem. – Co jest w jaskini?

– Nie wiem – burknął Adam, krzywiąc się od światła i przysłaniając twarz rękami jak wampir. – Nie wejdę tam. Nie ma mowy. Zwariowałbym. To by było samobójstwo.

Theo opadł plecami na gobelin z jednorożcem. Patrzył na Adama z wielce zawiedzioną miną.

– To nie jest tylko sen – usprawiedliwił się Adam, odpinając pelerynę i przewieszając ją sobie przez ramię. Szybko mrugał oczami, przed którymi migały mu różnobarwne, świetlne plamki. – To jest coś innego. Gdybym tam wszedł... nigdy bym nie wyszedł. To coś by mnie pochłonęło, stłamsiło... nagięło do swojej woli. Być może opętało, nie wiem. Nie wiem, co to jest, i właśnie dlatego tak się tego boję. Nie rozumiesz?

Theo parsknął śmiechem i pokręcił głową, co obudziło mordercze instynkty w Adamie.

– To tak nie działa.

– Co tak nie działa? – zezłościł się Adam. – Skąd niby wiesz więcej o moim śnie niż ja? Albo w ogóle... o mnie. To są moje sny, ja najlepiej wiem, co mi grozi. – Cisnął pelerynę na fotel, objął się ramionami i zaczął nerwowo krążyć po gabinecie.

– Wymyśliłem ci drugą pracę domową. – Theo przyglądał mu się z pochyloną głową i rękami na plecach, przepełniony politowaniem. – Wejdź do tej cholernej jaskini.

– Czyli co – powiedział powoli Adam, coraz bardziej zbulwersowany – mam w ogóle nie nosić bransoletki? – Wciąż łaził w kółko, w pełni zdając sobie sprawę, jak denerwujące musi to być.

– Tak by było najlepiej, bo musisz zacząć się od niej uniezależniać. Przyjmij do wiadomości – Theo przyjął pretensjonalny, akademicki ton – że twoja wrażliwość jest częścią ciebie. Całe życie będziesz przed nią uciekać, zamiast okiełznać tę stronę swojej natury? Boisz się, że zwariujesz, no nie? No to musisz wiedzieć, że negowanie i blokowanie tych nadnaturalnych cech, może szkodzić nawet bardziej niż sama energia. Możesz się przez to pochorować: fizycznie i psychicznie.

– Tak czy inaczej... – Adam stracił wątek, bo Theo nagle zaszedł mu drogę i stanowczym gestem podał szklankę z whisky.

Adam chwycił ją ze złą miną. Od razu upił duży łyk.

– Nie możesz być wiecznie taki rozemocjonowany – oświadczył Theo, rzucając się na fotel.

– A właśnie, że mogę. – Adam też przysiadł nerwowo, gotowy w każdym momencie poderwać się i wyparować z gabinetu.

– Jesteś wtedy strasznie podatny na energię, szczególnie tą złą. Wiesz, dlaczego to właśnie ty zostałeś opętany już dwa razy?

– No bo jestem wrażliwy, nie? – zapytał z kpiną w głosie.

– Tak – odparł spokojnie Theo. – Tyle że gdyby chodziło tylko o to, nie byłbyś aż tak narażony, dochodzi do tego jeszcze twój charakter. Mało mówisz i przez to można błędnie pomyśleć, że jesteś spokojny, ale tak naprawdę emocje panują nad tobą bardziej niż ty nad nimi. Nie, nie zaprzeczaj, nie ma sensu. Masz bardzo nieopanowany umysł, a przez to zawsze będziesz bardziej podatny na opętanie.

ciemna strona historii [fantasy/romans]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz