23.

139 17 1
                                    

Gabriel wyszedł z sypialni dopiero w południe. Jego obecność nie rzucała się w oczy – milczał jak zaklęty. Raz na jakiś czas znikał za drzwiami frontowymi i wracał pachnący papierosowym dymem. Kate snuła się po dworku w piżamie – piła kawę za kawą, szukała tabletek przeciwbólowych, rzucała w eter nieprzyjemne uwagi. Skye zamknęła się w kuchni, a potem próbowała rozluźnić sytuację, podając podgrzane resztki z kolacji.

Adam skubnął co nieco, ale jakoś nie miał ochoty na jedzenie w tak ponurym towarzystwie. Niepokoiły go beznamiętne oczy Gabriela, nerwowe ruchy Skye i uśmiechnięta szyderczo buzia Kate.

Patrząc na majaczący w oddali ciemny las, podjęli decyzję, że jeszcze tego samego dnia wrócą do zamku. Nikt nie chciał spędzać we dworku kolejnej nocy. Droga do Kirmouth minęła w upiornej ciszy. Adam gapił się na sypiący za oknem śnieg i myślał o Theo.


W kolejnych dniach, napięcie trochę zelżało. Głównie dzięki Kate, która – czując się już lepiej – dostała przypływu pozytywnej energii. Na śniadaniu napakowała sobie na talerz pełno słodkich wypieków. Jadła niechlujnie i szybko, krusząc naokoło.

– Przestańcie być tacy ponurzy – nakazała wesołym tonem – bo zacznę w was rzucać jedzeniem.

Na sali jadalnej panowała zupełnie inna niż zwykle atmosfera – zamiast zwykłego rozgardiaszu, było cicho i spokojnie. Każdy dźwięk – odchrząknięcie, upuszczenie widelca, rozmowy – niósł się echem po sali. Adam wciąż spoglądał z nadzieją w stronę wejścia. Bardzo chciał porozmawiać z Theo.

Uśmiechnął się nieśmiało do konsumującej rogalika Kate. Sterta okruszków dookoła niej rosła.

– Widziałaś może Theo, odkąd tu jesteśmy? – zapytał, rwąc na małe kawałki bakaliowe ciasto.

Kate pokręciła głową i przełknęła kęs maślanego rogalika.

– On wyjechał z miasta – oświadczyła – tak mi mówił.

Adam zmarszczył brwi.

– Myślałem, że nie ma tu żadnej rodziny.

– Bo nie ma – odpowiedziała Kate, przyglądając mu się uważnie. Skończyła rogalika i na parę sekund przyssała się do kawy. – Chyba odwiedza jakąś przyjaciółkę. Nie jestem pewna.

Adam poczuł się głupio. Tyle było rzeczy, których nie wiedział o Theo.

– A co, stęskniłeś się? – zapytała bezczelnie Kate.

– Tak, bardzo – odrzekł ironicznym głosem, unikając wzroku Gabriela i Skye.

Bliźniaki dość szybko się zawinęły. Adam został przy stoliku ze Skye, która usiłowała wepchnąć w siebie szpinakowego omleta.

– Mówiłeś o tym komuś? – zapytała cicho.

– Jeszcze nie – odparł, z trudem przełknąwszy ciasto. – Ale powiem.

– Zapewne masz na myśli Theo?

– Tak.

Skrzywiła się.

– Dobrze by było, żebyś pogadał z Juliet.

Adam podążył za jej spojrzeniem – przy stoliku pod oknem siedziała rektorka, w czarnej pelerynie i z długimi, gęstymi włosami opadającymi na ramiona. Sączyła kawę z bardzo zamyśloną miną. Przed nią spoczywał nadgryziony rogalik oraz talerzyk z pływającymi w syropie owocami.

– To co, idziesz do niej? – rzuciła Skye.

– Teraz? – przeraził się Adam.

– No a na co tu czekać? Teraz jest idealna okazja, ją bardzo ciężko jest złapać.

ciemna strona historii [fantasy/romans]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz