Ktoś bardzo konsekwentnie pukał do drzwi Adama. Spokojne, miarowe puknięcia, jednak nieustępliwe. Z początku nie wiedział, gdzie się znajduje, kim jest, ani co te hałasy oznaczają.
Kiedy odzyskał mglistą świadomość tego, że nie nastawił budzika, gwałtownie poderwał się z łóżka. I z powrotem na nie klapnął, bo zakręciło mu się w głowie.
Schował twarz w kolana, policzył do dziesięciu. Pukanie nie ustawało. Na oślep dobrnął do drzwi, potykając się o rozrzucone ubrania, buty i książki. Wymacał chłodną klamkę i wyjrzał z pokoju.
Światło kinkietów, choć słabe i przytłumione, zakuło go w oczy. Przysłonił twarz ręką.
– Potrzebuję piętnastu minut – mruknął, widząc przez palce zarys piegowatej twarzy Gabriela. Zamrugał kilkukrotnie, aż obraz się ustabilizował.
Blondyn miał na sobie wełniany płaszcz, w ręce ściskał walizkę i wyglądał nieadekwatnie rześko. Adam patrzył na niego nieprzytomnym wzrokiem, marząc o tym, aby zatrzasnąć mu drzwi przed nosem i wrócić do łóżka.
– Jesteś w piżamie – zauważył Gabriel, taksując go wzrokiem.
Adam zerknął na swoją wymiętą koszulkę i spodnie w kratkę. Potarł zaspane oczy.
– Piętnaście minut i jestem na parkingu – wybąkał, próbując przygładzić poczochrane włosy. – Serio.
– Czekam na dziedzińcu – poinformował Gabriel, odwrócił się na pięcie i odszedł tonącym w ciemnościach korytarzem.
Adam szybko wciągnął na siebie brązowy sweter i dżinsy, umył zęby i wpakował do walizki trochę przypadkowych rzeczy.
Wyszedł z pokoju z niezawiązanymi butami i niezapiętym płaszczem. Szedł korytarzem, ziewając i przeklinając Gabriela, który wymyślił sobie, że muszą wyjechać z Kirmouth o szóstej. Adam zaczynał żałować, że w ogóle zgodził się obchodzić Przesilenie – nie robił tego od lat i jakoś szczególnie nie było mu z tego powodu przykro.
Świat tonął w ciemnościach i sypiących się z nieba gęstych płatkach śniegu. Adam szedł ze wzrokiem utkwionym w bruku. Był tak zaaferowany obserwowaniem brudnych śladów, jakie zostawiały jego buty na białym puchu, że w pewnym momencie zderzył się z czymś, co przypominało ścianę.
Uniósł wzrok i ku swojemu niebotycznemu zdziwieniu, zauważył grubo ciosaną twarz Basila. Miał na sobie ten śmieszny, ciemny garnitur. W jednej ręce trzymał rozłożoną parasolkę, a w drugiej papierowy kubek z kawą, który podniósł do góry, aby ochronić go przed Adamem.
– Bom dia, bom dia – przywitał się idiotycznie arcykapłan, opuszczając rękę z kawą.
Straszna myśl wpadła Adamowi do głowy. Łypnął na Gabriela, który siedział na brzegu nieczynnej fontanny i spokojnie palił papierosa.
– Zaprosiłeś go? – zwrócił się do Gabriela.
– Basil ma inne plany na Przesilenie – odpowiedział, zaciągając się papierosem. – Rozmawialiśmy sobie tylko.
Płatki śniegu były mokre i ciężkie. Włosy Adama już zrobiły się wilgotne, podobnie jak twarz i płaszcz. Spojrzał na Basila – uśmiechał się. Ciężko powiedzieć, drwiąco czy nie.
– Aha, no to fajnie – skomentował Adam, próbując pozbyć się piasku z oczu intensywnym mruganiem. Ciaśniej owinął się chustką i myślał nad tym, czy zdąży wrócić do pokoju po czapkę i rękawiczki, których zapomniał. – Gdzie dziewczyny?
– Zaraz powinny być – odrzekł Gabriel.
Adam nie rozumiał, czemu śnieg nie niszczy ulizanej fryzury blondyna.
CZYTASZ
ciemna strona historii [fantasy/romans]
FantasiaMglista wyspa i miasteczko, nad którym góruje ponury zamek, siedziba Uniwersytetu w Kirmouth. Dwóch chłopaków: Adam, nękany koszmarami z jaskinią w roli głównej, i Theo, ogarnięty obsesją na punkcie odnalezienia legendarnego grobowca.