10

127 11 1
                                    

" W końcu, nie należy traktować wroga jak durnia, ale też nie można samego siebie straszyć jego nadmiernym sprytem "

Kiryl J. Yeskov

Czuł to w kościach, kiedy tylko otworzył oczy wraz z pierwszym brzmieniem budzika, kiedy kawa smakował dziwne smacznie a torba na ramieniu była zadziwiająco lekka. Był niemal pewien kiedy wchodząc do auli nie dostrzegł na swoim standardowym miejscu uśmiechniętego od ucha do ucha blondyna. Zyskał pewność gdy nie pojawił się na żadnym innym wykładzie. 

Coś się szykowało.

Coś na dużą skale. Istniała zawsze możliwość że Noah go nie poinformował, zwyczajnie zapomniał wspomnieć o swojej nieobecności kiedy żegnali się wychodząc z siłowni w środku nocy. Mógł zrzucić to na zmęczenie, czy może dostał tak mocnego przeziębienia iż sięgnięcie po telefon stanowiło problem. Był dorosły i odpowiedzialny za siebie fakt, jednak osoba taka jak on i był tego pewien, trochę zdążył go poznać przez te kilka tygodni i podczas niezobowiązujących spotkań po za murami uczelni, jeśli by zachorował, stałby się coś co uniemożliwiłoby mu przyjście bądź było ważniejsze, napisałby chociażby esemesa. Tymczasem nie było od niego żadnego odzewu. 

Wątpił żeby zbłądził w drodze do domu, postanowił jeszcze skoczyć na drinka do klubu co skończyło się wlewaniem w siebie napojów procentowych bez umiaru. A jeszcze mniej prawdopodobne wydało mu się że ktoś mógłby go porwać czy napaść, sam przecież widział jak bardzo wytrenowany był, jak mocno uderzał w worek treningowy. Zdołałby się wymigać w takiej sytuacji, nawet przy założeniu że był zmęczony odbytym niedawno treningiem. Gdyby ktoś w to uwierzył nazwałby go naiwnym ślepcem.

Intuicja nigdy go jeszcze nie zawiodła, dlatego gdy podpowiadała mu że coś jest nie tak, wierzył jej i szukał głównego źródła. 

Na dokładkę, czuł się dziwnie z cichą wokół jego osoby. Ostatnio była ona notorycznie zagłuszana przez blondyna, przyzwyczaił się do jego ciągłej obecności. Te myśli wydawały mu się aż nadto absurdalne, znali się przecież ledwo dwa i pół tygodnia. Ponadto on nie znał czegoś takiego jak tęsknota czy przywiązanie. On nie mógł pozwolić sobie na takie emocje. 

Emocje są skomplikowane, większość osób którzy się nimi kierują jest nieprzewidywalna, co za tym idzie sprawiają problemy. Głupstwem było dla niego kierowanie się nimi, zawierzaniem na kimś swoich oczekiwań by rozpaczać kiedy te zostaną zdeptane, przejechane przez autobus na samym końcu lądując związane mocnym sznurem, wrzucone do jeziora. Powodował to jedynie rozczarowanie i ból, nic czego ktokolwiek chciałby zaznać. Nigdy nie zrozumie tych którzy na nie stawiają wszystko. Chłodna kalkulacja, uważna obserwacja była według niego o niebo lepszym rozwiązaniem. 

 Nie pomagało że Taylor nie odpisywał na jego wiadomości czy przy połączeniach włącza się poczta głowa, tak bardzo zaczynał go irytować komputerowy, kobiecy głos iż niemal nie zmiażdżył w dłoniach telefonu. Chowając urządzenia do kieszeni płaszcza gdy schodził po kilku schodkach przed wejściem do uczelni jednoznacznie postanowił złożyć wizytę w jego mieszkaniu.  

Gdyby okazało się że telefon zgubił a drzwi otworzy mu zakatarzony owinięty w kołdrę i słaniający się na nogach mógłby wymigać się zmartwieniem. Choć jak wiadomo, on nic nie czuł, nie był do tego zdolny. 

Na miejscu znalazł się niedługo po tym, niecierpliwie tupał nogą w widzie czekając aż ta znajdzie się wreszcie na odpowiednim piętrze. Dźwięk zatrzymania się metalowej klatki i charakterystyczny, pikający odgłos przyjął z uspokajanym odetchnięciem. Gdyby faktycznie był w domu, nie mógł zdradzić się swoją nerwowością. 

Serce na celowniku - SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz