29

92 16 6
                                    

" Masz rację, nie jesteśmy doskonali. Nigdy nie pragnęliśmy nawet tacy być. Takie jest życie, musimy robić głupie rzeczy, popełniać błędy, musimy cierpieć, spadać w dół i uderzać o dno. To jest część nasze egzystencji. Tacy się urodziliśmy, żebyśmy się mogli czegoś nauczyć. Gdyby nie porażki, nie mielibyśmy motywacji do walki i zdobywania zwycięstw. "

Mateusz Kudrański 

   Tydzień minął w zatrważającym tempie. Nim się obejrzał nadeszła sobota rano, dzień pierwszej randki z Sasuke. Szczerze mówiąc, natłok zajęć w przeciągu tych pięciu dni, nie dał mu nawet czasu aby móc zacząć się niecierpliwić.

  Miał sporo materiału do nadrobienia z uczelni, po za tym poranne i czasami również wieczorne treningi znów zawitały w jego rutynie. Jedno przesłuchanie z delikwentem w celu wyciągnięciu informacji oraz regularne spotkania z Uchihą.

  Zazwyczaj starali się wspólnie iść jak i wracać z wykładów, raz wstąpili może jeszcze na kawę i herbatę do tej samej kawiarni. Im obu klimat ów lokalu przypadł do gustu, byli tam praktycznie niewidzialni. Nikt nie zwracał na nich przesadnej uwagi, nawet jeśli całowali się lub przytulali. 

  Jeśli chodzi o uczelnie, najwyraźniej te kilka dni wystarczyło aby uszło to w tłumie. Każdy wyjątkowo szybko się to tego przystosowali, niektórzy składali im nawet życzenia. Co dla Naruto było wyjątkowo śmieszne. Oficjalnie żaden z nich nie poprosił w końcu tego drugiego o chodzenie.

  Odetchnął spoglądając na swoje odbicie w czarnym ekranie telefonu, na jakim przed chwilą sprawdzał godzinę. I jak zawsze, punkt szósta był gotowy rozpocząć nowy dzień. Już przy pierwszym otworzeniu oczu w przyciemnionej sypialni, towarzyszyła mu dziwna ekscytacja. Zdawała się być w każdej komórce jego ciała, powodując szybsze bicia serca. 

  A przecież na dobrą sprawę, jeszcze nie wstał nawet z łóżka. 

  Dziewięć godzin z pewnością wystarczy mu aby się przygotować, nie zaniedbując przy tym swojej rutyny. Zamaszystym ruchem ściągnął z ciała kołdrę i pozostawiając jeszcze łóżko w nocnym nieładzie, poszedł do łazienki. 

  Przemył zimną wodą twarz, by stępić trochę emocje oraz bardziej rozbudzić. Standardowo, później przyszedł czas na poranną dawkę kofeiny. Aromat zaparzanych ziaren panoszył się w całym mieszkaniu. Niczym narkotykiem, zaciągnął się nim, wzdychając wniebowzięty. Dopiero po pierwszym łyku napoju bogów, mógł rozpocząć dzień. 

  W pierwszej kolejności ubrał na siebie skarpetki i dresowe spodnie, klatkę piersiową pozostawiając bez okrycia. I tak był sam. Pobiegał przez chwile w miejscu, nogi unosząc przy tym wysoko do góry. Rozciągnął mięśnie i dopiero po tym padł na podłogę w pozycji do wykonywaniu pompek. 

  Zrobił kilka powtórzeń, na przemian z pajacykami, skokami przez skakankę oraz brzuszkami. Po tak intensywnych ćwiczeniach pot perlił się na skórze, zmierzając w dół torsu aż za gumkę w spodniach. To nie był jednak jeszcze koniec. 

  Biorąc w obie ręce noże, zaczął nimi wymachiwał w powietrzu. Gdyby miał cokolwiek lub kogokolwiek przecinać, zrobiłby to prosto precyzyjnym, czystym cięciem. Dopiero wówczas uznał że trening jest zakończony. Oddychał jednak wciąż przez nos, dobrze wiedząc że stać go na więcej. 

  Wolał jednak nie przesadzić, w głowie mając powołanie się Sasuke na obietnice, jaką sam zresztą zainicjował. I tak pewnie będzie obolały, nie żeby narzekał. 

Serce na celowniku - SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz