3

177 13 3
                                    

"Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre." 

 Terry Pratchett

                 Ubrany jak każdy w tej dzielnicy pełnej biznesmenów mając na sobie granatowy garnitur w lewej dłoni ściskając neseser, z pozoru wypełniony dokumentami jakie do podpisania dali mu przełożeni. Zadziwiająco łatwo można wtopić się w tłum, w tak wielkim mieście w którym każdy za czymś gna nie zwracając uwagi na innych, mijając po drodze zabójcę przez którego być może pewnego dnia zostaną pozbawieni życia. Jemu ujdzie to na sucho, nieboszczyka uznając za samobójcę uciekającego od wziętych za życia długów. Nikt nawet nie zauważył braku tego jednego kolesia który przychodził do pracy codziennie półgodziny wcześniej trzymając w dłoni karmelowe late, na sobie mając jeden z dziesięciu kompletów garniturów. 

Czytając w gazecie, czy też jednym z wielu portali społecznościowych o kolejnym morderstwie gdzie zabójca wciąż żył gdzieś w mieście przeżywając swój kolejny normalny dzień. Zupełnie tak jakby odebranie wczorajszego wieczoru życia nie robiło na nim żądnego wrażenia. Myślisz, straszne przecież to  mógłbym być ja, sąsiad z dziesiątego piętra którego niby nie lubisz jednak nie życzyłeś temu sędziwemu staruszkowi patrzącemu na wszystkich z góry śmieci. Postanawiasz więc zawziąć środki bezpieczeństwa, zamontować w mieszkaniu alarm przeciw włamaniowy, kupić pistolet z którego nie umiesz celnie strzelać. Jednak mimo to zabierasz go ze sobą zawsze, trzymając blisko siebie. Budujesz złudne poczucie bezpieczeństwa, bo myśl o śmierci cię przeraża. Przecież jesteś jeszcze młody, nie założyłeś jeszcze rodziny a w pracy dalej tobą pomiatają wysyłając po kawę dla całego oddziału. Gdyby jednak został na ciebie nasłany wykfalifikowany zabójca, nic nie da ci ten alarm za dwieście złoty kupiony przez internet. Będziesz zbyt wolny w wyciągnięciu broni, a nawet jeśli ją wyciągniesz przez zesztywniałe ciało nie będziesz wstanie trafić swojego napastnika. Stanie się w to w najbardziej nieprzewidywalnym dla ciebie momencie, w drodze po poranną kawę w jakimś ciemnym zaułku. I nawet jeśli będzie jakiś świadek, jego też zabije, zacierając wszystkie ślady. 

Zawsze bawiło go to ciągłe trzymanie się życia przez ludzi którym przynosi to jedynie więcej bólu i zawodzeń. Nie byli wstanie porzucić nadziei, bali się nieznanego wciąż brnąć do przodu aż nagle kończyło im się paliwo na środku autostrady, odłożone pieniądze w magicznych okolicznościach znikają. A ty błagając o pożyczkę, zapewniając że tym razem na pewno oddasz płaszczyć się przed znajomymi z pracy bo wszyscy twoi bliscy już dawno nie żyją. Zapewne przewracali się teraz w grobie widząc co, ich syn, brat ze sobą zrobił. Nie mając wyjścia zaciągasz się w długach u niebezpiecznych kolesi. Kończysz przez krwawienie wewnętrze we własnym mieszkaniu po operacji usunięcia nerki w jakiejś melinie by spłacić makabrycznie wielki dług. 

Sposobów na śmierć istniało mnóstwo, kolejny gorszy od poprzedniego. Zaćpanie się gdzieś w zaułku, postrzelenie podczas desperackiego napadu na osiedlowy sklep kiedy ty jedynie chciałeś podnieś jabłko z podłogi. Śmierć ze starości, uduszenie, upadek z jakiegoś wysokiego budynku, śmiertelna choroba na którą wciąż nie istnieje żadne lekarstwo. Bądź poderżnięcie gardła przez nieznanego, z czarną kominiarką na twarzy. W taki właśnie sposób zmarł Mateo Scott, zaufany szpieg rodziny Uchiha który w swej pięcioletniej karierze zdołał przekazać im wiele znaczących informacji. 

Pod przebraniem i dzięki dorobionemu kluczu wszedł do mieszkania w którym mieszkał przez blisko dwa lata. Znalazł jego rozkładające się zwłoki w kuchni, siedział na krześle w kuchnie przed sobą na stole mając sfermentowaną kawę z pływającymi na powierzeni białymi punktami. Przyglądając się przy wejściu drzwiom nie zauważył żadnych oznak włamania, co oznaczało że sprawca tak jak on miał miał dorobione klucze bądź gospodarz sam go wpuścił. Według akt nie był on w z nikim szczególnie związany, bezdzietny pracownik jednej z wielu korporacji w Nowym Yorku. Jedynymi osobami jacy go odwiedzali były jego kontakty, znajomi nad którymi wcześniej miał władze jako szef małego ulicznego gangu. Jednego z wielu jakie wchłonęli powiększając swoje terytoria w Anglii.  

Serce na celowniku - SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz