18

99 13 1
                                    

"Myślę, że życie lubi nas od czasu do czasu wypróbować: czujesz, że się staczasz, coraz szybciej, a kiedy Ci się wydaje, że już dłużej tego nie wytrzymasz, nagle się poprawia."

Cecelia Ahern 

Kolejny dzień zaczęty z uśmiechem. Choć tym razem, w łóżku spędził tyle czasu ile tyle mógł, ruszył się dopiero wtedy kiedy kwestią kolejnej minuty było to czy spóźni się na pierwszy wykład. 

W pośpiechu zapinał czarną koszulę, na nogi wsuwał równie czarne spodnie. Kaburę z naładowanym pistolem przy kostce prawej nogi oraz pod koszulą, u góry spodni i jeden nóż przy drugiej kostce. Szczęście że spakował plecak, już wczorajszego wieczoru. 

Drzwi sypialni z głośnym hukiem uderzyły w białą ścianę korytarza, gdy otworzył je zamaszyście. Prawdopodobnie nikt, patrząc na niego w tym momencie nie pomyślałby nawet o tym że ledwo pięć minut temu wynurzył się spod ciepłej pierzyny. Zwłaszcza że szary koc leżał szczelnie na łóżku a ozdobne poduszki, z których w większości nie korzystał były na swoim miejscu. 

Przeklął w duchu fakt iż dzisiaj skazany będzie na czarną maseczkę, na ukrycie blizn do bólu przypominające lisie wąsy, były zdecydowanie za późno. 

Mimo to wyjął z szafki wściekle pomarańczową kosmetyczkę, chwilę przed tym jak namoczona i z wyciśniętą czarną pastą, szczoteczka wylądowała mu w ustach. Z tego powodu, byłby wstanie się spóźnić. Czułby się z myślą że z ust śmierdzi mu nieświeżością, sprawy nie ułatwiał fakt zjedzenie wczorajszego wieczoru bagietki czosnkowej - po której zrezygnował z ponownego pucowania uzębienia. 

Pieczywo było co prawda przeznaczone było na dzisiejsze drugie śniadanie, ale bagietka wyglądała tak apetycznie na szarym blacie oświetlana przez światło z otwartej lodówki, że nie był wstanie się jej oprzeć. Na swoje usprawiedliwienie mogło mu jedynie poręczyć to iż nie jest przecież jasnowidzem, i że to akurat jutrzejszego dnia wygodny materac wraz z pościelą będą tak bardzo zabiegać o uwagę. Ciepło było przyjemne, poduszka miękka, do muzyki z budzika kiwał rytmicznie głową we śnie gdzie przed sobą miał wielki ramen. Miska była tak wielka że nawet olbrzym nie narzekałby na zbyt mały rozmiar. 

Z pewnością musiał być to swego rodzaju sen proroczy, czas najwyższy by poszedł na ramen. Możliwe iż uda mu się na owe przedsięwzięcie namówić również Sasuke. W życiu kierował się zasadą, jedzenie smakuje jeszcze lepiej w dobrym towarzystwie. I niemożliwym do wyparcia było że nie uważał bruneta za kogoś pokroju przyjaciela. 

Zerknął na włączony ekran telefonu przy okazji pakowania kosmetyczki do torby, przeklął w duchu widząc jak niewiele czasu mu zostało. Głównym powodem dla jakiego tak się śpieszył, była świadomość ciętych uwag o spóźnieniu i swojej nieodpowiedzialności, jakich wypowiadania Uchiha z pewnością nie będzie mógł się oprzeć. 

Drań, nie był gotów uwierzyć że jemu nigdy coś podobnego się nie zdarzyło. Upierał się w swojej idealnej postaci że takowy incydent nigdy się nie miał miejsca. Naruto, definitywnie nie był wstanie temu zawierzyć.

Aczkolwiek rzeczywiście zawsze widział go na umówionych spotkaniach, co najmniej pięć minut wcześniej od zaplanowanego czasu.   

W pośpiechu przeszedł do korytarza, przy komodzie pozostawiając torbę zaczął wciągać na nogi trampki. Kiedy jednak miał sięgać po maseczkę, basowy odgłos pukania w drzwi jego mieszkania, wybił go z rytmu. Natychmiast skierował tam wzrok z uniesionymi brwiami, czyżby Sasuke postanowił dopilnować aby razem punktualnie zjawili się w auli? Nie, nie ryzykowałby z tego powodu spóźnienia, pan idealny. 

Serce na celowniku - SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz