9

111 10 0
                                    

"Dawniej myślałam, że to wysiłek fizyczny potrafi zmęczyć, lecz to nieprawda. Strach wyniszcza, odbiera chęci do życia oraz apetyt." 

Katarzyna Malecka 

Ponownie spojrzał na ekran telefonu patrząc na przesuwającą się kropkę, według głosu zasłyszanego w słuchawce cel jego podróży znajdował się po prawej stronie. Logo siłowni świeciło bladym światłem, będącym jednym z wielu oświetlających ulice. Musiał się gdzieś wyżyć, po tym jak, kolejny trop, z niewielu jakie udało mu się znaleźć, zaprowadził go donikąd.

Według informacji jakie przekazał mu przy niezapowiedzianej wizycie Orochimaru, udał się do miejsca spotkań domniemanego gangu. Przestrzeliwując kłódkę, zerwał łańcuch ciasno otoczony wokoło tylnych drzwi, dostał się do środka. Choć nic nie wskazywało by czyhało na niego w tym miejscu niebezpieczeństwo, dłońmi pewnie trzymał pistolet z tłumikiem. Sprawdził każdy róg w którym ktoś mógłby się ukryć, poruszając się cicho mimo że było to niepotrzebne. Jeśli naprawdę ktokolwiek był w tym miejscu z pewnością usłyszał głuchy strzał, brzdęk opadającego łańcucha i skrzypienie źle naoliwionych drzwi. 

Przeszedł przez dwa piętra, zaglądając do każdego pomieszczenia z wycelowaną bronią. Ukazywały się przed nim puste przestrzenie, wcześniej służące za przestrzenie do mieszkań. Małe kawalerki wyniszczone przez czas i obrabowane, w powietrzu unosił się smród potu, kurzu oraz alkoholu. Zwykła melina w której pomieszkiwali bezdomni, śpiąc na zimnej podłodze pod okryciami wierzchnimi. Każdy napotykany po drodze, spał jak kamień od każdego czuć też było spirytus, woń była zbyt specyficzna by sądzić że pili wódkę. 

Ledwo zaszło słońce a oni już byli zalani w trupa, pić już musieli od południa żeby doprowadzić się do tego stanu. Zadziwiające jak nisko można upaść. 

Tylko jedno pomieszczenie, na samym końcu jedyne w którym znajdowało się w prawie że nienaruszonym stanie biurko a i nawet przysunięte obrotowe krzesło miało swoje miejsce. Co samo w sobie było niezwykłym zjawiskiem w takim miejscu. Jednak to co najbardziej zwróciło jego uwagę to ledwo wyczuwalna woń mocnych środków czyszczących. Schylając się do ciemnych paneli, były jeszcze bardziej wyczuwalne. Coś co dla innych było nieistotne, nie do wykrycia i łatwe do pomylenia ze spirytusem, dla niego było jak czerwona plama na białym prześcieradle. 

Ktoś musiał tu sprzątać, bardzo dokładnie. Szybko połączył to z zabójstwem, niezwykle krwawym przydałoby się dodać. Inaczej po co komuś tak bardzo zależałoby na wyczyszczeniu tego miejsca i dlaczego woń jest wciąż wyczuwalna pomimo upłynięcia niemal dwóch tygodni? Przeszukał całe pomieszczenie, sprawdził luźniejsze panele i pukał w ściany licząc na znalezienie ukrytej w nich skrytki. Nic takiego nie znalazł, wyszło na to że jedynie co zrobił to sprawdził otrzymane już i pewne informacje. 

Irytowało go już to, czuł się jakby gonił za duchem. Znany był ze swojego opanowania w każdej sytuacji, jednak każdy miał swoje granice. A jednym z najlepiej działających na niego sposobów do wyładowania napięcia był wysiłek fizyczny. 

Właśnie dlatego biegał teraz na bieżni w towarzystwie trzech innych mężczyzn rozrzuconych w zupełnie różnych częściach przestronnego pomieszczenia. Co jednak nie było dziwne o jedenastej wieczorem, większej frekwencji można by się spodziewać w barach i klubach.

Kojąca cisza i wysiłek działały na niego niezwykle uspokajająco, myśli zamazywały się robiąc miejsce wszechogarniającemu spokojowi. W tej chwili liczył się tylko on i pot powoli moczący czarną koszulkę. Przez to jednak nie zauważył kiedy dołączył do niego blond włosy student, nie ustępujący mu w tempie. 

- Wieczorny trening? - Spojrzał kątem oka na uśmiechniętą twarz Noaha, nie dając po sobie poznać że odcięty od świata rzeczywistego nie zauważył jego pojawiania się. 

Serce na celowniku - SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz