1

202 18 9
                                    

       "Istniała jedna prosta zasada w świecie mafii - nie ufaj nikomu"  

Julita Sarnecka      

 Przeczesał dłonią wpadające mu do oczu blond włosy, przeglądając się w lustrze. Nie przykładał do własnego wyglądu szczególnej uwagi, wypada jednak nie wypaść pierwsze dnia na studiach na ochłapa który nie umie się nawet porządnie ubrać. Biała koszula luźno zwisała z jego ramion swoją znaczną część mając ukrytą w czarnych rurkach. Z szyi, na czarnym sznureczku wisiał piękny niebieski kamień. Zawsze miał go przy sobie, niezależnie gdzie aktualnie był i co robił. Druga rzecz z którą zaraz po broni zawsze miał pod ręką. 

Przeszedł z pod lustra, umieszczanego w szafie do pomieszczenia obok wcześniej przekręcając w zamku klucz, lampa z czujnikiem ruchu oświetliła pomieszczenie czystym białym światłem. Podszedł do jednej z dwóch szaf leżących do siebie przeciwlegle, rozsunął jedną z szuflad wyciągając kaburę ze swoim ulubionym kalibrem z krótką lufą Deltę zaczepiając ją do paska od spodni tak by ta chowała się w kieszeni. Do nogawki prawej nogi wsadził swoją ulubioną broń białą, dwa czarne jak noc ostrza, w lewej nogawce wylądował jeszcze pistolet czarna Beretta. Wcześniej już włożył w schowanych pod spodniami futerałach udowych kolejne dwie pary ostrzy, kolejne schowane było w wewnętrznej kieszeni koszuli wraz z zapasowymi nabojami. Pakując się nad ranem, wsadził do plecaka kolejne naboje i dwa zapasowe noże. Stwierdzając że tyle wystarczy założył jeszcze czarny zegarek jaki rodzice sprezentowali mu w zeszłym roku na święta, w kolejnej chwili wychodząc z pomieszczenia, zamykając go je na powrót kluczykiem. Ten wylądował później w małej kieszonce z przodu spodni. Przechodząc przez salon wziął plecak z drugim śniadaniem, laptopem, ładowarką oraz zapasową bronią. Zgarnął jeszcze z kuchni zaparzoną w termosie kawę z mlekiem po czym wyszedł z mieszkania. 

Idąc w kierunku windy przywitał się ze starszą sąsiadką wdając się w małą pogawędkę z powody dlaczego jego mieszkanie stało puste przez niemal trzy miesiąca, umawiając się w bliżej nie wyznaczonym terminie. Będąc w windzie pogawędził o sporcie na świecie i najnowszych newsach z sąsiadem z pod trzydzieści dwa, wychodząc na zewnątrz uśmiechnął się do kobiety podlewającej na balkonie kwiaty nim wreszcie ruszył na uczelnie oddaloną o kwadrans drogi pieszo. Co jakiś czas biorąc łyk mlecznego napoju. Z twarzy nie schodził mu uśmiech, witał się z każdą osobą mającą znajomą twarz, zatrzymując się jeszcze w piekarni po croissanta i babeczkę. Nikt nawet nie podejrzewał tego wiecznie uśmiechniętego chłopka z osiedla, który każdemu służył pomocną dłonią o drugie znacznie mroczniejsze życie. Miejska legenda jak gdyby nigdy nic żyła tuż pod ich nosami, on którym przecież straszą swoje wnuczęta i dzieci. Ale nawet ten gburowaty sąsiad spod jedynki uważał go za dobrego dzieciaka zupełnie różniącego się od swoich rówieśników. 

Wszedł na kampus uczelni obdarzany uśmiechami znajomych z kierunku, odprowadzany pod czujnym wzrokiem, zwłaszcza żeńskiej części grupy. Wyciągnął z kieszeni telefon otwierając plan zajęć na dzisiaj, znając już swoje pierwsze zajęcia ruszył pod salę. Zajmując swoje standardowe miejsce w ostatnim rzędzie przy oknie, wyjmując z plecaka wcześniej kupione wypieki zaczynając swoje późne śniadanie. Studentów z każdą chwilą przybywało a z początku cicha sala wypełniła się głośnymi rozmowami i śmiechem. Kilka osób pomachało mu zajmując swoje miejsca na co kiwał w ich kierunku głową. 

Na pierwszym roku studiów zaskarbił sobie ogólny szacunek wśród swojego jak i starszych roczników. Był tym śmieszkiem jaki musi znaleźć się w każdej grupie, śmieszkując z profesorów, zapewniając wszystkim wokoło rozrywki. Jednak gdy przychodził co do czego otrzymał najwyższe wyniki z kolokwium czy też bezbłędnie odpowiadał na zadane w jego kierunku pytania co było powodem szacunku którym inni go darzyli. Profesorowie mimo że nie uważali go za wzór do naśladowania, często chwalili za plecami w dziekanacie. Krążyło o nim nawet kilka legend, niejednokrotnie przesadną którą musiał rozpowiadać ktoś z wybujałą fantazją. To też nawet ci którzy pierwszy raz mieli okazje go zobaczyć rzucali mu ukradkowe, ciekawskie  spojrzenia. 

Serce na celowniku - SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz