20

107 17 2
                                    

"Życie to chwila, która zbyt szybko przemija. Warto więc czerpać z niego pełnymi garściami i nie żałować niczego"

Katarzyna Grabowska

Wypuścił ciężko powietrze z płuc uśmiechając się pod nosem, gdy nie wyczuł ani odrobiny kwasu, czy innych środków czyszczących. Zamknął za sobą drzwi, jedynie na klamkę, nie miał w planach spędzać teraz zbyt wiele czasu w mieszkaniu. 

Czuł się znacznie lepiej niż wczorajszego popołudnia, leki przeciwbólowe skutecznie sprawiały iż nie odczuwał skutków, rozcięcia szkłem skóry. Oczywiście miał świadomość że wciąż znajduje się na jego brzuchu, nie zniknęło w magiczny sposób. Z tego powodu był oszczędny w ruchach, starał aby zbyt nie przeciążać mięśni brzucha. 

Spotkanie z Oba-chan i Shikamaru na żywo, okazało się lepszym pomysłem niżeli początkowo zakładał. Blondynka wyglądała co prawda na zmartwioną, nie obyło się też bez reprymendy z jej strony, ale kiedy sama swoim profesjonalnym okiem stwierdziła że rana jest dobrze opatrzona i nawet ona nie może przyczepić się do nałożonych na skórę szwów, odpuściła. Dobrze wiedziała z jakim ryzykiem wiąże się praca jaką podejmował, z pewnością bała się o niego, w końcu był dla niej jak drugi syn. 

Szanowała jednak jego decyzje, nawet nie zapytała kto się nim zajął, wnioskując zapewne iż nie uzyska odpowiedzi. Wcale się w tym nie myliła. Gdyby zapytała, kłamałby i kluczył między słowami aby skierować uwagę kobiety na zupełnie inne tory. I był jej za to niezwykle wdzięczny. Zawsze miał w niej oparcie, nie ważne czy mieli zupełnie różne zdania, czy uważała że to co robi jest jedynie czystą głupotą.  

Wtrącała się i wybuchała złością, tylko jeśli wpakowywał się w realne zagrożenie, mimo wiedzy iż całe jego dotychczasowe życie było wypełnione ciągłym zagrożeniem. On był zagrożeniem dla innych. 

Shikamaru też nic na ten temat nie powiedział. Przyjechał do publicznego szpitala, kwadrans po nim, zdołał więc większą część wyrzutów Tsunade pominąć. Nie wątpił że właśnie taki miał w tym cel. Jedyne co zrobił to rzuceniu wymownego spojrzenia w jego kierunku, później niczym już nie wskazywał o tym co zobaczył przez internetową rozmowę.

Kiedy tylko blondynka skończyła swój dyżur, wspólnie pojechali do jej apartamentu. Na wzmiankę o nocowaniu tylko pokręciła głową ze zrezygnowaniem, dodając coś o tym by nawet nie myślał że małym palcem dotknie kolekcie trunków, skrytą za barem. 

Wcześniej nie sądziłby iż tak bardzo brakowało mu podobnych chwili. Już dawno przyzwyczaił się powściągliwać swoje emocje, leżała na nim duża odpowiedzialność, przejęcia tak wielkiego imperium. Musiał zachowywać się odpowiednio, pokazać innym iż stąpa po twardym lodzie, jest bezwzględny i takiej też wymaga od innych wierności. Nie mógł pozwolić sobie w kaszę dmuchać, każdy musiał wiedzieć z czym wiąże się niesubordynacja. 

Tak więc był w swoich ruchach przez ostatnie cztery lata, właśnie taki, taktowny, poruszający i odnoszący się z wyższością, budzący zaufanie, zdobywający ważnych sojuszników. Elegancji, nieuchwytny, śmiertelnie niebezpieczny, niczym rozjuszone zwierzę. Spostrzegawczy z lisim sprytem. 

Tym bardziej cenił sobie właśnie takie chwile spokoju, tą drugą część wczorajszego dnia, gdyż tej pierwsze nie szło uznać za zbytnio spokojną. 

Zwłaszcza że Sasuke wydawał się wtedy bardziej empatyczny, pierwszy raz od czasu ich poznania, o ile jakiegokolwiek Uchihę można określić tym słowem. Wciąż miał wrażenie, jakby blada, koścista, lecz cieplejsza od jego własnej skóry, dłoń nadal spoczywała na jego policzku, delikatnie go głaszcząc. Trudno było mu ukryć nagły dreszcz jaki, niespodziewanie przeszedł w dół jego kręgosłupa, oliwy do rozgrzanego ognia dodaje fakt że widział go nago. Aczkolwiek nie sądził by musiał się w tym przypadku wstydzić, dobrze wiedział jak wygląda i z pewnością miał się czym pochwalić. 

Serce na celowniku - SasunaruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz