• Rozdział dziesiąty •

42 8 60
                                    

SELENE

Kapłanka Matka przydzieliła ją do przyjęcia delegacji z Zakonu Białego Sierpa. Nie była z tego zadowolona, jednak mimo swojej całkiem wysokiej pozycji nie mogła sprzeciwić się najwyższej z najwyższych kapłanek.

Zakon Białego Sierpa przyjmował w swe szeregi wyłącznie mężczyzn — tak jak Zakon Księżyca tylko kobiety. Istniał oczywiście też Zakon Jasnej Pełni i Zakon Światła Gwiazd, ale były to małe stowarzyszenia — zrzeszające przedstawicieli wszystkich płci bez żadnych wyjątków. Mimo wszystko w Lumenie to Zakon Księżyca pełnił najważniejszą funkcję. Nie chodziło o inną wiarę — przecież każdy wierzył w to samo i żaden Lumeńczyk nie określiłby się mianem ateisty. Coś jednak sprawiało, że to te szczególne kapłanki były najbardziej respektowane.

Astartelia odbywały się w ostatnie noce wiosny — wypadały zaraz po ślubie jej kuzynki. To właśnie w sprawie organizacji święta przybyła delegacja składająca się z Ojca Przełożonego i dwóch braci.

Wszyscy mieli wygolone głowy, zostawiając jedynie sierpowaty pas wokół czaszki. Z góry wyglądali, jakby nosili na głowie półksiężyc. Z perspektywy zwykłego człowieka wyglądali... dość oryginalnie. Wszyscy mieli też długie brody, odsłonięte klatki piersiowe i spodnie tak luźne, że wyglądały, jakby miały zaraz spaść z ich bioder. Zdaniem Selene, od pospolitych żuli odróżniały ich jedynie postura oraz wyraz twarzy godny kapłana.

Kobieta naprawdę szanowała wiarę i wszystkich kapłanów, kapłanki oraz pozostałe osoby zakonne. Ale na litość gwiazd, nie musiała przecież lubić ich sposobu ubierania się! W takich chwilach zaczynała rozumieć, czemu bardziej dostojne kapłanki były traktowane z większym szacunkiem.

Kapłanki Księżyca nie miały określonych strojów codziennych. Ważne, by zawsze nosiły się na biało, nie miały odkrytych ramion, a także by spódnice nie były krótsze niż do kolan. Nikt nie zabraniał wycięć wzdłuż uda i głębokiego dekoltu — choć to powinno być jedną z pierwszych żelaznych zasad, skoro wszystkie miały żyć w czystości i nie kusić swoim wyglądem. Cóż, Selene nie zamierzała poruszać tego tematu, skoro lubiła podkreślać swoje atuty dla samej siebie — jej odbicie zdecydowanie wyglądało zjawiskowo i nie mogło jej się to nie podobać. Stan kapłański nie oznaczał, że ma być nieświadoma własnej wartości. Wiedziała, że jest atrakcyjna.

... Może przesadziła z tą atrakcyjnością w ostatnich latach i dlatego coś zmieniło się między nią a Artemis.

Było nosić worek... — pomyślała.

Razem z Ojcem Przełożonym omówiła przebieg ceremonii oraz dalszych obchodów. Zgodnie z tradycją po obrzędach w świątyni Zakonu Księżyca z budynku miała wyruszyć parada. Kapłani i kapłanki już przygotowywali kwietne dywany, wieńce i girlandy — podobnie jak ochotnicy z miasta. Spotkanie zajęło im całe dwie godziny — choć tak naprawdę co roku powtarzali tę samą konwersację i nigdy nic się nie zmieniało. Kapłani asystowali kapłankom w prowadzeniu ceremonii, towarzyszyli w głównej części parady, by później oddać się modlitwie w świętym zagajniku, podczas gdy kapłanki wezmą udział w świętowaniu razem z mieszkańcami Astarte. W czasie astarteliów wielu pielgrzymów przybywało do stolicy nazwanej na cześć bogini. Nie inaczej było w przypadku Selenes czy Chorso, innych wielkich miast.

Kiedy skończyli, Ojciec Przełożony udał się jeszcze na rozmowę z Kapłanką Matką, a Selene mogła wreszcie udać się na odpoczynek z książką. Zatrzymały ją jednak szepty między dwojgiem młodych kapłanów. Wyglądali na świeżo przyjętych do zakonu, dlatego ich twarze ledwo pokrywał zarost.

— Daję słowo, widziałem pęknięcia!

— Bariera jest praktycznie niewidzialna. To zioło od Muski musiało być mocne...

Kroniki Lumeny: Księga pierwsza • KsiężycOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz