ASTRO
Nim odejdzie na zawsze, musiał uporządkować swoje sprawy. Nie było to spisanie testamentu (biorąc pod uwagę, że na osiemdziesiąt procent jego majątek zostanie przekazany na rzecz państwa po osadzeniu go w Więziennej Twierdzy), nie było to pożegnanie z rodziną (w końcu miał czas, a Crystal i Nox śmiało mogli postarać się o pozwolenie na widzenia), ale przekazanie opieki nad dzieckiem. Małym, skrzydlatym, pokrytym łuskami. Decyzję o tym podjął szybko, ale nie miał wiele czasu.
Nie zamierzał uciekać. Gdyby królewski doradca i członek Nadwornej Loży Czarodziejów z nocy na noc rozpłynął się w powietrzu, konsekwencje byłyby równie opłakane, co te następujące po jego aresztowaniu. Nie chciał przez resztę życia ukrywać się z dala od cywilizacji, jakby był przestępcą. Wolał być skazany za niewinność. No, dobrze, był winny — według innych. Jego zdaniem nie robił nic złego — co więcej, działał na rzecz ludzkości! I smoczego gatunku. Zresztą wizja więzienia tkwiła w jego głowie już od dawna. Był w stanie pogodzić się z taką przyszłością, choć wiedział, że jego życie nie będzie wtedy życiem już wcale. Zostanie odcięty od wszystkich ważnych dla niego osób, jego magię zablokują ciężkie łańcuchy, a światło Księżyca będzie dla niego rzadkością. I nie będzie już smoków. Zżył się z nimi tak bardzo, że nie potrafił wytrzymać zbyt długo bez ich obecności.
Z jednej strony był w stanie zrozumieć Artemis. Robiła tylko to, co do niej należało w takiej sytuacji. Miała dowody przestępstwa, znała sprawcę i mogła go wskazać. Wedle prawa wszystko, co związane ze smokami (nie licząc wzmianek w książkach historycznych na temat Smoczej Furii) było oficjalnie zakazane. Większość malowideł i posągów Chorsa została pozbawiona jego świętych stworzeń. Ale z drugiej strony... Znali się już od lat. Astro mógł nazwać ją przyjaciółką, choć niezbyt bliską, ale jednak. A mimo to była gotowa wbić mu nóż w plecy. Nie spodziewał się tego po niej... I nie spodziewał się, że w pewnym momencie on, istny geniusz, stwierdzi, że był pospolitym idiotą. W końcu kto normalny nosi ze sobą tajne notatki, dowód ,,zbrodni", wiedząc, że przecież może mieć pecha i ktoś akurat zna martwy język?! Albo, co gorsza — ma dostęp do biblioteki i słowników. Crystal nazwałaby go wręcz ,,debilem", bo jak ostatni debil zgubił te notatki.
— Więc? — zagaiła Crystal, kiedy zatrzymał miotłę przed swoim domem. A raczej okresowym domem, który odwiedzał sporadycznie, i który za nim tęsknił. — Co było tak ważnego, że po prostu musiałeś się urwać z pracy?
— Cierpliwości, droga siostro. Pamiętaj: cierpliwość jest cnotą, a...
— ... a stukanie palcami o blat to hańba dla narodu. — Tak zwykle kończyła sentencję swojej mamy, wpadając jej w słowo i niemiłosiernie rozsierdzając.
— Co tam naród! To hańba dla naszego kota! — Ów kot, o którym zawsze mówił Astro, nigdy nie istniał. A właściwie istniał, dopóki przygarnięty przybłęda nie został wypędzony przez Andromedę Sagittarius.
Rodzeństwo zgodnie parsknęło śmiechem.
Zanim otworzył ukryte drzwi, Astro odwrócił się jeszcze raz do Crystal, która niecierpliwie stukała butem o podłogę.
— Crys, wiesz, że każdy magiczny dom ma swoje tajne pomieszczenia? Czyli ten również?
— Astro, jeśli planujesz otworzyć klub zaćmienny, to nie doradzę ci w kwestii wystroju.
Chłopak pstryknął palcami, sprawiając, że wystrzeliło z nich kilka iskier, które nastroszyły włosy jego siostry, na co ta spojrzała na niego oburzona.
— Nie, siostrzyczko, ale mam tu piwnicę.
— A w niej koty? Od razu ci mówię, że to nieludzkie. Podobnie jak to! — Tu wskazała na swoją fryzurę, która na nowo wymagała posmarowania eliksirem wygładzającym.
CZYTASZ
Kroniki Lumeny: Księga pierwsza • Księżyc
FantasyLumena: kraina nocy, gdzie Księżyc i gwiazdy są najjaśniejsze. Królestwo magii, którego przed dziesięciu laty omal nie zniszczył jego największy wróg - smoki. Smoki, które opanowała gorączka, a Smocza Furia po dziś dzień wspominana jest jako najbard...