• Rozdział trzydziesty drugi •

33 7 38
                                    

SELENE

Choć to ona zorganizowała ucieczkę, w czasie przebiegu akcji Selene wznosiła modlitwy.

Obchody Astarteliów były huczne, choć nie wszyscy mieszkańcy miasta brali w nich udział. Parada szła głównymi drogami stolicy, przechodziła przez mosty, idąc wprost do centrum. Pierwsze szły najwyższe z kapłanek, na czele z Kapłanką Matką. Pozostałe członkinie zakonu podążały za nimi w odświętnych szatach i srebrnych habitach, które zdobiły brylanty, perły i oczywiście białe róże. Za kapłankami dreptały dzieci, wokół sypiąc płatki kwiatów. Za nimi zaś podążały grupy muzyków, tancerzy i tancerek, a także świętujący Lumeńczycy ze wstęgami i bukietami kwiatów w dłoniach. Wszyscy intonowali radosną pieśń końca wiosny, wychwalając mądrość i dobroć Astarte.

Ludzie modlili się o dobrobyt, podczas gdy Selene modliła się, by żaden smok nie przerwał im tej radości.

Selene z niepokojem zerknęła na ubytek w ochronnej kopule — tak niewielki z tej perspektywy, a jednak wystarczająco wielki, by przeciętnej wielkości smok wdarł się do środka.

Wysłała osiem Sióstr Nocy do Więziennej Twierdzy. Ona i trzy pozostałe zostały. Chciała, by w tej trójce była i Crystal, jednak ta uparła się, by iść po swojego brata — choć nie powiedziała tego wprost. Selene musiała wypełnić swoje obowiązki, jednak zbyt wiele rzeczy ją rozpraszało.

Parada się zakończyła, podobnie jak modlitewne pieśni. Rozpoczęło się huczne świętowanie. W samym sercu Astarte, miasta, której patronki święto obchodzili, słychać było głośną muzykę wygrywaną przez najzdolniejszych muzyków i muzyczki w stolicy. Ludzie tańczyli, pili i jedli smakołyki sprzedawane na obwieszonych kwiatami straganach. Rodzice z dziećmi brali udział w grach i zabawach, a wszystko to zdawało się rozświetlać wszechobecny mrok bardziej niż rozwieszone nad ulicami światełka i rośliny.

Lumina podała Selene talerzyk z ciastem z truskawkami i kremem.

— Widziałam, że nic dzisiaj nie zjadłaś.

Selene uśmiechnęła się słabo. Zbyt wiele rzeczy sprawiało, że się zamartwiała. Bała się, że jej dziewczyny zostaną złapane. Bała się, że w pewnym momencie zobaczy błysk kryształowych łusek w ciemnościach. I bała się, że zaraz rozpłacze się przez ciasto. Przypominała jej się noc jej urodzin... I Artemis.

Nie mogła winić jej za to, że doprowadziła do aresztowania Astro. Sama by to zrobiła — gdyby tylko nie chodziło o jej rodzinę. I gdyby tylko Astro nie miał racji. Jeśli mógłby znaleźć lekarstwo na gorączkę, rozpad bariery nie byłby już problemem. Handel wróciłby do stanu sprzed dekady, ludzie nie baliby się podróży do innych królestw. Ale Artemis o tym nie myślała. I nie powiedziała jej prawdy — doskonale wiedziała, do kogo należały zaszyfrowane notatki, jednak postanowiła zrobić z tego tajemnicę.

— Dziękuję, Lumino — odezwała się, przyjmując słodki poczęstunek.

— Czy coś cię martwi?

Tak.

— Nie, skądże znowu. Jestem tylko trochę zmęczona. Obawiam się, że opuszczę was wcześniej.

Dziewczyna zmartwiła się.

— Jesteś chora, Selene? Może cię odprowadzę?

Kapłanka pokręciła głową i położyła rękę na ramieniu protegowanej.

— Dziękuję za troskę, ale poradzę sobie. Idź już, zabaw się trochę.

Lumina skinęła głową, po czym wróciła do serca zabawy.

Kroniki Lumeny: Księga pierwsza • KsiężycOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz