• Rozdział piętnasty •

36 8 51
                                    

NOX

Obudził go oszałamiający ból.

Budził się tak już od kilku nocy, z każdą cierpiąc coraz bardziej. Gorąco rozlewające się po ciele, ból rozgałęziającego się jak korzenie drzewa tatuażu i męka, jaką była zmiana kształtu ucha. Był dobry w ukrywaniu się przed Crystal. Ale nie mógł robić tego w nieskończoność.

Ból był nie do zniesienia. Odrzucił kołdrę na bok i stoczył się z łóżka. Szybko stracił równowagę i upadł na podłogę, zrzucając przy tym zegar. Kryształowa tarcza stłukła się po spotkaniu z drewnianą podłogą, jednak Nox zignorował to. Z wielkim trudem doczołgał się do łazienki, dziękując Księżycowi, że nie musiał nawet wychodzić z sypialni.

Drżącymi dłońmi otworzył szafkę na leki. Szklane i kryształowe buteleczki stukały o siebie, gdy przeczesywał ich mały zapas. Błagał, żeby finisdoloris było w szafce na piętrze, a nie jedynie w kuchni na parterze. Nie miał nadziei na silniejszy odpowiednik środku przeciwbólowego, czyli finistormentorum, ponieważ ten eliksir o niemożliwej do wymówienia nazwie skończył się poprzedniej nocy, a następną partię Crystal mogła przygotować dopiero po najbliższej pełni.

Na całe szczęście znalazł malutką fiolkę. Błękitny, kojący kolor eliksiru przelewał się w przezroczystym naczynku, by po chwili Nox mógł go otworzyć i wypić.

Szatyn usiadł na łazienkowych kafelkach, zatykając usta, by powstrzymać mdłości i oparł głowę o ścianę. Zamknął oczy i zaczął odliczać. Po dwóch minutach ból zelżał i stał się na tyle znośny, by odzyskał jasność myślenia.

Podniósł się z podłogi i spojrzał w lustro. Ściągnął koszulkę, odwiązał opatrunek i przyjrzał się tatuażowi. Roślinne pędy rozwijały się w stronę lewej dłoni i obojczyków. Nie zostało mu wiele czasu, by to ukrywać. Przy odrobinie szczęścia jakiś tydzień, ale z pewnością nie dwa — nie do ślubu.

Zdjął kolczyki z obolałych, opuchniętych uszu. Szpiczaste czubki śmiały mu się prosto w twarz. Choć oczywiście nie mogły się śmiać, to wciąż były dłuższe i bardziej ostre niż wcześniej.

Nox przyglądał się swojej twarzy. Z każdą nocą zmieniał się coraz bardziej. Co, jeśli wkrótce nie będzie w stanie rozpoznać samego siebie? Co, jeśli te zmiany nie dotyczyły tylko wyglądu?

Wyszedł z łazienki, wciąż z trudem stawiając kroki. Był oszołomiony bólem, który wyrwał go ze snu.

Zaczął rozglądać się po pokoju. Coś było nie tak.

Ale wszystkie meble i inne przedmioty były na swoich miejscach. Kryształowe figurki, magiczne obrazy na ścianach, zielone roślinka, którą Nox dostał od jednej z klientek kilka tygodni temu.

Crystal. Gdzie była Crystal?

Zszedł na dół w poszukiwaniu narzeczonej, po drodze zakładając mokrą od potu koszulkę i wsuwając kolczyki na końcówki uszu, choć sprawiało mu to wyraźny ból.

Nie znalazł jej jednak ani w kuchni, ani w jej pracowni, salonie, drugiej łazience, czy nawet w piwnicy, gdzie pracował.

— Wiesz, gdzie ona jest? — zapytał zaniepokojony, wpatrując się w podłogę.

Deski domu zaskrzypiały. Znając jego charakter, mogło to znaczyć ,,wiem gdzie jej nie ma, ale nie wiem, gdzie jest na pewno, bo na pewno nie tam, gdzie jej nie ma, jednak gdzieś z pewnością, czego ty się nie dowiesz". Ale domek odparł tylko ,,Nie".

Nox nie wiedział, czy dom przypadkiem się z niego nie nabijał, jak to miał w zwyczaju. Mimo wszystko poczuł, jakby ktoś trafił go obuchem w głowę. Wtem, wchodząc po schodach, usłyszał ciche zamykanie drzwi. Odetchnął z ulgą.

Kroniki Lumeny: Księga pierwsza • KsiężycOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz