• Rozdział dwudziesty siódmy •

29 7 40
                                    

ASTRO

Po raz kolejny przejechał dłonią po metalowych bransoletach, które wżynały się w jego nadgarstki. Na magicznych nie stosowano zwykłych kajdanek — dla nich przeznaczano te, które zdolne były całkiem zablokować wewnętrzną magię. Przez nie Astro czuł się pusty. Jakby stracił rękę, a nawet gorzej. To uczucie, które zawsze wypełniało go od środka, energia płynąca w jego żyłach, moc tkwiąca w zakamarkach jego duszy i ciała, po prostu zniknęło. Nie czuł nic. Absolutnie nic.

Wiedział, gdy tylko usłyszał słowa Elary

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wiedział, gdy tylko usłyszał słowa Elary. Już pora.

Zostawiał wszystkich w dobrych rękach. Wszystkich, prócz najważniejszej osoby... Ale czy miał na to jakiś wpływ? I tak by odeszła.

— W imieniu jej królewskiej mości i na mocy nadanego nam przez nią uprawnienia zostajesz aresztowany, Astronomie Sagittariusie, pod zarzutem zdrady stanu — powiedział dowódca straży, gdy jego obdarzony magią podwładny zakuwał czarodzieja.

Astro nie stawiał oporów. Zamierzał przyjąć wszystko z godnością i spokojem. Najwyraźniej tak miało być — czemu miał się wyrywać przeznaczeniu?

— Co to ma, na Księżyc, znaczyć?! — awanturowała się ciotka Nebula. — Astro, coś ty zrobił?! Wytłumacz się natychmiast!

Potrafił tylko patrzeć pustym wzrokiem w przestrzeń. Zdawał się nie dostrzegać twarzy widział tylko swoją siostrę i szwagra. Jedno z nich toczyło wewnętrzną walkę, próbując hamować cisnące się do oczu łzy. Drugie ściskało rękę ukochanej osoby, nie wierząc w to, co właśnie słyszy. Crystal wypełniała jego wolę. Nox o niczym nie miał pojęcia. Astro żałował tylko, że to wszystko musiało się zdarzyć na ich weselu...

— Panie dowódco, obawiam się, że wasze wtargnięcie na teren świątyni jest sprzeczne z prawem — oznajmiła spokojnie Selene, zerkając na Astro. Mimo stoickiej postawy, w jej oczach czaił się niepokój.

— Otrzymaliśmy pozwolenie od Kapłanki Matki, droga pani — oznajmił mężczyzna.

— Astro, powiedz coś — syknął Nox, patrząc błagalnym wzrokiem na przyjaciela.

Czarodziej uśmiechnął się słabo, jakby chciał powiedzieć: ,,To nic takiego, nie przejmuj się".

— Jakie są zarzuty? — zapytał wuj Deimos, próbując uspokoić rozhisteryzowaną małżonkę.

Strażnicy już odprowadzali Astro. Teraz mógł słyszeć tylko głosy... tylko głosy... Głosy w jego głowie. Czy wkrótce tylko to mu pozostanie?

— Smoki — niemal wypluł to słowo dowódca.

To wystarczyło. Nikt nie odważył się powiedzieć ani słowa więcej.

Zaryzykował jeszcze jedno spojrzenie w tył. Łzy spływały po ślicznej twarzy jego siostrzyczki. Jego małej siostrzyczki... Skinęła nieznacznie głową, przyciskając pięść do twarzy, by nie wybuchnąć szlochem. Ranił ją... Co on najlepszego zrobił?

Kroniki Lumeny: Księga pierwsza • KsiężycOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz