To było niczym nic nie znacząca rozmowa...
Rozmowa, która musiała się odbyć.
Rozmowa to kluczowy element każdej relacji.
Rozmowa, która niosła za sobą ryzyko.
Rozmowa była ostatnim, co mieli.~~~~~
Czasami śnię na jawie, nie mogę się wybudzić z przerażającego koszmaru, który trwa w nieskończoność. Najczęściej znajduje się wtedy przed posiadłością, widzę niezliczone ilości dymu, ogień, ale najgorsze są dźwięki. Słyszę konwulsje taty, jak zwija się z bólu od poparzeń, jak cierpi, a to wszystko z mojej winy. Na końcu snu, z niewiadomych mi przyczyn, pojawia się Lancolm ze mną na rękach. Ja płaczę, natomiast on szeroko się uśmiecha, jakby to co widzi sprawiało mu radość. Kolejny jest głośny wybuch...
Uniosłam się gwałtownie na łóżku, nie mogąc złapać oddechu. Otacza mnie ciemność, jedynie z okna wydobywa się światło ulicznych latarni. Policzki mam mokre od łez, których nawet nie kontroluje, lecą samoistnie.
Gdy już się trochę uspokoiłam, zarejestrowałam, że nie jestem u siebie, znów wylądowałam w jej pokoju. Przetarłam twarz wciąż drżącą dłonią, stanęłam na podłodze, po czym wyszłam, zamykając drzwi na klucz.
Tej nocy już nie zasnęłam, bałam się, że zobaczę ten sam koszmar. Do czwartej nad ranem oglądałam telewizję, później zaczęłam szykować się do pracy. Tam wciąż rozmyślałam, o wczorajszym balu, a dokładniej, co było po nim.
Samuel odwiózł mnie na początek mojej ulicy, zanim wysiadłam z auta, pytał o skuter, jakby celowo zadając głupie pytania. Przez to mój powrót opóźnił się do czterdziestu minut, ale w głębi duszy wiedziałam, że to jedyny taki wieczór, gdzie mogłam go bliżej poznać. Po wyjściu z samochodu jego mina z miłej i uprzejmej, zmieniła się w pustą maskę, wydawać się mogło, że cały czas udawał. Może robił to specjalnie?
Pomrugałam kilkukrotnie, widząc jak droga staje się mniej widoczna przez coraz gęstszą mgłę. Jak nie deszcz, to mgła. Żyć nie umierać. Przyśpieszyłam, wszystkie zamówienia na dzisiaj są w centrum, tylko to jedno mam dostarczyć na przystanek autobusowy.
Dotarcie do celu zajęło mi niecałe dziesięć minut, czekało tam dwóch typów, obaj zakapturzeni. Okej, ryzyk fizyk, jak to się mówi.
— Dwie duże z serem, jedna z pepperoni. Do tego dwie porcje frytek i zgrzewka piwa korzennego. — wyrecytowałam, stając w bezpiecznej odległości od nich.
Ten wyższy kiwnął głową, zbliżając się. Odczułam niepokój, ale nie dałam tego po sobie poznać, to zdecydowanie lepsze niż ukazanie strachu. Wystawił rękę z pieniędzmi, które przyjęłam, odwróciłam się do skutera uważnie nasłuchując. Wzięłam zamówienie w ręce, ponownie patrząc na szemranych gości. Podałam mu wszystko, a na koniec życzyłam miłego dnia, jak to mam w zwyczaju. Nie dostałam odpowiedzi, więc wzruszyłam ramionami i odjechałam.
Czułam, jak stres ze mnie ulatuje, a zastępuje go złość. Znowu wrócę do domu półtora godziny później, a to przez to rozwożenie jedzenia na każdą stronę tego pieprzonego miasta. Musze wytrzymać jeszcze kilka miesięcy, później się stąd wyrwę. Byle tylko dotrwać do końca.
*
Nałożyłam na siebie swoją koszulkę, a tą z logo pizzerii powiesiłam do szafki. Położyłam tam też czapkę z daszkiem i firmową bejsbolówkę. Z westchnieniem zatrzasnęłam blaszane drzwiczki, klnąc pod nosem, bo ten złom znów się zaciął. Mocowałam się z zamkiem dobre dziesięć minut, dopóki nie przyszedł Peter z pomocą.
— Kiara, coś ty taka nerwowa? — zacmokał nad moim uchem, doprowadzając mnie na skraj wytrzymania.
— Nie dziś, Peter, nie dziś. — mruknęłam ostatkiem sił, podnosząc torbę z ławki pod szafkami.

CZYTASZ
Revenge [+18]
Teen Fiction,,Zemsta bywa droga, jednak ona jest w stanie zapłacić każdą cenę." Kiara Ramsey jest dwudziesto dwu letnią młodą dziewczyną, która ledwo wiąże koniec z końcem, pracując w pizzerii, gdzie rozwozi pizzę. Gdyby nie te jedno wydarzenie kilkanaście lat...