1. Zamówienie

29 3 0
                                    

To było niczym słońce...
Słońce, które budziło ją z nową nadzieją na lepsze jutro.
Słońce było jej zwiastunem kolejnej przeżytej nocy.
Słońce, które tak przyjemnie i beztrosko świeciło dla niej.
Słońce przypominało jej tylko o nim.

~~~~

Nienawidziłam, kiedy padało. Czułam wtedy ogromną pustkę, przez którą miałam ochotę zniknąć z tego świata. Często w takie dni zostawałam w domu, gotowałam lub po prostu oglądałam telewizję. Robiłam to do czasu, aż... No właśnie, aż zdarzył się nieprzyjemny wypadek, to tyle.

Akurat dziś przypadła mi nocna zmiana w restauracji, chociaż ten lokal ciężko jest tak nazwać. Rozwożę moim skuterem pizzę, czasami staję na kasie i przyjmuje zamówienia. Jednak tego dnia wysłali mnie na dostarczanie jedzenia. Lubiłam swoją pracę, aczkolwiek żałowałam, że nie jest to coś lepszego. Wielokrotnie zdarzało mi się trafić na niebezpiecznych ludzi, albo po prostu zwykłych napalonych dziadków, którzy już chyba znali mój grafik na pamięć. Zawsze dzwonią, wtedy gdy to ja rozwożę. Przerażające, ale idzie się przyzwyczaić. Na szczęście zawsze noszę ze sobą gaz pieprzowy i cały taki zestaw bezpieczeństwa.

Zamówienie musiałam dostarczyć na prawie drugi koniec miasta, było to dosyć dziwne, bo jest bardzo późno. Umówione miejsce jest na jakimś odludziu, kojarzyłam tą dzielnicę, tylko ze starych wspomnień sprzed piętnastu lat. Na samą myśl przechodziły mnie dreszcze, a plecy zalewał zimny pot. Miałam w planach za niedługo wynieść się z tej dziury do większego miasta, ale jak na razie moje fundusze są... Właściwie to ich prawie nie ma. Haruje, jak wół, a dalej nic z tego nie mam, większość idzie na opłaty i życie.

Dodałam więcej gazu, co jest prawie niemożliwe, bo ten złom ledwo jeździ, a na nowy mnie nie stać. Podejmując się pracy, jako dostawca musiałam sama sobie zapewnić pojazd, którym będę wykonywać dane zadania. Początkowo miało to być auto, ale odrzuciłam ten pomysł, gdy zobaczyłam to cudeńko. No, było cudeńkiem kilka lat temu. Teraz jest to złom.

Sprawnie wyminęłam kilka ostatnich domów na ulicy, po czym moja widoczność się zmniejszyła. Czułam, jak moje wystające spod kasku włosy mokną na deszczu, a szybka z przodu jest całkowicie pokryta kroplami wody. Niech to szlag! Oderwałam jedną rękę od kierownicy i przetarłam nią kask. To i tak nic nie dało. Warknęłam pod nosem, zwalniając delikatnie, robi się dość ślisko. Lampy są tutaj rozstawione w większych odległościach, co znacznie utrudnia dojazd. Kto do cholery mieszka w takim miejscu?

Ciszę w okolicy przerywał tylko mój rzężący silnik, który ostatnimi czasy zaczął nawalać znacznie częściej. Mogłam sobie tylko wyobrazić, co myślą ludzie, gdy przejeżdżam przez moje spokojne osiedle. Mieszkają tam głównie starzy ludzie, chcą mieć spokój, co oczywiście szanuje, ale nic nie poradzę na mój cholerny skuter. Sam się psuje, okej?

Z kilku metrów zobaczyłam postawnego mężczyznę, który stał oświetlany przez reflektory samochodu. Jest jednym z nich. Mogłam zobaczyć jego czarny garnitur, który jakimś cudem nie był mokry. Dopiero później dostrzegłam, że stoi pod drzewami, więc pokręciłam delikatnie głową na moją pomyłkę. Czasami się zdarza, jak każdemu.

Zatrzymałam się zaraz obok niego, zostawiłam odpalony silnik, bo później ciężko byłoby mi ruszyć. Zeszłam z maszyny, idąc do tylu i chwytając reklamówkę z jedzeniem.

Z daleka ten facet wydawał się mniejszy, ale jak teraz patrzę, to mam ochotę uciekać.

— Pana zamówienie, trzy duże pepperoni, dwie cole i jedno grejpfrutowe piwo. Należy się trzydzieści sześć dolarów i siedemnaście centów. — zrobiłam kilka wolnych kroków w jego stronę, cały czas kurczowo trzymając zamówienie.

Revenge [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz