10. On

6 0 0
                                    

To było niczym papierosy...
Papierosy, które dawały upragnioną ulgę.
Papierosy były trucizną, ale dla niej lekiem.
Papierosy, które pozostawiały po sobie ten cudowny smak na jego ustach.
Papierosy zabijały.

~~~~~

Gdy byłam na prawdę mała, lubiłam bawić się w przyjęcia z herbatką i moimi pluszakami, ale w liceum... To była jedna z moich pierwszych imprez, druga klasa i kilku pływaków, byli bardzo popularni. Przyszłam tam za namową jednej dziewczyny, Pousley nie mogła wtedy wpaść, a ja nie wiedziałam, że jedna mała posiadówka może zmienić moje życie w piekło. Przez kolejne dwa tygodnie byłam nazywana ,,brudasem", tamtej nocy wróciłam do domu cała ubłocona i mokra. Ta sama dziewczyna, która mnie zaprosiła, wepchnęła mnie do basenu, a następnie podstawiła mi nogę i wpadłam w stertę liści z ziemią. Chłopacy z drużyny zrobili zdjęcia, które przez kilka dni latały po grupach na portalach społecznościowych. Później wróciłam do bycia niewidzialną.

I mimo, że gdzieś w głębi serca chciałabym znów polubić imprezy, tak nie jestem w stanie. A na dzisiejszą zostałam zmuszona, czy powinnam to gdzieś zgłosić?

— Nie ruszaj się. — upomniała mnie, Pousley, która starała się zrobić mnie na bóstwo.

Oczywiście mijało się to z celem, bo nie da się z gówna zrobić diamentu.

— Jeśli pomyślałaś to swoje powiedzonko o diamencie, to pierdolnij się w łeb. Jesteś śliczna nawet bez makijażu, ale w nim wyglądasz, jak... — zacięła się na moment, szukając odpowiedniego skojarzenia.

— Mniej brzydkie gówno?

— Peter! Jeśli w pięć minut nie ogarniesz tej swojej przyjaciółki, to uroczyście przysięgam, że zrobię z niej omlet! — wydarła się tuż nad moim uchem, przez co skrzywiłam się nieznacznie.

— Ani mi się waż! — gruchnął, wbiegając do pokoju. — Ślicznie wyglądasz, hipopotamku.

Czy tak było?

Spojrzałam na siebie w lustrze. Moje brązowe włosy, sięgały mi za ramiona, teraz były delikatnie pofalowane, na czubku miałam małego koka i dwa pasemka z przodu. Ciemnoniebieska sukienka opinała mi ciało, kończąc się ledwo za pośladkami. Nie chciałam jej ubierać, ale Pous się uparła, mówiąc, że choć raz w życiu mam być ładnie ubrana. Na stopach mam swoje ulubione Conversy, czarne. Całość dopełniała czarna skórzana kurtka.

Tak, wyglądałam ładnie.

Jednak nie tak, jak Pousley. Też miała sukienkę w identycznym kroju, tyle że w kolorze brązowym, a na to kremową katanę. I dziwnym trafem koturny, których nie cierpiała. Oczywiście jej szyję zdobił naszyjnik po babci, z którym się nie rozstawała.

Najlepiej z nas ubrany był Pete, jego czarna koszula idealnie opinała mu mięśnie, a jeansy w tym samym kolorze delikatnie mu wisiały.

— Wyglądamy, jak jacyś ważniacy. — parsknęła rudowłosa, malując usta.

— Czyli idealnie do The Scorpio. — skwitował Peter z szelmowskim uśmieszkiem.

— Czym właściwie jest ten klub? Nigdy o nim nie słyszałam. — zapytałam, grzebiąc w kosmetyczce.

— Matko dziewczyno, gdzie ty się chowałaś? To jeden z najlepszych klubów w mieście. Żeby się tam dostać trzeba czekać conajmniej cztery miesiące, albo mieć zaproszenie. Ochrona podobno jest tak dobra, że nigdy nikomu się tam nic nie stało. Wszelkie próby bójek i tym podobne, zostawały szybko przerywane, a osoby, które były w to zamieszane nie mają już tam wstępu. Tak zwana szara lista. — wytłumaczył, modelując włosy w lustrze.

Revenge [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz