Rozdział ósmy (+16)

173 3 3
                                    

Pov Rzesza

Nie zamierzałem się znowu niemodnie spóźnić. Przed szesnastą zacząłem się zbierać. Wziąłem szybką kąpiel, a potem zacząłem ubierać się w najlepszy galowy mundur. Popatrzyłem na siebie w lustrze. Włosy po całym dniu bez gumy zaczęły wracać do swojej pierwotnej struktury. Kręciły się i to dość mocno. Dawno ich takich nie widziałem. Poprawiłem je nakładając sporą ilością żelu, ale te jak na złość nie zamierzały się ulizać. Cały czas ten jeden kosmyk odstawał od reszty. W końcu po nieudolnych próbach poprawienia czupryny zrezygnowałem.
- Co teraz mam zrobić z tym fantem? - mruczałem do siebie pod nosem
Nie zostało mi nic innego jak znowu rozebrać munur i umyć włosy. Kiedy udało mi się pozbyć dużej warstwy gumy, wytarzeć głowę, ponownie się ubrać i uczesać włosy na jeden bok, ze strachem stwierdziłem, że jest w pół do piątej.
- Scheiße... - warknąłem. Pobiegłem do sypialni dzieci, gdzie te bawiły się w najlepsze - Dzieciaki ja wychodzę. Jak coś by się działo idźcie do sąsiadów.
- Dobrze tato. Baw się dobrze. - uśmiechnął się do mnie NRD
Wyszedłem w pośpiechu i wsiadłem do mojego mercedesa. Znowu się spóźnię.

***

Wchodziłem już do willi USA. Dokładnie sprawdziłem czy mam wszystkie dokumenty. Tłum ludzi przechodził przez białe korytarze na taras i z powrotem na salę. Zdecydowanie nie chciałem tu być, ale musiałem. Oficjalnych zaproszeń się nie odrzuca. Wszystkie państwa patrzyły na mnie... tak mi się przynajmniej zdawało. Wtedy zatrzymał mnie jakiś strażnik.
- Ty to kto? - zapytał
- III Rzesza. - odparłem wyniośle
- Wchodź. Pan USA czeka na ciebie.
Bez słowa sprzeciwu ruszyłem za ochroniarzem. W końcu dotarliśmy, a USA sam otworzył nam drzwi
- Rzesza. No dobry wieczór.
- Tak, tak. Darujmy sobie przejmości. Mam dokokumenty.
- Zostaw je tu. Jutro je podpiszę. Chodź się teraz bawić.
Pociągnął mnie w stronę sali balowej. Z niechęcią omiotłem pomieszczenie przpełnione ludźmi. Jestem introwertykiem. O wiele bardziej wolałbym wtedy siedzieć w fotelu i pić herbatę. Przechadzałem się powoli wokół tłumu.
- Rzesza! - zawołał ktoś znajomy. Włochy biegł w moją stronę - Ja cię chcę przeprosić za rano...
- Po pierwsze nie biegaj, po drugie mogłeś choć trochę uczesać włosy, a po trzecie witaj. - mężczyzna obrzucił mnie nienawistym spojrzeniem
- Mógłbyś choć raz mnie nie krytykować... Jestem starszy od ciebie. Doskonale wiem co ro... - nie dokończył, ponieważ przerwał mu ktoś, kogo głosu nie znałem, a jednak jakbym go skądś słyszał
- Rzesza? - zapytał. Odwróciłem się w stronę tego głosu
- A pan... - nie dokończyłem, kiedy zobaczyłem jeden istotny szczegół. Opaska na oku z sierpem i młotem - Z... ZSRR? - zapytałem drżącym głosen patząc na mężczyznę przede mną - Boże! Nie wieżę! To ty! - uśmiech wpełznął na moją twarz. Patrzyłem na niego, a on na mnie.
- Co ty tu robisz? - zapytał mnie
- A ty?
ZSRR. Mój stary przyjaciel. Całą szkołę przeszliśmy razem. A teraz widzimy się w najmniej oczekiwanym momencie. Był wysoki, miał kręcone włosy i te same chochliki w oczach. Zaczęliśmy opowiadać o naszym życiu. Pochwaliłem się dwójką moich synów, a jak się później okazało on miał czwórkę dzieci. Przeszliśmy razem do stołu z alkoholem. Już zapomniałem, że zazwyczaj właśnie tak kończą się rozmowy z ZSRR.

Pov. ZSRR

Nie wierzę. To był Rzesza. Myślałem, że go nie zobaczę już nigdy. Jego twarz stała się bardzo poważna i nie przypominał z niej tego wesołego nastolatka. Włosy nadal kręcone. Jedne co zwróciło moją uwagę to brak tych wesołych iskierek w oczach. Pomimo tego dalej widziałem w nim małego chłopca. Kiedy podeszliśmy do stolika z alkoholami, żadne z nas nie zwróciło uwagi na to ile który pije i w końcu upiliśmy się jak bela. Pomimo to nie przestawaliśmy rozmawiać.
- Ej. Ty wis szo? - zapytał nieźle pijany Rzesza
- Hmmm... - mruknąłem
- Ty mie się barso podobasz hik.
- Szo? - dopytywałem
- Jusz w podstawófce mie się podobałeś... tylko bałem się si to powiezieć.
- Ty mie tesz... - odmruknąłem
Mężczyzna padł na mnie całym swoim ciężarem.
- Kocham cie... - mruknął mi do ucha
Cały wieczór spędziliśmy tańcząc i gadając głupie historie. Oczywiście urwał mi się film w połowie zabawy. Rzeszy chyba też...

Pov trzecia osoba

Obaj mężczyźni byli naprawdę pijani. Gdyby nie szofer ZSRR to pewnie oboje zostaliby w willi. A teraz co się tam działo podczas urwania filmu? Rzesza nie był w stanie dojechać do domu i nie był w tym stanie za bardzo gadatliwy. Toteż ZSRR wpadł na cudowny pomysł, by ten u niego przenocował. W domu ZSRR dzieciaki spały. Rzesza nagle jakby się przebudził, ale nie wykazał się trzeźwością.
- Ty nie ciałbyś hik ze mną...
- Tego?
- Ja... - mruknął mniejszy mężczyzna
Sowiet zaciągnął przyjaciela do sypialni. Tamten zaczął się rozbierać. Oboje padli na łóżko gospodarza. Rzesza przyłożył usta do ust wyższego. Ich języki walczyły o dominację, ale Rzesza przegrał. W końcu Sowiet wykonał dość poważny ruch i włożył główkę przyrodzenia Rzeszy do buzi. Młodszy mężczyzna nie potrafił opanować jęków. Kiedy Rusek przełknął zawartość, Niemiec wszedł w niego gwałtownie. ZSRR musiał przyznać że to bolało. Po czasie przyzwyczaił się jednak i zaczął jęczeć. Po może godzinie komunista odezwał się do nazisty.
- Rzesza... Ah! Ja dochodzę... błagam nie przestawaj. Agh!
- Ja też...
Młodszy zaczął przyśpieszać, co spowodowało jeszcze głośniejsze jęki jego przyjaciela. Potem ZSRR wszedł w Rzeszę z o wiele większym impetem niż się tego młody spodziewał. Jęki dało się słuchać bardzo długo w noc...

JA NIE MOGĘ!! To mój pierwszy lemon. Ja nwm co to jest. Wybaczcie mi to. Ten rozdział jest jak narazie najdłuższy i przepraszam za tak częste zmienianie osób. Miłego dnia/nocy.

~Brychcio~

NiemożliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz