Rozdział dziewiąty Pov Rzesza

142 4 1
                                    

Obudziłem się ze strasznym bólem głowy i suchym gardłem. Podniosłem się na łokciu i spróbowałem usiąść, ale tyłek bolał mnie niemiłosiernie. Rozejrzałem się dookoła. Nie byłem w sypialni, ani nawet w moim domu.
- Co się działo wczorajszej nocy? - wyszeptałem sam do siebie
Dopiero teraz zauważyłem mężczyznę leżącego obok mnie. Przerażony podpełzłem pod ścianę. On chyba jeszcze spał. Podniosłem się na nogi i zdałem sobie sprawę, że jestem nagi. Nie mam skrawka ubrania na sobie.
- Zaraz... czy ja z nim... - wolałem o tym nie myśleć
Moich ubrań nigdzie nie było. Nie miałem czym się zakryć. O nie! Tak nie zamierzałem wracać z imprezy. Przełknąłem ślinę. Wtedy mężczyzna podniósł się na łokcu. Syknął z bólu.
- Rzesza? - skąd on wie jak się nazywam - Jak się czujesz?
- Dobrze... - mruknąłem - Ale ty to... - dopiero złote oko uświadomiło mi z kim wróciłem poprzedniej nocy - ZSRR...
- Czemu mam taki dziwny posmak w gębie i... dlaczego tak boli mnie tyłek? - zapytał - O nie... - spoważniał nagle - My wczoraj... to zrobiliśmy... - to by wyjaśniało nasz ból i to, że spaliśmy razem nadzy
- Zrobiłeś mi... nie! Ja jestem jakiś walnięty... z obcą osobą?
- Z tego co pamiętam to jesteś niezły w łóżku... - spoliczkowałem go
- Przestań!
- Wielki wódz niemiecki miał radochę w nocy!
- ZSRR! Uspokuj się. - skarciłem go
- Wiesz co ty mi wczoraj powiedziałeś? - zapytał mnie
- Co?
- Że mnie kochasz! - zarumieniłem się
- Wybacz... - mruknąłem
- Ten wieczór był niezapomniany... - wyszczerzył się do mnie
- A teraz gdzie... ja jestem?
- U mnie. - uśmiechnął się szerzej
- Boże! - siadłem z impetem na łózko - Zostawiłem dzieci całą noc w domu. Obieciałem im, że wrócę najpóźniej o północy!
- Nie martw się. - położył dłoń na moim ramieniu ZSRR - Na pewno nic im się nie stało. - popatrzyłem na niego - Chodź ubierzmy się lepiej.
- Tylko gdzie nasze ubrania? - zadałem konkretne pytanie
Z drugiego pokoju dobiegły krzyki dzieci
ZSSR otulił się w koc i wybiegł z pokoju, a ja zaraz za nim otulony kołdrą. W pokoju obok czwórka dzieci bawiła się w piratów. Ale ich opaski na oczy i bandery były wykonane z czarnego materiału... do złudzenia przypominającego ten z mojego munduru, a czaszki z białego... wyglądały jak z koszuli... Popatrzyłem na cały pokój. Moje rzeczy leżały poszatkowane na podłodze. Ubiór gospodarza tak samo...
- Co wy tu do cholery robici?! - wydarł się ich ojciec. Dzieci zwróciły się w naszą stronę
- To twój kochanek? - zapytała mała dziewczynka
- Co? Nie! - zaprotestował
- To cemu jesteście nadzy?
- Jak to cemu? - zapytał najstarszy chłopczyk - Lobili dzieci.
Jaki wstyd... Pąsowy rumień zapiekł mnie w twarz.
- Chodź... dam ci coś do ubrania
Posłał mordercze spojrzenia dzieciom. Posadził mnie na łóżku i zaczął grzebać w szafie.
- Masz... najmniejsze jakie mam...
- Dzięki... - zarumieniłem się
- Mój szofer odwiezie cię do willi USA. Tam zostawiłeś auto.
Chciał mi zrobić śnaidanie, ale szybko odmówiłem. Czekałem chwilę sam w kuchni, kiedy podbiegła do mnie mała dziewczynka.
- Pan jest Tzecia Zesa? - spytała mnie
- Tak. A ty?
- Uklaina. Tata pokazywał mi pana zdjęcia z dziecinstwa. - uśmiechnęła się - Pseplasam za pana mundul...
- Nic nie szkodzi.
Dziecko widząc mój pogodny wyraz twarzy uśmiechnęło się szerzej i uciekło do rodzeństwa. Urocze...
- Szofer będzie za godzinę! - oznajmił ZSRR wchodząc do kuchni
Rozmawailiśmy długo. Wtedy przypomniałem sobie o potrzebie w poszukiwaniu sojuszników.
- ZSRR... czy nie chciałbyś być moim sojusznikiem?
- Miałem cię pytać o to samo! - ucieszył się - Kiedy podpisujemy papiery?
- W środę mam chyba czas. - uśmiechnąłem się - Możemy u mnie. - zapisałem adres na karteczce - To adres, a tu numer telefonu.
- Rzesza bo ja... - nie dokończył kiedy przyszedł do nas szofer
Uścisnęliśmy sobie dłonie i wyszedłem. Przyjaciel cały czas stał na werandzie i patrzył za odjeżdżającym autem.

Dużo dialogów. Tak... Początek jak ogarniecie to gratulacje. Życzę miłego czytania i spokojnego dnia/nocy.

NiemożliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz