Zostałem zaproszony na bankiet do Królestwa Włoch i Cesarstwa Japonii. Zdziwiło mnie to, ale nie wypada odrzucać zaproszeń. Dojechałem do willi. Obiecałem sobie, że więcej sie nie upiję. Przywitałem się z gospodarzami i wszedłem do środka. Budowla wyglądała okazale. O wiele bardziej niż moja. Była to jedna z posiadłości Królestwa Włoch. Białe ściany aż raziły po oczch. Całość wyglądała jak te piękne greckie budowle. Rozglądałem się wśród gości. Bardzo pragnąłem zobaczyć tu Rzeszę. Pomimo ostatniej kłotni chciałem z nim porozmawiać. Trudno, że był zły na mnie. Może teraz będzie okazja? Przechadzałem się przez tłum, ale nie było go tutaj. Westchnąłem głeboko, a łzy nie wiedzieć czemu zaczęły cisnąć mi się do oczu. Oparłem się o ścianę. Z podsłuchanych rozmów zrozumiałem, że Niemcy się zbroją i lada dzień wszystko pieprznie. Pewnie dlatego go tu nie ma... Chwyciłem się za ramię.
- Postanawiasz nasz pakt wcielić w życie. - szeptam do siebie.
Przechodziłem tu i tam, coś zabierałem do jedzenia ze stołów, piłem mało, ale głównie to podpierałem ścianę. Nie mam pojęcia ile czasu tak spędziłem smędząc się z kąta w kąt. W końcu ktoś podszedł do mikrofonu. Usłyszałem głos Włoch. Ogłosił, że razem z Cesarstwem pobierają się. Na sali zapanowała wrzawa. Wywróciłem oczami i sam zacząłem klaskać. Znowu stałem bez ruchu. W końcu ruszyłem w stronę łazienki. Przeciskanie się przez tłum jest koszmarne. Po chwili wpadłem na kogoś. Popatrzyłem na niego.
- Rzesza! - ucieszyłem się
- ZSRR... - wyszeptał
Przyjżałem mu się. Jego prawy mankiet był lekko zakrwawiony
- Coś się stało? - zapytałem
- Nie... nic...
- Wiesz... chcę cię przeprosić za wtedy. Ja...
- Tak, tak... - zbywa mnie reką z zakrwawionym mankietem koszuli. Śpieszyło mu się - Jest sprawa...
- Jaka?
- Za trzy dni atakuję Polskę... - szepcze mi do ucha
- A więc to co mówią na sali to prwada?! - oburzam się
- A co myślałeś?
- N-nic...
- Ty dołaczasz do mnie od wschodu.
Patrzę na niego. W oczach ma szaleństwo.
- Widzimy sie potem. - szybko odpowiadam
Wymijam go szybko i wchodzę do łazienki. Znowu opieram się o ścianę i zimne kafelki. Moją uwagę zwraca stróżka krwi lekko widoczna zza rogu ściany. Szybko poderwałem się zaniepokojony. Przed oczami wymalowała mi się zakrwawiona koszula Rzeszy. Podszedłem tam. Na podłodze leżała postać, była otoczona krwią, a włosy spiete w kucyk teraz były pozlepiane i opadały wszędzie.
- W-włochy? - głos mi zadrżał
Klęknąłem przy nim. Przwróciłem go na plecy. Cała jego twarz ociekała czerwienią. Nos był złamany, oko podbite i kieł wybity. Lekko chwycił mnie za dłoń. Ledwo co oddychał. Cholera... Nie mogłem go zostawić, ale musiałem coś z nim zrobić. Kazał mi się nachylić skinieniem ręki. Wydyszał cicho do mojego ucha bełkocząc.
- Bowiedz jej, że ją kocham... - zaniósł się powietrzem i zaczął kaszleć
- Sam jej to powiesz chłopie... - chwyciłem go mocno pod pachy i zacząłem go ciągnąć w stronę drzwi
Już sam wyglądałem jakbym go pobił. Jego ciało raz po raz szarpało się pod napadami kaszlu, a cały materiał na klatce piersiowej z białego stał się burgundowy. Oczywiście z powodu krwi, która cały czas ciekła mu z nosa oraz tej, którą odkaszlywał co jakiś czas. Popatrzyłem na pomieszczenie. Wyglądało jak te wszystkie opisywane w książkach miejsca zbrodni. Smuga krwi ciągnęła się od miejsca, w którym leżał do drzwi.
Wyszedłem na salę pełną ludzi. Jakoś nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Wtedy wpadłem na Japonię.
- Oh... ZSRR. Nie widziałeś... - przerwała widząc swojego narzeczonego w moich ramionach - CO MU ZROBIŁEŚ?! - łzy już ściekały po jej policzkach
- TO NIE JA! - wraknąłem - Jedziemy z nim do szpitala.***
Siedziałem obok nich na stołku. Królestwo leżał i tylko patrzył w sufit. Wtedy do sali wpadł Rzesza. Wstałem natychmiast i wbiłem w niego mordercze spojrzenie.
- To twój sojusznik. - rzucam od razu
- Nie do ciebie przychodzę. - odpycha mnie tak, że prawie padam na podłogę
Cesarstwo unosi na niego zapłakane oczy.
- Dlaczego? - łka - DLACZEGO MI TO ROBISZ?! - wszystkie nerwy puszczają w jednej chwili. Rzesza szybko ją przytula
- Przepraszam... - również zaczyna płakać
Widzę, że kobieta również odwzajemnia uścisk. Odwróciłem się od nich i zamierzałem wyjść, ale nagle ktoś przytulił mnie od tyłu. Stanąłem w jednym momencie.
- Ciebie też przepraszam... - odwróciłem się i też uścisnąłem Rzeszę - Wiesz...
- Tak? - dopytuję
Zamiast słownego wyjaśnienia mężczyzna rzuca mi się na szyję i wczepia we mnie usta. Obejmuję go w pasie. Jest ode mnie niższy więc nie dotyka stopami podłogi. Kręcę się z nim parę razy. Na Rzeszę nie potrafię się gniewać długo. Rzesza podchodzi do łóżka i lekko obejmuje Włochy.
- Też mi wybacz przyjacielu...
- Em... Rzesza? - odzywa się kobieta
- Tak? - odpowiada
- Boję się twojej reakcji, ale...
- Kobieto nie owijaj w bawełnę, bo to się źle skończy, lepiej powiedz od razu. - rzucam choć nie wiem o czym może mówić - patrzy na mnie zirytowana, że jej popsułem wywód
- O co chodzi? - dopytuje przyjaciel
- Bo... tak jakby... będziesz... wujkiem?
Szybko podbiegam do niego aby niczego nie wywinął znowu. Chwytam go za ramiona. Tak jak myślałem.
- CO?!Takie coś. Nie podoba mi się, ale lepsze nie będzie. Trzymajcie to i mam nadzieję, że wam się spodoba. Miłego dnia/nocy.
~Brychcio~
CZYTASZ
Niemożliwe
Ficção HistóricaCzy przyjaźń z lat szkolnych ma prawo przetrwać aż do dorosłości? Czy pomimo zerwania kontaktów i wbicia noża w plecy ma prawo powstać miłość? Jak można kochać osobę, której zarazem się nienawidzi? Wydaje się to niemożliwe... może jednak zdarzają si...