Rozdział siódmy Pov trzecia osoba

115 5 0
                                    

Od razu mówię nie umiem pisać w ten sposób, ale spróbujmy.

Zdenerwowany Rzesza po powrocie z kancelarii, od razu został napadnięty przez sześcioletniego malucha i został przytulony przez czternastolatka, uśmiechnął się lekko.
- To co dzieciaki? Cały dzień razem? Do wieczora?
- Tak!!! - krzyknęły uradowane dzieci
- A papiery, kancelaria? - zapytał starszy syn
- Nie potrzebują mnie tam teraz. - zbył go machnięciem ręki ojciec. Było to w sumie częściowo prawdą
Cały dzień spędzili bawiąc się i grając w gry. Rzesza dawno nie pamiętał czegoś takiego. Przez większą część ostatnich tygodni jak nie miesięcy siedział w kancelarii. Nie pamiętał ciepła rodzinnego domu. Nie pamiętał śmiechu swoich dzieci. A najgorsze było to, że nie pamiętał jak być... ojcem. To bolało go chyba w tym momencie najbardziej. Czuł się niepewnie rozmawiając z tymi młodymi ludźmi. Nie widział kiedy rośli na jego oczach. Było mu troszkę wstyd. Może ten czas spędzony teraz nie wynagrodzi dzieciom tego okresu bez ojca, ale może choć trochę naprawi relację? Tak upływały kolejne godziny...

***

Tymczasem w domu ZSRR sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Dzieciaki biegały po domu, na zmianę okładając się pięściami. Ich ojciec był tym już naprwadę zmęczony. Jedyny dzień, kiedy nie miał nic do podpisu, ani omówienia, oraz kiedy mógł odpocząć, te diabły biegały po całym domu drąc się w niebogłosy. Dzieci komunisty nie były tak ułożone jak dzieci Niemca.
- Gdzie ty spieldalas?! - krzyczał do Ukrainy wściekły Rosja - Jesce z tobą nie skońcyłem!
- Odpieldol się! - odkrzyknęła dziewczynka
- Usłyszę jeszcze jedno przekleństwo! - ojciec uniósł palec wskazujący - To cała czwórka szoruje podłogi w całym domu! Zrozumiano? - zapytał poważnie mężczyzna
- Co z nim lobimy? - zapytał Kazachstan
- Jak to "co"? - zdziwił się Rosja - Kneblujemy i do safy! - uniusł rękę w geście rewolucyjnym
- Nie zrobicie tego. - najstarszy Rosjanin nie podniósł wzroku znad książki
- Tak myślis? - zapytał z chytrym uśmieszkiem chłopczyk. W jednej chwili rzucił się na ojca, a ten zaskoczony nie ruszył się, by nie uderzyć młodego. W końcu chwycił go za kark i zaczął łaskotać syna dopóki ten nie odpuścił
- Młody, ja... to... WIEM. - podkreślił ostatnie słowo opiekun
Jednak zamiast złościć się na dzieci (z powodu bardzo miękkiego serca co do nich), wziął synka na barana i całą piątką ruszyli do bawialni.

Teraz zamierzam zrobić duży time skip. Także gotowi na podróż w czasie? Miłego dnia/nocy.

~Brychcio~

NiemożliweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz