Zgrzyt klucza w zamku domu wydał mi się piękną muzyką po całym dniu pracy. Westchnąłem głeboko. Już od progu słychać było tupot małych nóżek i krzyk młodego chłopaka.
- RFN! Nie biegaj! - mały chłopczyk otworzył drzwi przedpokoju i wtulił się w moją nogę
- Tata! - zawołał malec
- Cześć maluchu! - wykrzesałem z siebie ostatnie pokłady energii, krórej prawie nie miałem. Uniosłem dziecko na ręce
- Cześć tato... - przywitał się ze znacznie mniejszym entuzjazmem NRD - Co się stało? - zapytał widząc mój nieprzytomny wyraz twarzy. Nie mogłem mu powiedzieć prawdy. To niemożliwe by mógł to wiedzieć...
- Nic ważnego. - zbyłem go machnięciem wolnej ręki - A jutro idę na...
- Bankiet u USA... Tak pamiętam. Gadasz o tym od tygodnia.
- Zajmiesz się bratem?
- Jak mnie nie zje... - zażartował w stronę dziecka. Malec zaśmiał się serdecznie i wyciągnął rączki do nastolatka
- Jedliście kolację? - zawołałem z kuchni
- Tak! - odkrzyknął starszy syn
Sam byłem potwornie głodny. Jedyna rzecz jaką jadłem rano to kanapka. Nie sądziłem, że będziemy dyskutować tak długo. Nastawiłem wodę w czajniku. Stara kuchenka gazowa działała słabo, ale po co mam wyrzucać coś co się jeszcze nada? W międzyczasie ukroiłem kawałek chleba, posmarowałem resztką masła (zapomniałem o zakupach) i jak się później okazało nie było ani szynki, ani sera, ani nawet ogórków czy papryki.
- Masło mi wystarczy... - wymamrotałem sam do siebie
Czajnik przeszył ciszę w kuchni głośnym gwizdem. Otworzyłem szafkę z przyprawami i innymi przyborami do dań i napojów. Ze zdenerwowaniem stwierdziłem, że nie ma herbaty. Uderzyłem się z otwartej dłoni w twarz. Wziąłem głebszy wdech, który szybko przerodził się w ziewanie. Przelałem przegotowaną wodę do szklanki. Siadłem nad marną kolacją. Ukryłem twarz w dłoniach. Powieki same się zamykały, ale nie mogłem teraz spać. Mam przecież jeszcze mnóstwo dokumentów do podpisu... Nagle koniec... myśli rozpłynęły się, a ja... odciąłem się od świata zewnętrznego...***
- Tato... - usłyszałem szept - Tato... - głos powtórzył się
- Mmmm... - mruknąłem tylko
- Idź spać do łóżka... - kolejne trącenie w ramię. Podniosłem głowę. Coś lepkiego obklejało mój policzek. Kromka z masłem przylepiła się do mnie. Oderwałem ją z twarzy i spojrzałem na syna
- RFN śpi? - zapytałem ochrypłym głosem
- Już dawno... - szepnął - Ty też idź...
- A dokumenty?
- Poczekają do jutra. Nie uzupełnisz ich przecież w takim stanie. - wskazał na mnie
Ucałowałem go lekko w czoło. Kto wymyślił moją sypialnię na samej górze? Odpowiedź dałem sobie sam. Ja na to wpadłem. Padłem na łóżko, nie zważając na mundur, ani na to, że dokumenty leżały sobie w mojej teczce. Nie miałem teraz siły o czym kolwiek myśleć. Nie przypuszczałem, że praca może tak wykończyć...Rozdział dość długi tym razem. Natchnęło mnie na wieczór. Mam nadzieję, że się spodoba. Miłego dnia/nocy
~Brychcio~
CZYTASZ
Niemożliwe
Fiction HistoriqueCzy przyjaźń z lat szkolnych ma prawo przetrwać aż do dorosłości? Czy pomimo zerwania kontaktów i wbicia noża w plecy ma prawo powstać miłość? Jak można kochać osobę, której zarazem się nienawidzi? Wydaje się to niemożliwe... może jednak zdarzają si...