Środa zbliżała się wielkimi krokami. Zdobycie nowych sojuszników było dla mnie nie małym osiągnięciem. Teraz miałem już tylko jeden problem na głowie. I nie, nie była to papierologia. Dzieci po ostatniej wizycie Rzeszy u mnie pocięły jego mundur. Miałem im to strasznie za złe. Sam obiecałem sobie w duchu, że załatwię przyjacielowi nowy. Okazało się, że nie będzie to za łatwe. Nie wiedziałem jaki rozmiar nosi. Trochę głupio by było, gdybym dał mu za mały mundur, albo co gorsza za duży. Po długich przemyśleniach zrezygnowałem z odkupienia ubrania. Postawiłem na czekoladki. Wieczorem 22 sierpnia kiedy kładłem się do łóżka, moja najmłodsza córka Ukraina weszła do sypialni i siadła na łóżku naburmuszona.
- Co tam curuś?
- Losja jest głupi! - wziąłem głeboki wdech by się nie denerwować zbyt szybko
- Co znowu wyprawia?
- Mówi, ze skolo jest najstalszy to będzie decydował o zasadach w pokoju...
- A ty... czemu wszyłaś?
- Nie gadam z debilami...
- Ok? - powiedziałem do niej niepewnie - To gdzie zamierzasz spać? - uniosła na mnie błagalnie oczy
- Mogę u ciebie?
- No dobra... właź, ale bez wygłupów! - ostrzegłem
- Dobrze tato... dobranoc
- Dobranoc curuś... - cmoknąłem ją lekko w czoło
Ułożyła się obok mnie i zasnęła dość szybko. Głaskałem ją po głowie. Kiedy cała ta dzieciarnia tak szybko urosła?***
Zbudziłem się ze snu zlany potem. Śnił mi się koszmar... znowu... Nie pamiętałem o czym był, tylko wiedziałem, że mi się przyśnił. Ukraina leżała wtulona w kołdrę, zagarniając ją całą dla siebie. Westchnąłem ciężko. Za oknami zaczynało szarzeć. Dochodziła więc czwarta. Ziewnąłem przeciągle. Znowu ułożyłem się obok córki. Gapiłem się w sufit i próbowałem zasnąć, ale nic z tego nie wyszło. Leżałem wpatrzony w tylko sobie znajomy punkt. Byłem lekko zdenerwowany. Za niedługo mieliśmy spisać pakt z Rzeszą. Oboje chcieliśmy tego samego - odzyskać utracone granice naszych ojców, ale Rzesza dążył do tego chyba bardziej. Leżałem pogrążony w tych myślach.
- Jest dla mnie jak brat... - mruknąłem do siebie po cichu
Po pewnym czasie oczy same zaczęły się kleić. Przegapiłem moment kiedy znowu zasnąłem.***
Budzik zadzwonił punkt ósma. Zerwałem się z posłania. Ukraina zerwała się zaraz za mną.
- Co się dzieje tato?
- Nic... śpij...
Sam wstałem na równe nogi. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem najlepsze ubranie jakie miałem. Zaczesałem włosy palcami do tyłu, założyłem opaskę na oko i uszankę. Pogłaskałem córkę po głowie i wyszedłem z sypialni. Poprawiłem krawat. Zszedłem na dół do pomieszczeń biurowych. Zawiadomiłem szofera i wyszedłem z dworku. Sprawdziłem czy mam upominki dla Rzeszy. Odetchnąłem z ulgą, kiedy wyciągnąłem z torby bombonierkę i dobry alkohol. Wsiadłem do auta.***
Spodziewałem się, że dom mojego przyjaciela będzie duży, ale gdy dojechałem na miejsce zaskoczyłem się ogromnie. Jego dom był stary, można by rzec, że walił się właścicielowi na głowę.
- To na pewno tutaj? - zapytałem z niedowierzaniem szofera
- Tak towarzyszu. Nic nie przeoczyłem.
Zlustrowałem chatę sceptycznym wzrokiem. Wziąłem torbę do ręki i wyszedłem z samochodu. Przeszedłem przez ogrodzone podwórko i stanąłem na ganku. Zadzwoniłem na dzwonek. Drzwi otworzył mi sam Rzesza.
- ZSRR! - krzyknął Rzesza
- Rich! - dodałem
- Co? - zaśmiał serdecznie - nigdy mnie tak nie nazwałeś
- Em... - zmieszałem się - tak jakoś wyszło...
- Coś ty się tak odpicował?
- Ja... - przyjaciel przewrócił oczyma i pociągnął mnie za rękę do środka.
Przyjżałem się mojemu przyjacielowi. W przeciwieństwie do mnie Rzesza nie był ubrany ani trochę elegancko. Zwykła koszula i krótkie spodnie na szelkach. Tak jak na starej fotografii.
- My mieliśmy spisać pakt, co nie?
-Oh... uspokój się. Wszystko w swoim czasie. - z góry dobiegł mnie tupot nóg
- Kto przyszedł tato? - zapytał młody chłopak. Na oko nastolatek
- NRD... zawołaj brata. - zawołał do chłopaka Rzesza
- Dobrze tato... - znowu wbiegł na górę
- Oh... no tak... mówiłem ci, że mam dwójkę synków?
- Tak... wspominałeś - tupot dwóch par nóg niósł się po domu
- Wydajesz się spięty Rus... - odezwał się Rzesza
- Rus? - zaśmiałem się tak jak Rzesza do mnie po nazwaniu go Rich
- Em... - zarumienił się i uciekał ode mnie wzrokiem - tak... jakoś... wyszło? - zarumienił się jeszcze bardziej
- Dzień dobry panu. - uśmiechnął się do mnie nastolatek
- ZSRR... to mój starszy syn NRD.
- Cześć. - usmiechnąłem się serdecznie do chłopaka i podałem mu rękę. Odwzajemnił mój uscisk
- A to jest... RFN. - wskazał na malca, przytulającego się do jego nóg - Jest trochę nieśmiały.
- Cześć maluchu. - również podałem mu dłoń, ale ten cofnął się szybko
- No nic... - klasnął w ręce Rzesza - Chodź do kuchni.
Zaprowadził mnie do pomieszczenia, które również wyglądało jakby miało się zaraz rospaść. Nie zamierzałem pytać go o ten styl budowli. Siadłem przy drewnianym stole.
- Kawy? Herbaty? - zapytał
- Wiesz... ja też coś przyniosłem. - wyciągnąłem bombonierkę i mocne słodkie wino
- Ale tak w południe?
- A kto powiedział, że chcę to teraz otworzyć? To dla ciebie... - z wypiekami na twarzy podałem mu pudełko i butelkę.
- D-dziękuję... - zarumienił się młodszy
Zimny dreszcz przebiegł mnie od czubka głowy do stóp
- To za... mundur... - uniosłem się na palcach i opadłem delikatnie
- Naprawdę nie trzeba było... - zarumienił się jeszcze bardziej - To kawa czy herbata?***
Było naprawdę przyjemnie. Siedzieliśmy długi czas w kuchni rozmawiając na temat naszych starych wyczynów z młodości.
- Miło było... - zerwałem się od stołu - Ale moglibyśmy ten pakt podpisać
- Tak... masz rację. - Rzesza sam zerwał się na nogi i wyszedł gdzieś. Wrócił po chwili z papierami w ręce. Podsunął mi je pod nos. Przeleciałem po nich wzrokiem.
- "W wypadku wojny polsko-niemieckiej stanę po stronie niemieckiej"?
- No o to chyba chodzi? Staniesz po mojej stronie.
Przejrzałem to jeszcze dokładnie. Nic podejrzanego tam nie znalazłem. Podpisałem dokument swoim autografem. Rzesza był ucieszony, że to podpisałem.
- Taka okazja... wymaga niezwykłych obchodów. - otworzył wino, które mu przyniosłem
Wyciągnął z szafki kieliszki. Nalał mnie, a potem sobie. Stuknął tylko mój kieliszek i przechylił do ust. Ja zrobiłem to samo. Obyło się bez większych toastów. Nie mam pojęcia kiedy Rzesza wylewał resztkę wina do mojego naczynia.
- Chyba jusz starszy... - mruknąłem pijany
- To... koniec... - dodał
Młodszy wstał z krzesła i podszedł do mnie. Siadł okrakiem na moich kolanach. Zaplótł ręce wokół mojej szyi, a czoło przybił do mojego.
- Ich liebe dich... - mruknął
- Znowu świrujesz...
- Nie! - patrzył na mnie chwilę, po czym... złożył soczysty pocałunek na mych ustach
Nie byłem w stanie uwolnić się z uścisku i tylko odwzajemniłem całus. Wepchnąłem mój język do jego ust. On chyba tylko na to czekał. Zrzucił moją marynarkę i rozpiął lekko guziki mojej koszuli.
- Ić spać szo? - zapytałem go
- Tylko z tobą. - zaśmiał się głupawo
Zaciągnął mnie do sypialni i pchnął mnie na łóżko. Bezwładnie odbiłem się od materaca i w końcu leżałem patrząc na Rzeszę. Siadł na mnie w okraku. Po chwili jednak położył się na mnie. W końcu usiadłem, a tamten sturlał się. Siadł pochwili tak, że obejmował swoimi nogami moją talię. Szybko chwycił moją głowę w ręce i znów zaczęliśmy się całować. Ze zmeczenia i od ilości alkoholu gospodarz padł na łóżko i zasnął. Ułożyłem się obok niego. Popatrzyłem na zegarek była szesnasta. Rozciągnąłem się na łóżku i objąłem przyjaciela ramionami, a nogę położyłem na jego brzuchu. Zasnęliśmy wtuleni w siebie.Moi drodzy ten rozdział to dla mnie jest potęga i jestem z siebie dumna. Mam nadzieję że wam się spodoba. Życzę miłego dnia/nocy.
~Brychcio~
CZYTASZ
Niemożliwe
Ficção HistóricaCzy przyjaźń z lat szkolnych ma prawo przetrwać aż do dorosłości? Czy pomimo zerwania kontaktów i wbicia noża w plecy ma prawo powstać miłość? Jak można kochać osobę, której zarazem się nienawidzi? Wydaje się to niemożliwe... może jednak zdarzają si...