Wieści z radia nie były dobre. Niemcy zaatakowały Polskę. Również to planowałem, ale ten dzieciak ma sojusze z Zachodem. Zawsze liczą się tygodnie. Jeśli do tego czasu Brytania i Francja nie pomogą, to droga wolna. Tylko teraz czekać. Przechadzałem się po biurze dumny jak paw. Mam plan... i nie cofnę się od jego realizacji. Mój wzrok znów padł na zdjęcie w ramce. Rzesza... nasza rozmowa sprzed dwóch dni. Raczej kłótnia. Chwyciłem zdjęcie pogrążyłem się głęboko w myślach i wspomnieniach. Z tego stanu wyrwał mnie podwładny. Zapukał w uchylone drzwi.
- Proszę... - machnąłem dłonią na zgodę
- Towarzyszu. - zaczął niepewnie
- Tak? - spytałem
- Ktoś do was. - szybko dodał
- Wpuścić. - odparłem stanowczym i zimnym głosem. Do pokoju wszedł ktoś. Jego kroki były delikatne, niczym kroki zwierzęcia. Odwróciłem się szybko
- Rzesza! - uśmiechnąłem się. Podszedłem do niego, przytuliłem i uniosłem do góry. Tamten tylko zarumienil się
- Tak też się cieszę, że cię widzę.
- Podobno zaatakowałeś Polskę... - spoważniałem
- Tak... już był na pierwszych "badaniach". A twoje wojska? Kiedy atakują?
- Pamiętaj, że ten małolat ma sojusze z Francuzami i Anglikami. - tamten westchnął
- Tak...
- Ja nie chcę się w to mieszać, póki nie wiem czy nie pomogą.
- Jasne... - odparł z lekką ironią
- Obiecuję, że uderzę. Jeszcze we wrześniu.
- A nasz pakt? Już zapomniałeś?
- Nie... - zmieszałem się - Po co tu przyszedłeś? Przypominać mi błędy?
- Czyli zostawiasz mnie z jego sojusznikami, ja zostanę upokorzony, a ty wyjdziesz jako król? - chwyciłem go za ramiona i potrząsnąłem nim
- Posłuchaj mnie! Chcesz wygrać wojnę?! - kiwnął głową
- Ale! - przytkałem mu usta dłonią. Zbliżyłem się do jego twarzy
- Zamknij się... - usunąłem dłoń z jego ust i wvzepiłem w nie swoje
Odwzajemnił to. Chwycił mnie za szyję. Widać, że się spiął. Wszystkie jego mięśnie naprężyły się. Przejechałem palcem wzdłóż jego kręgosłupa. Zadrżał lekko. Puścił mnie na chwilę. Popatrzył na moje oko. Zdjął uszankę i rzucił ją w kąt.
- Ej! - krzyknąłem
Nie odezwał się, tylko wrócił do pocałunki. Wczepił rękę w moje włosy. Próbował owinąć mnie nogami w talii. Chwyciłem go za udo. Drugie też. Uniosłem go. Przesunąłem dłonie na jego pośladki. Gdy tylko to poczuł, odkleił usta i spojrzał niepewnie na moje ręce. Odwróciłem się i usadziłem go na biurku. Byłem pomiędzy jego nogami. Przełknął głośno ślinę. Rumieńce wpełzły na jego twarz. Przysunąłem się bliżej do niego. Ten stracił równowagę i położył się. Zawisłem nad nim. Przybliżyłem się do niego. Czułem jego oddech na policzku. Przyspieszony oddech. Zamknął oczy. Wręcz je zacisnął. Pisnął cicho. Zrobił się jeszcze bardziej czerwony. Przeczesałem jego włosy. Wyginał się nienaturalnie na biurku. Chwyciłem go za podbródek. Odsunąłem się od niego. Ten podniósł się ostrożnie. Zaraz wrócił do swojego normalnego stylu. Stanął pewnie, założył ręce za plecy i chrząknął jeszcze. Uspokoił oddech i posłał mi karcące spojrzenie.
- Co robisz idioto?! - krzyknął
- Nic. - odparłem tonem jakim ewidentnie go zdenerwowałem
- Dobrze wiesz, że to nie czas na takie rzeczy! - unosił się - Wojna! Mamy wojnę dla twojej świadomości!
- Wiem to. - odparłem spokojnie - Wesprę cię. - szybko odwrócił się ode mnie. Zaczął mamrotać pod nosem
- Czyli nie idziesz ze mną? - zapytał
- Nie. - odparłem stanowczo
Miał dziwny wyraz twarzy. Pokiwał szybko głową.
- Tak... - zironizował - Grzej sobie ten tyłek, a mnie na front z tymi zdziczałymi Polakami! - odwrócił się napięcie
- Rzesza! - łzy zebrały się w moich oczach
Kiedy on się taki stał? Nawet się nie pożegnał.~~~~~~~~~~~~~~~
Hejcia! To kolejny rozdział. Mam nadzieję, że się wam spodoba! Miłego dnia/nocy.
~Brychcio~
CZYTASZ
Niemożliwe
Ficción históricaCzy przyjaźń z lat szkolnych ma prawo przetrwać aż do dorosłości? Czy pomimo zerwania kontaktów i wbicia noża w plecy ma prawo powstać miłość? Jak można kochać osobę, której zarazem się nienawidzi? Wydaje się to niemożliwe... może jednak zdarzają si...