🥀~Rozdział 17~🥀

52 20 2
                                    

🥀~Krzyk~🥀

Perspektywa Blooda

Odkąd pamiętam nigdy nie lubiłem kłamców. Nawet jeśli miałoby to być w dobrej woli, to nadal to nie była prawda. Może stało się tak ponieważ cały czas byłem okłamywany w dzieciństwie...?

Kiedy zobaczyłem, że jej nie ma byłem przerażony. Miałem w głowie już najgorsze scenariusze, ale gdy zobaczyłem jak bez niczego wchodzi do środka, krew się we mnie zagotowała.

— Przepraszam, naprawdę przepraszam. Ale musiałam tam iść przyniosłam potrzebne rzeczy. Teraz możesz odłazić sobie ranę i mieć porządny bandaż, jeszcze mam ciepłą...

— Zamilcz! — krzyknąłem, a ona skuliłam się. — Nawet nie wiesz co mogło się stać. Na ulicach nie tylko jest mafia, ale i inni gorsi mężczyźni, co czekają na takie dziewczyny. Nikt by cię nie ochronił!

— Chciałam dobrze — wyszeptała i spuściła głowę.

— Najgorsze, że ktoś mógł cie śledzić i wejść tutaj. Nie dość, że zabrałaś moją broń... Ty w ogóle wiesz jak trzeba się nią posługiwać? — warknąłem.

Dziewczyna już nic nie mówiła, ale jej mowa ciała zdradzała wszystko. Może nie powinni em tak krzyczeć na nią, ale bałem się, że mogę ją stracić, a tego bym sobie nigdy nie wybaczył.

— Przepraszam — wyszeptałem i poklepałem miejsce obok siebie.
Livianna niepewnie usiadła obok mnie i na sekundę dostrzegłem łzy na jej policzkach.

— Masz rację, jestem idiotką, co ja sobie myślałam — wyszeptała, a ja weschnąłem.

— Co tam jeszcze wzięłaś? — zapytałem, a ona choć trochę się rozpromieniła.
Położyła apteczkę obok mnie, po czym zaczęła wyciągać jedzie i ciepłe napoje.

Z apteczki wziąłem bandaż i płyn, po czym zacząłem leczyć ranę. Livianna w tym czasie podała mi kanapkę i nalała cieplej herbaty. Już nie pamiętam kiedy jadłem dobry posiłek, nie wziętego z śmietnika.

— Dziękuję za to. Może było to głupie, ale najważniejsze, że nic ci nie jest. Na skoczyłem na ciebie, bo się bałem.

— Ja też przepraszam, już nie będę tak robić. Ale wiedziałam, że apteczka na pewno się przyda.

— Ja nie znoszę kłamstw, od małego byłem oszukiwany przez najbliższych. Kiedy zobaczyłem jak wchodzisz, a obiecałaś, że będziesz tutaj cały czas coś we mnie pękło — wyszeptałem.

— Błędy rodziców są nie wybaczalne nie które. To oni nas kształtują. Jednak jak już dorośniemy tak w pełni sami będziemy podejmować decyzje, nie musimy w cale się na nich wzorować — wyznała, a ja kiwnąłem głową.

— Nie których sytuacji nie da się tak po prostu wyrzucić z głowy. One są już częścią nas, wracają jak demony, żeby się tym napawać.

— Tak...

Tą odpowiedź wystarczyła, żeby każde z nas pogrążyło się we własnych myślach. Bycie słuchaczem jest dobre w tedy, gdy się miało podobną historię...

*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐁𝐢𝐜𝐢𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz