🥀~Rozdział 25~🥀

48 17 2
                                    

🥀~Więzienie~🥀

Perspektywa Blooda

  Każdy powinien być wolny na tym świecie, ale prawda była taka, że tak łatwo nie jest. Nasze myśli doprowadzają nas często za kraty. Stajemy się więźniami własnych czynów. Najgorsze są właśnie nie widoczne bariery ich tak łatwo się nie da zniszczyć, jakby ktoś mógłby tak uważać.

Kiedy się obudziłem pierwszą moją myślą było znalezienie dziewczyny, cała głowa mnie bolała, ale gdy zobaczyłem Livianne odetchnąłem z ulgą. Leżała na ziemi i chyba spala, chciałem do niej podejść, ale uniemożliwiły mi w tym łańcuchy.

Skrzywiłem się na to wszystko, byliśmy więźniami, ale to nie było jeszcze takie złe. Najgorsze było to, że trafiliśmy do rąk osoby, którą chciałem pierwsza zniszczyć. Próbowałem się wydostać, ale jie było tak łatwo.

Co kilka chwil ktoś przechodził i zaglądał do środka czy byliśmy na pewno. Widziałem minę mężczyzn, którzy patrzyli na nas. Nie którzy z nich byli po prostu zastraszani, mieli też swoje rodziny i bardzo często dlatego tak postępowali, a nie inaczej, nie winiłem ich, też bym pewnie tak zrobił.
Naszą cele oświetlało jasne światło księżyca, które wpadało przez małe okienko.

Próbowałem sobie wszystko przypomnieć, ale jak na złość miałem pustkę w głowie. Pierwsze co to do mojej świadomości wróciło wspomnienie mężczyzny, który celował do nas z broni. Musiałem oddać swój pistolet, a potem wszystko poszło szybko. Jeden z dryblasów złapał za Livianne, widziałem jak się broniła, ale to niewiele dało, ja również starałem się walczyć, ale dostałem w głowie.

Skrzywiłem się na to wszystko, ale gdy dostrzegłem, że dziewczyna zaczyna się podnosić starałem się uśmiechnąć.

— Blood? — wyszeptała, a ja podszedłem do niej na tyle ile pozwalał mi łańcuch.

— Jestem obok ciebie. Nic ci nie jest? — zapytałem, ale gdy tylko się odwróciła w moją stronę dostrzegłem na jej policzku siniak. Przysiągłem sobie, że oni wszyscy za to pożałują.

— Wszystko w porządku — wyznała. —Porwali nas prawda? — dostrzegłem, że w jej oczach zaczynają się pojawiać łzy.

— Przepraszam, to moja wina, zawiodłem ciebie. Gdybym był bardziej ostrożny — powiedziałem i czułem jak poczucie winy zaczyna mnie całego wypełniać.

— To nie jest twoja wina wcześniej czy później i tak nas by dorwali, a gdybyś mi nie pomógł już wcześniej. Sama bym nie dała rady, pewnie cały czas siedziałaby w mieszkaniu i czekałabym na mamę, nie doczekała bym się na nią. Za nim mogłabym cokolwiek zrobić złapali by mnie — wyznała, a ja się skrzywiłem.

— Wydostaniemy się stąd. Jak sądzę Adreinne nie ma jak na razie r. Zyskamy trochę czasu, ale jesteśmy pod obserwacją. Będzie trudno, ale uda nam się.

Chciałem w to wierzyć i nie dopuszczać myśli, że to jest już przegrana. Jednak nadzieja umiera ostatnia, czyż nie...?

****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

"𝐁𝐢𝐜𝐢𝐞 𝐬𝐞𝐫𝐜𝐚"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz