𝟹

93 11 10
                                    

-Biegiem!- krzyknął brunet, chwytając nadgarstek niższego który zszokowany bał się obrócić. Padły dwa strzały a moment później krzyki mężczyzn ucichły.

-Park Seonghwa!- na wspomnienie swojego imienia, starszy spanikował. Czyżby oni jeszcze nie wiedzieli? A może tylko udawali głupich?

Seonghwa postanowił nie ryzykować oraz wciągnął szatyna do auta kiedy tamci zaczeli biec w ich kierunku. Właściciel pojazdu obrócił się z przerażeniem a czując pistolet przy swojej głowie, przełknął.

-Jedź! Natychmiast!- krzyknął brunet widząc iż jeszcze moment a mężczyźni dostaną się do samochodu. Nieznajomy bojąc sie o swoje życie posłuchał i dopiero kiedy tamci byli daleko w tyle, Park odetchnął. -Nie zabije cie jeśli posłusznie zrobisz co rozkaże. Podam ci teraz adres pod który jak najszybciej masz nas zawieźć. Po wszystkim odjedziesz i zapomnisz o całej sytuacji albo moi ludzie cie znajdą. Jasne?- upewnił się a widząc niepewne skinięcie, coś w nim pękło. -Używaj słów kiedy do ciebie mowie-

-T-tak- wyjąkał najstarszy

-Jesteś ranny?- rzucił od niechcenia. A Hongjoong bez problemu zauważył jak humor bruneta drastycznie się zmienił

-Nie- odfuknął nie chcąc go denerwować. W końcu to z jego winy zostali zauważeni. Po jego słowach nastała cisza towarzysząca im już do końca podróży

-Pamiętaj. Jeśli ktokolwiek się dowie, już nie żyjesz- warknął jeszcze Park zanim wysiadł z samochodu. -Za pięć minut mamy pociąg. Idealnie- dodał do szatyna który zdezorientowany rozglądał sie wokół

-Już mówiłem że nigdzie z tobą nie jade- przypomniał kiedy wyższy odpalał papierosa

-Ta? Więc przygotuj się że następna kula oddana przez ten cholerny gang wyląduje w twojej głowie- warknął zirytowany -Przestań wreszcie zachowywać się jak bachor i rób co mówie. Uratowałem ci życie i jak mi sie odwdzięczasz?- kontynuował zaciągając się papierosem

-Wcale cie o to nie prosiłem- odsyknął niższy

-I to jest twój jedyny argument- zauważył słusznie Seonghwa ruszając w kierunku stacji

-Pojade z tobą ale na miejscu się rozdzielimy i nigdy więcej nie chce o tobie słyszeć- to było ostatnim co padło między nimi do momentu kiedy wsiedli do pociągu. Hongjoong tak naprawdę nie miał pojęcia gdzie jadą i jakie są zamiary starszego. Pragnął za to pozbyć się go przy najbliższej okazji. Przekonał się już że nie może ufać nikomu. Z tą myślą przymknął oczy chcąc odpocząć.

Obudziło go szturchanie w prawy bok. Zdezorientowany zerwał się z miejsca tylko po to żeby zauważyć ten kpiący uśmieszek.

-Nienawidzę cie- wychrypiał zaspanym głosem

-Już to słyszałem samolubie. Wysiadamy na najbliższej stacji. Ktoś doniósł że jedziemy do Busan- oznajmił poważniejąc

-Znowu ucieczka? Ile to będzie trwało? Jaki w ogóle masz plan?- dopytał młodszy marszcząc brwi

-Zatrzymamy się w małym miasteczku, znajdziemy bezpieczne miejsce i przygotujemy się na zemstę. Mam zamiar powrócić do Seulu silniejszy i zamordować każdego jednego członka pieprzonej mafi- oznajmił

-Obudź sie- prychnął jedynie Hongjoong wychodząc z przedziału

Tak jak Seonghwa zapowiadał, wysiedli na najbliższej stacji. Hongjoong wciąż był zdezorientowany kiedy utykał na jedną nogę. Przechadzali się wybrzeżami miasteczka, obserwując naturę wokół siebie i Kim naprawdę myślał że nie wytrzyma dłużej tej niezręcznej atmosfery.

𝐓𝐔𝐑𝐁𝐔𝐋𝐄𝐍𝐂𝐄 | 𝑆𝑒𝑜𝑛𝑔𝐽𝑜𝑜𝑛𝑔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz