𝟿

83 14 4
                                    

Drzwi otworzyły się z głośnym skrzypnięciem, ukazując wnętrze małego domku w ciemności wyglądającego dość niepokojąco. Hongjoong pewnie przekroczył próg, obracając się do wyższego bruneta który w przeciwieństwie do Kim'a, miał wiele wątpliwości.

-Czuj się jak u siebie- zakpił młodszy a Park bez słowa dołączył do niego, zamykając za sobą drzwi.

-Mówisz jakby to był twój dom- prychnął

-No gdyby patrzeć na to od innej strony to jest mój dom. Po śmierci ciotki otrzymała go moja matka. A skoro jestem jej jedynym dzieckiem to sądze że mam największe prawo do nazywania tego miejsca moim- odpowiedział pomijając część o swoich obawach dotyczących jego matki. Wciąż nie był pewien czy kobieta przeżyła i to naprawdę szczerze go przerażało. Oddanie życia za człowieka zwanego jego ojcem byłoby największą głupotą na świecie.

-Skoro tak mówisz- Seonghwa zbył go wzruszając ramionami zanim podszedł do najbliższego włącznika światła. Zaskoczeniem nie było to że nic sie nie zmieniło.

-Ty to jednak głupi jesteś. Skąd w domku nie odwiedzanym od kilkunastu lat miałby być prąd?- wyśmiał go młodszy

-Tylko się upewniałem zjebie- odwarknął drugi. Rozejrzał się wokół siebie, próbując dostrzec coś w ciemności. Widział niewyraźne kontury mebli okrytych białymi płachtami oraz kilka przedmiotów znajdujących się przy wejściu takich jak na przykład ciemna popielniczka którą Park zapisał sobie w pamięci na później.

-Pamiętam że jak byłem mały, w salonie zawsze leżały latarki którymi oświetlało się drogę do piwnicy żeby włączyć prąd. Wtedy był opłacony więc teraz nie mamy na co liczyć. Ale hej, mamy latarki- oznajmił Hongjoong po czym ruszył przed siebie wciąż utykając na ranną nogę.

Zmieszany Seonghwa momentalnie ruszył za nim, ukrywając towarzyszący mu niepokój. Opuszczony dom zmarłej kobiety nie brzmiał jak idealne miejsce do nocowania. Jaki jednak miał wybór kiedy właśnie on ratował go przed śmiercią z rąk mafii.

-O i proszę. Jeszcze działają!- niemal pisnął Kim kiedy dorwał cztery latarki w tym jedną zepsutą. -Trzeba będzie poszukać jakichś świeczek żeby za szybko nie wyczerpać latarek. Chyba tak będzie najrozsądniej. Ale to już jutro bo dzisiaj i tak idziemy spać. Jestem padnięty- mówił pod nosem.

-Najpierw to trzeba zmienić opatrunek na twojej nodze. Mocno ją dzisiaj nadwrężyłeś- wtrącił brunet, ściągając plecak z ramienia

-Sam zdecyduje kiedy będzie na to czas. Nie rozkazuj mi- odwarknął jedynie wciąż wściekły o wcześniejszą bójke. -Jutro z rana zaczynamy nasze treningi. Szukaj po szafach to może znajdziesz jakieś ubrania na zmiane- dodał jedynie zanim rzucił się na okrytą białą płachtą kanapę.

I mimo jego słów, Park chwycił jedną z latarek oraz powolnie zaczął wyjmować przedmioty potrzebne mu do opatrzenia młodszego. Ignorował już fakt tego że najchętniej przeprosiłby Kim'a za wiele obtarć oraz siniaków które przez niego pokrywały ciało młodszego. Wiedział że Hongjoong musi być w pełni sił jeśli miał wykorzystać go do pomocy w zabiciu szefa mafii. I wtedy też postanowił za wszelką cenę opanować ochotę uderzenia szatyna następnym razem kiedy ten go zdenerwuje. Przecież mógł panować nad emocjami, prawda?

Odpowiedź przyszła szybciej niż sie spodziewał, a mianowicie kiedy Kim zaczął się z nim szarpać kiedy ten starał się zmusić go do pokazania mu rannej nogi.

-Kurwa!- wrzasnął tracąc cierpliwość

-A moje imię znasz więc nie będę się przedstawiał- zakpił młodszy, wspinając się po drewnianych schodach które skrzypiały niesamowicie przy każdym ruchu młodszego. A brunet nie miał innego wyboru jak biec za nim.
Seonghwa zdążył znienawidzić Kim Hongjoonga.

𝐓𝐔𝐑𝐁𝐔𝐋𝐄𝐍𝐂𝐄 | 𝑆𝑒𝑜𝑛𝑔𝐽𝑜𝑜𝑛𝑔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz