19

60 15 16
                                    

-Przysięgam że kiedyś cie zabije Park- warknął zirytowany Hongjoong kiedy już czwartą godzinę obserwowali z krzaków przystanek autobusowy

-Siedź cicho marudo. Zostały jeszcze dwa autobusy. Jeśli nimi nie przyjedzie to przyznam ci racje chociaż chuj ci w dupe- odsyknął zrezygnowany brunet. Przez ostatnie godziny jedyne co robił to na nowo kłócił się z szatynem siedzącym na grubej gałęzi jednego z drzew

-Dzięki tobie znaleźliśmy się blisko drogi, z dala od naszego poprzedniego schronienia. Jeśli spadnie deszcz, osobiście zrobie sobie parasolkę z twojej skóry- kontynuował młodszy, próbując wzbudzić w drugim poczucie winy jeszcze bardziej.

-Mówisz jakbyś był w stanie mnie chociażby powalić. Jesteś ode mnie niższy i lżejszy a co najważniejsze młodszy. Gdzie mój należyty szacunek?- prychnął równie podirytowany Seonghwa. Jednak drugi już mu nie odpowiedział. Zamiast tego zmarszczył brwi, wpatrując się w obiekt po swojej lewej

-Zamilcz. Jedzie autobus- zciszył lekko głos, odsuwając się od grubego pnia na którym się opierał.

Brunet natychmiastowo spojrzał w kierunku ulicy gdzie rzeczywiście odnalazł upragniony pojazd. Dobijała właśnie dwudziesta trzecia i Park miał nadzieje że ta informacja nie będzie jedyną korzyścią którą otrzymają z przybycia autobusu.

-Między miastami- szepnął nagle Hongjoong. A brunet spojrzał na niego jakby conajmniej coś go właśnie opętało. -W takich autobusach nie ma kamer. Dlaczego więc do kurwy od czterech godzin siedzimy na drzewie!?- krzyknął oskarżycielsko

-Żeby nikt nas nie zadźgał od tyłu na przykład!?- drugi również odpowiedział krzykiem, jednak na tyle cichym aby żaden dźwięk nie rozległ się zbyt daleko

-Jesteś głupi- załamał się Kim, schodząc z drzewa

A Park zamiast odpowiedzieć, wpatrywał się w przystanek z którego odjeżdżał już autobus. Momentalnie na jego twarzy pojawił się uśmiech kiedy zaskoczył z gałęzi, niemal skręcając przy tym kostkę. Równało się to z cichym prychnięciem szatyna co zignorował.

-Jest- tym razem to on szepnął mimo iż było to zbędne

-Jesteś pewien że to ten? Będziemy mieli nieźle przesrane jak pomylisz osobe- zakpił młodszy, będąc jednak pewnym iż to właśnie na niego czekali. Wszystko na to wskazywało. Wysoki zakaptutrzony mężczyzna kręcił się w koło zaniepokojony, tak jakby ktoś miał go conajmniej aresztować. Trzymał dłoń w kieszeni czarnej bluzy, najprawdopodobniej ściskając w niej broń. A kiedy lekko obrócił się w strone lasu, zauważył blond kosmyki oraz ogromne przerażenie na jego twarzy. Przez sekundę Hongjoong zobaczył w nim siebie kiedy wracając do domu, zastał tam nieznajomych mężczyzn.

-Widzisz? A nie mówiłem ci że sie tu zjawi?- zadowolony z siebie Park stanął dumnie, jednak nie otrzymał ani jednego spojrzenia. Zauważył wtedy jak dokładnie niższy skanuje przybyłego chłopaka wzrokiem. Zdecydowanie Kim Hongjoong nadawał się na dobrego lidera.

-Ruszamy- oznajmił jedynie drugi, nie czekając na bruneta. Kierował się w strone przystanku za którym stał spanikowany chłopak. Sam nie wiedział jak zacząć ich rozmowę. Jednak wiedział jedno - jak wielka jest chęć zemsty nastolatka. Dlatego też nie zastanawiając się dłużej, dobrał idealne słowa. Okropnie poważne, a jednak z nutką komizmu tak aby nie wystraszyć chłopaka.

Stanął zaraz za nim a jego zwinność nie pozostawiła nawet szelestu. To samo stało się w przypadku Parka który z poważnym wyrazem twarzy oraz nożem w ręku na wszelki wypadek, znalazł się obok szatyna. To wtedy padły te słowa. Słowa które tak drastycznie zmieniły ich przyszłość.

𝐓𝐔𝐑𝐁𝐔𝐋𝐄𝐍𝐂𝐄 | 𝑆𝑒𝑜𝑛𝑔𝐽𝑜𝑜𝑛𝑔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz