Rozdział 11

328 29 22
                                    

Późniejszym rankiem Lo'ak tak jak obiecał zjawił się przed Marui Tsireyi, aby pomóc dziewczynie w oswojeniu Ri'sieny z Ilu. Niebieskooka uśmiechnęła się do niego na powitanie, po czym wspólnie ruszyli do chatki nieznajomej.

- Ri'siena - zawołała Tsireya, będąc przed Marui dziewczyny, która po chwili wyłoniła się z wnętrza domu. - Hej, jestem Tsireya, a to mój przyjaciel Lo'ak.

- Hej - odezwał się chłopak unosząc na chwilę dłoń ku górze, natomiast nieznajoma nie odezwała się do nich ani słowem. Stała przed nimi patrząc się na nich pustym wzrokiem.

- Mój ojciec, Tonowari mówił, abym pokazała ci trochę wioski i oswoiła cię jednym z Ilu - oznajmiła dziewczyna, czekając na jej reakcję.

- Aaa - rzuciła bez życia, po czym ruszyła za nimi, wiedząc że nie ma innego wyboru.

Tsireya zaczęła oprowadzać ją po wschodniej części wioski, opowiadając ciekawostki o minionych miejscach, po czym skierowali się w stronę wody.

- Ty jesteś bratem tego chłopaka, którego porwała moja matka? - zapytała nagle Ri'sena nie obijając w bawełnę. Była pewna, że chłopak wkurzy się na jej słowa, jednak tak się nie stało.

- Tak - odpowiedział jej Lo'ak.

- Tak właśnie myślałam. Wy jedyni z całej tej wioski wyglądacie inaczej, aczkolwiek mimo wszystko i tak różnicie się z bratem - rzekła dziewczyna. - Masz pięć palców, a on cztery. Pochodzisz od demona, tak jak ja, ale innego rodzaju.

- Obydwoje nie pochodzicie od żadnych demonów - stwierdziła Tsireya. - Różnimy się od siebie, ale to nie znaczy, że ktoś jest gorszy lub lepszy.

- To się okaże - prychnęła Ri'siena, co lekko zaniepokoiło córkę wodza.

Po chwili byli już w wodzie. Nowa znajoma poruszała się w niej niezwykle sprawnie, czego dwójka przyjaciół się spodziewała, ponieważ posiadała ona płetwy, jak i coś w rodzaju skrzel. Oswojenie Ilu jednak nie poszło jej tak równie dobrze jak pływanie. Gdy dziewczyna wiązała się z nim zakończeniami nerwowymi na końcu jej warkocza, zwierzę zaczynało wariować i zachowywało się bardzo nieswojo. Chwilę zajęło same uspokojenie Ilu, a nauka jazdy na nim nie szła jej najlepiej. Po około dwóch godzinach oswajania się ze zwierzęciem dziewczyna stwierdziła, że chce odpocząć, po czym wróciła do swojego Marui.

- I co o niej myślisz? - zapytała Tsireya, chcąc wiedzieć jakie wrażenie zrobiła na chłopaku nowo zapoznana dziewczyna.

- Wydaje się bardzo zagubiona i tak jak mówił Neteyam jest dosyć specyficzna - oznajmił Lo'ak, siadając wraz z Tsireyą na pobliskim mostku. - Ale najbardziej zdziwił mnie jej wygląd, jest o wiele razy ładniejsza od reszty Sir'en. Wygląda całkiem inaczej.

- Podoba ci się? - zapytała nagle Tsireya, której tak naprawdę niechcący wymknęło się to pytanie.

- Nie jest brzydką dziewczyną, jeśli o to ci chodzi - stwierdził lekko skrępowany chłopak, na co niebieskooka wyraźnie posmutniała i spuściła głowę. - Tsireya..

- Masz rację - przerwała mu. - Jest naprawdę piękna - oznajmiła, po czym wstała. - Muszę już wracać do domu, do zobaczenia.

Odeszła dosyć szybkim krokiem, a cała ta sytuacja lekko zdezorientowała Lo'aka. Zaczął się zastanawiać czy powiedział coś nieodpowiedniego. Po chwili namysłu stwierdził, że popłynie spotkać się z Payakanem, z którym widział się dosyć dawno.


Późniejszym popołudniem Neteyam opuścił swoje Marui, aby odwiedzić Ri'sienę. Myślał dużo o dziewczynie i o tym co go spotkało. Domyślał się, że jest jej ciężko i nie chciał, aby czuła się sama. W końcu cała rodzina ją opuściła, a on był jej winien co najmniej podziękowania za pomoc przy jego ranie.

- Hej - powiedział wchodząc powoli do jej nowego domu. - Przyszedłem się zapytać jak się miewasz i podziękować za to - wskazał na swoją ranę. - Nie wiem co to była za maść, ale zdziałała cuda ‐ zaśmiał się subtelnie.

- Czemu wszyscy udajecie dla mnie miłych? - zapytała niezadowolona, wstając z ziemi. - Dobrze wiecie, że nigdy nie będę taka jak wy - wycedziła przez zęby.

- Ja też się różnie od Metkayinów - stwierdził Neteyam, chcąc jej przemówić do rozumu. - Kiedy przyjechałem tu wraz z rodziną, nie było nam łatwo się przystosować. Nie przez wszystkich byliśmy akceptowani, ale jak widzisz z czasem się to zmieniło.

- Ale ty jesteś Na'vim, a ja nie - powiedziała ze złością w głosie.

- Po części też jesteś, a powiedziałbym nawet, że jesteś bardziej podobna do nich niż ja..

- Wygląd to nie wszystko.. - odpowiedziała tajemniczo i przeszła obok niego, po czym przystanęła i spojrzała na ocean. - Po tobie nie widać, że jesteś z krwi demona, lecz po twoim bracie tak..

- Żaden tam znowu demon - rzekł Neteyam, podchodząc do niej. - Odziedziczył pewne cechy po ojcu, ale pomimo wszystko jesteśmy tacy sami.

- Twe patrzenie może być zgubne - oznajmiła, po czym zauważyła, że nawet nie zna jego imienia. - Jak się zwiesz? - zapytała niemalże natychmiast.

- Neteyam, mam na imię Neteyam.


_________________________________________

Hejka wszystkim, jak tam u was?

Ten rozdział tak średnio mi się podoba, ale ostatnio trochę gorzej idzie mi pisanie czegokolwiek ;(

Do następnego, love you all! xx

𝙸 𝚜𝚎𝚎 𝚈𝚘𝚞 || 𝙰𝚟𝚊𝚝𝚊𝚛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz