Wystarczyło zaledwie kilka dni, by wieść o zakończeniu niedawnej wojny z Ludźmi Nieba rozeszła się wśród mieszkańców Awa'atlu i dotarła do przywódców pozostałych nadmorskich klanów. Tulkuny zbratane z plemieniem, zmuszone do ucieczki przed łowcami teraz bezpiecznie powróciły na rafę, jednak, mimo zażegnania niebezpieczeństwa, wiele istotnych kwestii wciąż pozostawało nierozstrzygniętych. Od spalonych chat w wiosce Ta'unui, porwanie dzieci na zakładników przez Milesa Quarricha, zaciekłą walkę z łowcami tulkunów, aż po starcie na tonącym statku, w którym brała udział wyłącznie Rodzina Sullych. Z rozkazu Tonowariego wszyscy dorośli Na'vi z klanu Metkayina zebrali się więc po środku największego namiotu, by uczestniczyć w Radzie. W spotkaniu nie brały udziału jedynie dzieci i młodzież - ich rodzice nie chcieli narażać ich na jeszcze większy stres, niż ten, którego doświadczyły już na własnej skórze. Dyskusja nad przebiegiem i następstwami bitwy pod Skałami Trzech Braci trwała już od wczesnych godzin porannych, ze względu na trudny charakter wspominanych wydarzeń. Z szacunku dla Toruk Makto, Jake'a Sully'ego i jego małżonki Neytiri nikt z obecnych nie poruszał tematu śmierci ich najstarszego syna, Neteyama.
Mniej więcej w tym samym czasie niczego nieświadome rodzeństwo Sully pływało w pobliżu wioski w towarzystwie Tsireyi i Rotxo. W ostatnim czasie właśnie ten rodzaj aktywności zdawał się sprawiać dzieciakom najwięcej przyjemności, stanowiąc niejako formę ucieczki od powracającej do nich żałoby i bolesnych wspomnień.
- Muszę wam to przyznać. - powiedział Pająk, gdy po raz kolejny wystawił głowę ponad powierzchnię wody - Nie sądziłem, że nurkowanie może być aż takie fajne.
- Mówiłem, że ci się spodoba! - zza pleców dobiegł go krzyk Lo'aka. Zadowolony czternastolatek podpłynął do niego, uśmiechając się triumfalnie i ochlapując go wodą.
- Jesteś w tym całkiem dobry. - przyznała Tsireya, zatrzymując się obok nich razem z Rotxo.
W jej spojrzeniu nie kryła się jednak nieufność, czy wrogość z jaką patrzyła na Pająka większość z dorosłych członków klanu. Przyglądała mu się z tą samą życzliwą ciekawością jak w momencie, w którym do ich wioski przybyło rodzeństwo Sullych. Do tej pory słyszała już wiele na temat Ludzi Nieba, choć w większości przypadków były to same złe rzeczy. I choć ogólnie rzecz biorąc dziewczyna starała się nie oceniać nikogo bezpodstawnie nie przypuszczałaby, że którykolwiek z nich byłby tak przyjazny wobec Na'vi i tak chętny do nauki ich obyczajów. Było to dla niej wielkie, lecz bardzo pozytywne zaskoczenie.
Chłopak popatrzył na nią z wdzięcznością i zerknął na resztę grupy. Kiri pływała wokół nich na plecach z szerokim uśmiechem na twarzy, a mała Tuk próbowała ją naśladować.
- Jak ja uwielbiam pływać...- westchnęła z ulgą Kiri.
- Ja też! - przytaknęła jej młodsza siostra.
- To może nie to samo co wspinanie się po drzewach, ale... podoba mi się. - stwierdził z uśmiechem Pająk.
Już wcześniej zdarzało mu się pływać, jednak dorastając w olbrzymiej dżungli klanu Omatikaya to właśnie wspinaczka szła mu zdecydowanie lepiej. Mimo to, przez cały czas próbował nadążyć za rodzeństwem oraz nowo poznaną młodzieżą Metkayina. Ci drudzy zrobili na nim dobre pierwsze wrażenie. Poza tym zdawali się przyjaźnić się z Sullymi, więc szesnastolatek starał nie martwić się niepotrzebnie. Ponownie zanurkował. To co widział w oceanie za każdym razem sprawiało, że nie mógł wyjść z zachwytu. Nawet tam promienie słońca przebijały się pod powierzchnię wody, rozjaśniając całą okolicę. Pająk rozglądał się dookoła jak oczarowany, przyglądając się rosnącym wokół roślinom, wielkim rafom koralowym i przepływającym obok morskim zwierzętom. W tym momencie znów pomyślał jak wielkie spotkało go szczęście - móc dorastać na Pandorze, u boku Na'vi.
CZYTASZ
Avatar 3: Dalsze Losy (FANFICTION)
FanfictionHistoria w tym fanficu to kontynuacja wydarzeń z filmu Avatar: Istota wody. Rodzina Sullych została na stałe przyjęta do klanu Metkayina, jednak traumatyczne wydarzenia jakich doświadczyli wciąż nie dają o sobie zapomnieć. Wszyscy opłakują stratę Ne...