Rozdział 15

73 4 29
                                    

Choć w kolejnych dniach Jake starał się poświęcać swoim dzieciom jak najwięcej czasu i uwagi, wspierać je na wszystkie możliwe sposoby, nie był w stanie stwierdzić czy to naprawdę im pomagało, o ile w ogóle. Chyba najtrudniej było mu się porozumieć z Lo'akiem, z którym i tak nie miał do tej pory najlepszych relacji. Dla mężczyzny najważniejsze było jednak to, że w końcu szczerze ze sobą porozmawiali. Szczerość. To pierwszy krok do naprawienia ich relacji.

Wiedział, że odzyskanie zaufania młodszego syna z pewnością nie będzie należeć do rzeczy prostych, ale był gotów, by podjąć to wyzwanie. Jednocześnie starał się uszanować słowa Lo'aka i dać mu trochę czasu zanim będzie gotowy, by całkiem mu wybaczyć. Postanowił, że nie będzie mu się narzucać i zmuszać do rozmowy kiedy nie będzie tego chciał.

On potrzebuje ojca, a nie dowódcy - rozmyślał.

Kiedyś, przed powrotem na Pandorę ludzi relacje między nimi były znacznie bliższe, cieplejsze. Jake nie był surowym ojcem, a wręcz przeciwnie - bardzo często okazywał Lo'akowi uczucia takie jak dumę czy zwyczajną ojcowską miłość, podobnie jak reszcie dzieci. Jednak z wiekiem chłopak zaczął coraz bardziej go przypominać. Stał się tak samo uparty, wiecznie pakował się w kłopoty... A Jake po prostu nie wiedział jak nad nim zapanować, jak do niego dotrzeć. Nie potrafił mu przekazać, że naprawdę bardzo go kocha, ale najzwyczajniej w świecie się o niego boi.

Największy ból wywoływała w nim jednak myśl o Neteyamie. Był dla niego taki surowy, nakładał na niego tyle obowiązków, a Neteyam był przecież tylko nastolatkiem, dzieckiem.... A teraz, gdy wreszcie zrozumiał swoje błędy nawet nie mógł z nim porozmawiać, przeprosić. Powiedzieć, że go kocha.

Wciąż zastanawiał się nad tym co powinien zrobić w obecnej sytuacji i w końcu wpadł na pewien pomysł. Teraz musiał tylko omówić go z żoną i zobaczyć co ona o tym pomyśli. Udał się więc z powrotem do Marui, gdzie czekała na niego Neytiri.

- Kochanie, musimy porozmawiać - stwierdził Jake stając naprzeciwko ukochanej.

Kobieta przyjrzała mu się z troską. Odkąd pochowali najstarszego syna bardzo martwiła się nie tylko o pozostałe dzieci, ale i jej męża, dla którego był to ogromny cios.

- Co się dzieje, Jake? - spytała zatroskana - Wszystko w porządku?

- Tak, po prostu.... Długo nad tym myślałem i uważam, że powinniśmy wrócić do Omatikaya. Poinformować ich o.... tym co się stało - dokończył, nie będąc w stanie powiedzieć wprost "o śmierci naszego syna".

To było dla niego jeszcze za wcześnie. Zdecydowanie za wcześnie.

Neytiri przez długą chwilę milczała, zastanawiając się nad jego słowami.

- Tak - odpowiedziała - Ja też o tym myślałam. W końcu tam też kiedyś był nasz dom, rodzina... Tylko jak dzieci to zniosą? Wiesz jak bardzo związały się z tym miejscem....

- Powiedzmy im o tym razem, wspólnie - przekonywał ją - To tylko kilka dni... Potem wrócimy.

- Masz rację - zgodziła się Neytiri.

Po tej rozmowie oboje wyszli na zewnątrz, by znaleźć swoje dzieci. Chcieli powiedzieć im od razu, nie było sensu ukrywać tego przed nimi do ostatniej chwili. Gdy tylko wyszli zauważyli Pająka i Lo'aka biegających wokół siebie po plaży, próbując złapać się nawzajem.

- Dorwę cię! - zawarczał żartobliwie Pająk, wyciągając rękę by chwycić go za ogon.

Lo'ak w samą porę uskoczył na bezpieczną odległość i wyszczerzył zęby w triumfalnym uśmiechu.

Avatar 3: Dalsze Losy (FANFICTION) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz