Rozdział 14

56 4 55
                                    

"If we have each other,
then we'll both be fine
I will be your brother
and I'll hold your hand

You should know
I'll be there for you."
___________________________

Lo'ak obudził się w środku nocy i już więcej nie był w stanie zasnąć. Rozejrzał się dookoła po ciemnym wnętrzu. W końcu jego wzrok padł na łóżko Kiri. Coś kazało mu podejść bliżej, upewnić się, że wszystko jest w porządku. Po tym co spotkało Neteyama, stał się niezwykle opiekuńczy w stosunku swoich sióstr i Pająka.

Gdy kucnął obok łóżka Kiri zauważył, że dziewczyna drżała przez sen, co wskazywało na to, że znów śnił się jej koszmar.

Quarrich wyszedł zza ściany jedną ręką trzymając Kiri, natomiast drugą nóż przyłożony do jej gardła.

- Kiri! - krzyknęła Tuk.

Jake wyciągnął rękę, by powstrzymać młodszą córkę od podbiegnięcia do siostry. Nie wiedział, czy właśnie to zamierzała zrobić, ale wolał nie ryzykować.

- Opuść broń - rozkazał Jake'owi Quarrich.

Jake się zawahał. W tej sytuacji nie mógł pozwolić emocjom przejąć kontroli, musiał myśleć trzeźwo. A jednak nie mógł znieść tego widoku - jego największy wróg trzymał w ten sposób jego Kiri, jego córeczkę i w każdej chwili mógł zrobić jej krzywdę. Wystarczy tylko jeden niewłaściwy ruch i ją zabije...

- Straciłeś już jedno dziecko, naprawdę chcesz stracić kolejne? - warknął Quarrich.

Jake instynktownie zrobił krok do przodu, mocniej ściskając w rękach nóż i siekierę, na co Quarrich zareagował błyskawicznie, zbliżając nóż do gardła Kiri.

- Nie sprawdzaj mnie!

Kiri zamknęła oczy. Nie czuła już strachu, tylko wściekłość. Nie obchodziło jej to, co za chwilę się stanie. Już wiedziała że umrze, ale miała to gdzieś, zależało jej jedynie na tym, by to wszystko już się skończyło, by Quarrich zginął, nieważne co to dla niej oznaczało... Potwór, który odebrał jej brata zasługiwał na śmierć.

- TATO, ZABIJ GO! - wrzasnęła ile sił w płucach, przez co Quarrich lekko naciął jej szyję, a z nowopowstałej rany spłynęła strużka ciemnoczerwonej krwi.

- Rzuć broń! - warknął po raz kolejny Quarrich.

Kiri obserwowała z przerażeniem jak jej ojciec opuszcza uszy, a potem wykonuje polecenie, powoli odkładając obie bronie na podłogę. Nie mogła nic zrobić, a jedynie patrzeć jak Jake posłusznie spełnia rozkazy Quarricha. Był gotów na wszystko, byle tylko jego córce nie stała się krzywda. Nienawidziła tego, że był mu posłuszny, chciała, żeby z nim walczył. Powinien z nim walczyć.

- Kopnij gdzieś na bok - polecił Quarrich.

Jake niechętnie spojrzał na broń leżącą na podłodze.

- Nie, nie rób tego! - krzyknęła Kiri, ale było już za późno.

- Kop żesz! - warknął zniecierpliwiony Quarrich, a Jake natychmiast kopnął broń na bok.

- Nie....- szepnęła Kiri.

Wreszcie Quarrich rzucił Jake'owi taśmę, w którą ten miał się skuć. Drań, wszystko miał przemyślane. Musiał wiedzieć, że Jake nawet bez broni stanowił zagrożenie i chciał mieć absolutną pewność, że nie będzie w stanie nic zrobić...

Avatar 3: Dalsze Losy (FANFICTION) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz