Kolejny dzień pobytu u Omatikaya rozpoczął się dla Rodziny Sullych normalnie. Wszyscy wstali, posprzątali trochę w chacie i po wspólnym posiłku dzieciaki rozeszły się, każdy w swoją stronę.
Kiri po prostu spacerowała i eksplorowała dżunglę. Jak oczarowana przyglądała się rosnącym wokół pięknym roślinom i zwierzętom. Choć znała ten las od urodzenia, nigdy nie była w stanie wystarczająco się na niego napatrzeć. W jakimś sensie to miejsce wydawało się jej jakieś.... inne niż ostatnim razem, kiedy tu była. A może to przez to, że aż tak przyzwyczaiła się do widoku morza?
Po jakimś czasie z oddali zauważyła nikogo innego jak Pająka. Wyglądał zupełnie jakby czegoś szukał, więc zaintrygowana od razu podeszła, by sprawdzić co u niego.
- Hej, Małpoludku! - zawołała.
Słysząc znajomy głos chłopak przerwał poszukiwania i na nią spojrzał.
- Hej, Kiri - odparł i uśmiechnął się na jej widok.
- Co robisz? - spytała z ciekawością, lekko przechylając głowę w bok.
- Po prostu czegoś szukałem... - odpowiedział - Nieważne.
- Wiesz, że możesz mi powiedzieć, prawda? - dopytywała Kiri, próbując przekonać go, by jednak powiedział o co chodzi.
- No dobra - westchnął blondyn - Pamiętasz ten łuk, który zawsze nosiłem przy sobie? Zgubiłem go tamtego dnia, gdy dopadli nas rekombinanci. Myślałem, że może uda mi się go znaleźć, ale to bez sensu. W końcu, minęło zbyt wiele czasu. Pewnie już go nie znajdę.
Dziewczyna przez cały czas uważnie go słuchała. W końcu spojrzała na niego i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Według mnie to wcale nie jest bez sensu - stwierdziła - Chodź, pomogę ci. Zresztą, we dwójkę napewno pójdzie nam łatwiej.
Pająk spojrzał na nią z zaskoczeniem, ale potem odwzajemnił uśmiech i skinął głową. Oboje zaczęli przetrząsać gęstwinę w poszukiwaniu łuku. Nie minęło pół godziny, kiedy Kiri odsunęła jeden z liści paproci i zauważyła leżący na ziemi przedmiot. Podniosła go i uważniej mu się przyjrzała: wydawał się nieuszkodzony.
- Znalazłam! - oznajmiła triumfalnie.
Kiedy Pająk odwrócił się w stronę przyjaciółki, ta zadowolona pomachała mu łukiem przed twarzą. Szesnastolatek podszedł bliżej i wziął od niej przedmiot. Mimo upływu kilku miesięcy, łuk wciąż dobrze leżał w dłoni, co bardzo go ucieszyło. Właśnie do tego rodzaju broni zawsze był przyzwyczajony i to właśnie z łuku najlepiej mu się korzystało. Poza tym, zawsze warto było mieć przy sobie coś do obrony na wypadek powrotu ludzi, lub jakiegokolwiek innego zagrożenia.
CZYTASZ
Avatar 3: Dalsze Losy (FANFICTION)
FanficHistoria w tym fanficu to kontynuacja wydarzeń z filmu Avatar: Istota wody. Rodzina Sullych została na stałe przyjęta do klanu Metkayina, jednak traumatyczne wydarzenia jakich doświadczyli wciąż nie dają o sobie zapomnieć. Wszyscy opłakują stratę Ne...