Rozdział 7

53 5 40
                                    

Słońce wschodziło na niebie nad wioską Awa'atlu. W chacie Rodziny Sullych wszyscy właśnie skończyli jeść wspólnie śniadanie i teraz siedzieli w ciszy obok siebie - Jake siedział obok Neytiri, Pająk między Lo'akiem i Kiri, a najmłodsza Tuk jak zawsze nie odstępowała na krok swojej starszej siostry. Ich myśli wciąż krążyły wokół wszystkiego co wydarzyło się w ciągu ostatnich tygodni.

- Jak to zrobiłaś, Kiri? - niespodziewanie Tuk przerwała ciszę.

Nastolatka spojrzała na nią kompletnie zdezorientowana, starając się odgadnąć o co dokładnie chodziło.

- Co masz na myśli, siostrzyczko? - spytała.

- Tamtej nocy, kiedy znalazłaś nas na statku....- mówiła Tuk - Potrafiłaś kontrolować ryby. Jak to zrobiłaś?

Kiri spięła się, gdy zobaczyła, że spojrzenia wszystkich zwrócone są w jej kierunku i zakłopotana spuściła wzrok.

- Ja nie wiem...- odpowiedziała szeptem - Naprawdę nie mam pojęcia.

Rozejrzała się niespokojnie po twarzach adopcyjnych rodziców i rodzeństwa. Jake uniósł brwi ze zdumieniem, a Pająk i Lo'ak wymienili zdezorientowane spojrzenia. Jedynie Tuk oraz Neytiri zdawały się wiedzieć o co tak naprawdę chodziło - pierwsza patrzyła na nią z podziwem i ciekawością, druga z troską.

Kiri wróciła myślami do chwili, w której odnalazła matkę i siostrę uwięzione we wraku statku. Ogarnęła ją wtedy ulga i poczuła nagły przypływ nadziei, pewności siebie.... Ale teraz po prostu nie była w stanie wytłumaczyć tego co się stało, ani jakim cudem udało jej się bezpiecznie wyprowadzić je na powierzchnię.

- Nie mam pojęcia co się stało....- powiedziała - Nie wiem jak to zrobiłam.

- To niesamowite....- szepnął Lo'ak, który przez cały czas wpatrywał się w siostrę zszokowany. Oczy mu błyszczały.

Dziewczyna odwróciła się błyskawicznie i spiorunowała brata wściekłym spojrzeniem.

- Lo'ak, to nie jest śmieszne! - syknęła oburzona.

Ale kiedy napotkała jego wzrok, uświadomiła sobie, że nie żartował. Tym razem naprawdę mówił poważnie.

- Serio uważasz, że to niesamowite? - zapytała zdziwiona.

- Oczywiście! - odpowiedział - Jak mogłaś w ogóle pomyśleć inaczej? Jesteś silna i wyjątkowa i masz niezwykłą moc, dzięki której uratowałaś Tuk i mamę!

Oczy Kiri rozszerzyły się z zaskoczenia, gdy słuchała tego co mówił jej brat. Nie miała pojęcia, że Lo'ak myślał o niej w ten sposób, ale teraz była niemal pewna, że mówił szczerze. Oboje na swój sposób czuli, że są inni, dziwni, że nie pasują do reszty, a w trudnych sytuacjach zawsze mogli liczyć na siebie nawzajem. Pocieszali się i wspierali, gdy tylko czuli, że to drugie tego potrzebuje.

Potem spojrzała na Pająka, Tuk i rodziców, próbując pozbierać myśli.

Naprawdę jestem dla nich aż tak wyjątkowa? To dlaczego tak się nie czuję?

- Nigdy wcześniej nie myślałam o tym w ten sposób. - bąknęła nieśmiało - Myślałam, że.... jestem wariatką.... Że coś jest ze mną nie tak....

- Nigdy nie mów o sobie w podobny sposób!- zaprotestował głośno Pająk, który do tej pory milczał słuchając ich wymiany zdań.

- Kiri, jesteś wspaniała! - zawołała Tuk - Uratowałaś nas i to było niesamowite! Ty jesteś niesamowita!

- Kochamy cię, Kiri...- dodał cicho Lo'ak.

Czternastolatka popatrzyła na nich z wdzięcznością i uśmiechnęła się. Zawsze wiedziała, że wszyscy troje bardzo ją kochali, ale miło było usłyszeć jak mówią to na głos.

Avatar 3: Dalsze Losy (FANFICTION) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz