„13"

74 8 6
                                    

Resztę drogi żadna z nas się nie odezwała. Słuchałam muzyki żeby tylko o tym nie myśleć, ale nie potrafiłam. W samochodzie pachniało jej perfumami, czułam, że nasza relacja rozpadnie się za nie więcej niż dwie godziny, że stracę ją i wszystko co mam.
-Jesteśmy na miejscu kochanie...-było słychać, że jest mocno smutna.
Nic nie odpowiedziałam tylko wysiadałam z samochodu i otworzyłam bagażnik żeby sięgnąć walizki. Weems pomogła mi z nimi i weszłyśmy do szkoły.
-Poczekaj proszę cię przy swoim pokoju a ja za chwilę przyjdę z kluczem.
Nic nie odpowiedziałam tylko usiadłam na walizce cała w stresie, zastanawiając się, czemu mama musiała mnie wysłać do szkoły.
Po chwili kobieta przyszła i dała mi klucz.
-Pamiętaj, że masz dzisiaj do mnie przyjść, zrozumiano?
-Tak pani Dyrektor...
Przekręciłam klucz w zamku i weszłam do pokoju. Odrazu napisałam Miley, że jednak nie mogę się z nią spotkać.
Rozpakowałam walizki, wzięłam leki i poszłam do Weems...
-Dobry wieczór pani Weems... Tak jak obiecałam, tak przyszłam...
Kobieta wstała z fotela i podeszła do mnie, była tak blisko, że prawie mnie dotykała całym ciałem.
-Skarbie, wiem, że mi ufasz, że nie chcesz mnie stracić ja to wszystko rozumiem... ale nie możemy już tego robić, gdy ktoś nas przyłapie, stracimy siebie nawzajem, wiem, że zrobiłam ci tym wszystkim dobrze, lecz za pierwszym razem podnieciłaś mnie tak mocno tymi rysunkami że nie wytrzymałam...
Do moich oczu zaczęły napływać łzy.
-Za drugim wypiłam trochę Whisky, czego też nie planowałam... naprawdę skarbie jeśli ja ciebie stracę, stracę też najlepszą uczennice w całej szkole, na która zawsze mogę liczyć... Pomiędzy nami musi zostać taka relacja, jak z innymi uczniami...
-Czyli?
-nauczyciel i uczeń...
-Ja naprawdę nie chce cię stracić Larisso... nigdy nie ufałam nikomu tak mocno jak tobie... może już wiesz lub nie, ale pocięłam się z tego powodu, że inni raczej podejrzewali, że się w tobie kocham...
Zaczęłam płakać a jedyne co chciałam teraz zrobić to przytulić się do niej.
-Wzięłaś leki?
-Tak... ale kręci mi się w głowie i nie wiem czy zaraz nie...- nie dokończyłam powiedzieć zdania a już leżałam na podłodze, jedyne co usłyszałam to chiche:
-Olivia skarbie nie rób mi tego...
Obudziłam się w szpitalu. Raziło mnie światło w sali wiec szybko zamknęłam oczy. Po chwili jednak dałam radę je otworzyć, spojrzałam na szafkę koło mnie. Leżał na niej mój telefon i leki, szybko je zażyłam. Wzięłam telefon do ręki.
-*boże 21.*
Z korytarza usłyszałam jakieś kroki, była to Larissa. Szybko do mnie podeszła i usiadła na pufie obok łóżka, momentalnie zrobiły jej się szklane oczy.
-Jezu, skarbie jak dobrze, że się obudziłaś...-złapała mnie za rękę.
-Spokojnie... a co się stało? Zupełnie nic nie pamietam...
-No wiesz... rozmawiałyśmy u mnie w gabinecie a ty zemdlałaś. Nawet nie wiem czemu...
-A kiedy wrócę do szkoły?
-Lekarze powiedzieli że tylko zemdlałaś, nic ci na szczęście nie jest, jeśli wszystko dobrze pójdzie to wyjdziesz jeszcze jutro. Muszę jechać skarbie. Dobranoc...
-Dobranoc pani Dyrektor.
Larissa obejrzała się jeszcze i wyszła. Czułam się bardzo zmęczona więc zasnęłam. Przebudzałam się kilka razy. Wstałam o 8 nie wyspana, wzięłam telefon i dostałam wiadomość od Miley.
-„No dobra... może spotkamy się kiedy indziej"
Najwidoczniej była tym niezadowolona. Usłyszałam, że ktoś idzie, spojrzałam na drzwi i zobaczyłam lekarza.
-Dzień dobry. Można?
-Można można...
-Dzisiaj może pani wyjść ze szpitala, badania nie pokazują nic co mogło by nas przestraszyć.
-A o której mogłabym wyjść?
-Jeśli czuje się pani na siłach może pani nawet za godzinkę.
-Jasne, dowidzenia.
-Dowidzenia.
Jak się cieszę, że nic mi nie jest, teraz trzeba się ogarnąć i zadzwonić jakoś po Weems żeby po mnie przyjechała.
Nagle lekarz przyszedł jeszcze na chwile
-Powiadomiłem już twoja Dyrektorkę żeby po ciebie przyjechała.
-Dziękuje bardzo.
-*no i zajebiście.*
Jakieś 20 minut później była już po mnie Larissa.
-Dzień dobry słoneczko, jak się spało?
-Nie wysłałam się niestety, przebudzałam się co chwilę.
-Mhm, teraz chodź do samochodu, jedziemy do szkoły.
Poszłyśmy do auta, usiadłam z przodu, wczuwając się w zapach jaki miał środek samochodu.
-A więc, jak się czujesz?
-Jest dobrze, ale martwię się o mamę... czemu musiała mnie odesłać to szkoły? Czy to chodzi o ojca?
Larissa nic nie odpowiedziała, spojrzałam się na czubki butów, zawsze tak robiłam z nudów.
Dojechałyśmy do szkoły, a na dworzu zobaczyłam Yoko, szybko do niej podeszłam.
-Yoko, hej! Jak tam?
-No a jak u ciebie? Słyszałam, że byłaś w szpitalu?
-Taa... długa historia. Idziemy do mnie?
-No chodź bo trochę zimno na dworzu.
Weszłyśmy do mojego pokoju a ja rzuciłam się na łóżko,
-W końcu w domu...-Yoko zaśmiała się delikatnie, a ja to zobaczyłam.
-Nie no komedia wiesz?
Yoko nie wytrzymała i wybuchła śmiechem.
-Dobra ogarnij się, co robimy?
-Oglądamy coś?
-No ale co?
-Avatar 2?
-No a gdzie to znajdziesz niby?
Kłóciliśmy się tak może jeszcze pięć minut aż w końcu znalazłyśmy coś do obejrzenia.
Było późno a Yoko musiała już iść, wiec ja wzięłam piżamę i poszłam się umyć.
Weszłam pod prysznic, powoli włączając wodę, ciepła woda spływała mi po włosach, aż to stóp.
Umyłam się i wyszłam spod prysznica. Założyłam piżamę i położyłam się na łóżku. Zaczęłam czytać książkę, bo nie miałam pomysłu co innego robić.
Przeczytałam może 50 stron i poszłam spać.
Spojrzałam na stronę pokoju Julii.
-*Ale dziwnie bez niej...*
Po chwili usnęłam. Noc jakoś dziwnie mi się dłużyła i czułam, jakby ktoś mnie obserwował.

„Wiem, czego chcesz..."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz