„14"

70 7 3
                                    

Wstałam o dobrze po dziewiątej. Podeszłam do szafy i wzięłam ubrania, po czym odrazu je założyłam.
Weszłam do łazienki i uczesałam włosy, pomalowałam rzęsy i usta błyszczykiem.
Postanowiłam, że pojadę do Jericho odwiedzić Tylera. Zadzwoniłam do Yoko.
-Hej Yoko, czy nie chciałabyś może pojechać ze mną do Jericho na kawę?
-No jasne, że tak! Kiedy wychodzimy?
-No myśle, że teraz?
-5 minut i u ciebie jestem, narazie.
-No nara.
Podeszłam do biurka i otworzyłam szafkę... wzięłam do ręki szkicownik i go otworzyłam, lecz wtedy weszła Yoko.
-Siemka, to co idziemy?-szybko zamknęłam szkicownik i odłożyłam go do szafki.
-Tak tak, jasne tylko założę buty.
   Byłyśmy już na miejscu, usiadłyśmy i zamówiliśmy kawę. Wtedy przyszedł do nas Tyler.
-Siema, a to wy nie macie ferii?-usiadł obok Yoko.
-Mamy ale w szkole, jeszcze kilka uczniów.-odpowiedziałam mu.
-A czemu? Jak mogę spytać.
-Mnie ojciec musiał zostawić bo miał jakieś problemy w pracy czy coś...-Yoko zaczęła jako pierwsza.
-Aha... a ty Olivia?
-Powody nieznane.
-Mhm, okej...
Rozmawialiśmy dosyć długo, lecz my miałyśmy zamiar wrócić do szkoły, tak też zrobiłyśmy.
Szłyśmy korytarzem żartując sobie, nagle za nami usłyszałam jakieś kroki. Szybko się odwróciłam a razem ze mną Yoko. Ujrzałyśmy panią Weems.
-Dzień dobry Pani Weems.-odezwałyśmy się razem.
-Dzień dobry dziewczynki, nie przeszkadzam?
-Nie, co się stało?-odpowiedziałam.
-Olivia chodź proszę ze mną do gabinetu... musimy poważnie porozmawiać...
Poszłam za kobieta, rzucając Yoko spojrzenie, że coś jest nie tak...
Weszłyśmy do jej gabinetu, a ona oparła się o swoje biurko...
-Skarbie, nie chce cię smucić, wiem co teraz jeszcze czujesz po naszym ostatnim spotkaniu...-Serce napieprzało mi jak szalone.-Ale twoja matka kazała mi przekazać, że twój ojciec... nie żyje... miał wypadek we Francji, dlatego twoja matka musiała cię zostawić w szkole i wyjechać.
Zaczęłam płakać i panikować.
-Co ja bez niego zrobię...
Mój makijaż był cały rozmazany a tusz spływał mi po policzkach...
-Chodź do mnie skarbie...-Podeszła do mnie i się do mnie przytuliła.-Mam do ciebie prośbę...
-Tak?...-nie miałam siły żeby coś powiedzieć.
-Nie rób proszę nic głupiego... obiecujesz?
-Obiecuje...
-No już skarbie, jestem z tobą...-Larissa gładziła mnie po włosach, a ja zaczęłam się uspokajać.
-Mogę iść do siebie?
-Tak skarbie...
Wyszłam z jej gabinetu cała mokra od łez.
Odrazu zadzwoniłam do matki...
-Halo skarbie?
-Dlatego musiałaś mnie wysłać do szkoły?
-Widać że Larissa ci już powiedziała... Tak skarbie
Jestem we Francji. Jak się czujesz?
-A jak myślisz? Straciłam kolejną osobę...
-Kolejną? O czym ty mówisz dziecko?-Cholera jasna musiałam się wygadać.
-Nieważne, pa mamo...
-Pa ska...-
Szybko się rozliczyłam i zaczęłam bardziej płakać.
Najpierw Larissa a teraz Ojciec? Już dłużej nie wytrzymam...
Po chwili Yoko przyszła.
-Co się stało?
-Mój ojciec zmarł w wypadku...
-O jejku tak mi przykro...
-Mogłabyś mi obiecać, że nikomu nie powiesz?
-Obiecuję...
-Mogłabyś iść? Chce pobyć sama... przepraszam...
-Jasne, pa.
Byłam tak mocno zmęczona płaczem, że zasnęłam...
Obudziłam się delikatnie spocona, spojrzałam na zegar, była godzina 15.
Poszłam do toalety, żeby przemyć twarz.
Wyszłam na dwór usiąść na ławce, chciałam posiedzieć w ciszy.
Usłyszałam za mną jak ktoś idzie. Nie chciało mi się odwracać, tylko automatycznie zaczęłam płakać.
Poczułam na moim kolanie dłoń...
-No już skarbie nie płacz, jestem z tobą...
Wtuliłam się w Weems, znowu. Uwielbiałam się przytulać, ale jej uścisk był inny... cieplejszy...
Siedziała ze mną może jeszcze jakieś 2 minuty.
-Kochanie?-Powiedziała niepewnie.
-Tak?...
-Wiem, że gniewasz się na mnie po tym co ci powiedziałam, ale czy nie chciałabyś ze mną dzisiaj spać?
-No nie wiem... wolałabym nie... relacja nauczyciel a uczeń musi zostać, prawda?
-Tak... ale bardzo się o ciebie martwię... nie chce żebyś znów coś sobie zrobiła...
-No dobra... ale jak nie bede mogła spać, to przepraszam... przespałam się wcześniej...
-Jasne kochanie, przyjdź do mnie o 19 okej?
-Okej...
Nie chciałam tam iść, bardzo nie chciałam, ale przekonała mnie, prawie niczym, to tylko jej głos...
-Wejdziemy do szkoły?-Spojrzała na mnie.-Robi się zimno.
-Mhm...-Nic nie potrafiłam już z siebie wydusić...
Wstałyśmy i weszłyśmy do szkoły.
Kobieta weszła do swojego gabinetu a ja poszłam do mojego pokoju.
Nudziło mi się, wiec zaczęłam czytać książkę żeby zabić trochę czas.
  Wybiła godzina 19 a ja byłam już wykąpana.
Poszłam do Larissy, wzięłam odrazu leki.
Zabrałam ze sobą telefon, książkę i ładowarkę na wszelki wypadek.
Wyszłam z pokoju, kierując się do gabinetu Weems.
-*Żebym tylko nie spotkała Yoko... błagam.*
Nie chciałam z nią rozmawiać, nie chciałam, żeby ktoś inny dowiedział się o śmierci mojego ojca.
Zapukałam w ogromne drzwi z napisem,
„Dyrektor Weems"
Usłyszałam ledwo co słyszalne „Proszę"
Niepewnie weszłam do gabinetu.
-Dobry wieczór. Miałam u pani dzisiaj spać...
-Tak skarbie usiądź sobie na fotelu, ja za chwile skończę i pójdę się wykapać, okej?
Tylko kiwnęłam głową i usiadłam na wygodnym siedzeniu obitym skórą. Nie wiedziałam co robić, wiec mój wzrok skupił się na rękach Larissy. Podpisywała dokumenty.
Dostałam SMS-a od Yoko...
„Hej, czy na pewno wszystko dobrze?"
„Tak... Jest lepiej..."
Znowu chciało mi się płakać, lecz powstrzymałam się przed tym...
Kobieta skończyła podpisywać dokumenty, odłożyła je na bok i podeszła do szafy, żeby sięgnąć piżamę.
Wzięła krótkie spodenki i koszulę po czym weszła do łazienki uśmiechając się do mnie.
Poczułam jak momentalnie robię się czerwona.
Słyszałam tylko szum wody jaki dochodził z łazienki.
Kilka minut później, Larissa wyszła z łazienki,
-Chodź, idziemy się położyć...
Nic nie odpowiedziałam, zapatrzyłam się na jej sylwetkę...
-Coś nie tak kochanie?
-Nie nie, wszystko dobrze...

„Wiem, czego chcesz..."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz