F O U R

738 43 3
                                    

REGULUS

Zirytowany do granic możliwości, przewróciłem oczami i rzuciłem w przyjaciela pierwszą lepszą rzeczą, którą miałem pod reką.
Rosier od rana mnie dzisiaj strasznie irytował.

Momentami wydawało mi się, że coś brał, ale biorąc pod uwagę jego zwalone poczucie humoru wolałem o to nawet nie pytać.

Barty który jako jedyny zachowywał jeszcze resztkę samokontroli westchnął cierpiętniczo.
Biedaczek próbował się skupić na zadaniach.
No trudno.

- Mam was wszystkich dosyć - powiedział po chwili. Przyzwyczajony do tego, wzruszyłem ramionami, nie odrywając wrogiego wzroku z Evana.

- Wszyscy dobrze wiemy, że wcale tak nie jest Crouch - odpowiedział mu Evan.
Kiedy Barty wbił w niego takie same spojrzenie co ja, podniósł ręce do góry udając skruszonego.

- Dobrze już nie będę was zaczepiał, gbury

Nie odpowiedziałem na to, zamknąłem z hukiem książke wychodząc z dormitorium.
Tak, kokejny raz szedłem do biblioteki tylko tym razem z wielką nadzieją, że nie spotkam tam tej paczki ułomów.

JAMES

Położyłem się na stole, ignorując karcące spojrzenie Remusa. Byłem tym wszystkim strasznie zmęczony.

Od kilku dni prawie codziennie przychodziliśmy do biblioteki, szukając w niej jakichkolwiek zaklęć które mogłyby się przydać na urodzinach Syriusza.
Całą paczką chcieliśmy aby było to coś o wiele lepszego niż rok czy dwa lata temu. Chcieliśmy aby Syriusz wrócił do normy, po wydarzeniach z Grimmald Place.

Naprawde uciążliwe było patrzenie jak twój najlepszy przyjaciel z dnia na dzień, traci swoją energie, chociaż i tak się tego wypiera. Oprócz wyprawienia mu najlepszych urodzin i ciągłego okazywania mu wsparcia, nie mogliśmy w tej sytuacji tak naprawde nic zrobić.
Może to nas aż tak dobijało? Może to, że jako jego najlepsi przyjaciele od dziecka, nie potrafimy mu pomóc?

To wszystko jest kompletnie bez sensu! Specjalnie dla Remusa nauczyliśmy się animagi w wieku piętnastu lat, pracujemy nad powstaniem naszej własnej mapy a teraz nie potrafimy nic zrobić w jakiejś sytuacji rodzinnej?
Kiedy tak o tym wszystkim myślałem, nie potrafiłem sprzeciwić się Remusowi i nie zaangażować się w to wszystko.
Nie potrafiłem, kiedy wiedziałem, że jest jakiekolwiek sposób na poprawienie humoru Blacka.

Dlatego właśnie wszyscy razem wylądowaliśmy kolejny raz w tym specyficznie pachnącym miejscu, aby szukać różnych zaklęć w starych księgach.
Oczywiście to robiliśmy tylko wtedy kiedy nie było z nami Syriusza, tak zajmowaliśmy się obmyślaniem skutecznych zaklęć do mapy.

Jęknąłem przeciągle gdy przed moją twarzą, z hukiem została rzucona kolejna książka ważąca tysiąc ton.
Jak ja mam niby w tym znaleźć jakiejkolwiek informacje?

- Już tak nie jęcz James, nie mamy całego dnia - powiedział do mnie Remus, jak zwykle przewracając oczami. Ten chłopak nie ma w sobie za grosz empati!

- Widziałeś ile tego jest? - zapytałem retorycznie, wyrzucając dłońmi w góre - ile tutaj siedzimy dwie godziny?

- Tak naprawde to pół - odpowiedział Peter.
Odrazu odwróciłem się w jego strone, posyłając mu niedowierzające spojrzenie.

- Dopiero pół? - zapytałem. Westchnąłem ciężko postanawiając, że im dłużej ich będe zagadywać tym więcej czasu tu spędzimy.
A jedyne czego teraz pragnąłęm to, położenie się do ciepłego łóżka i zapadnięcie w głęboki sen.
Kiedy już chciałem otworzyć książke na pierwszej stronie, usłyszałem jak Remus próbuje kogoś zgadać. Zmarzczyłem brwi odwracając się w jego koerunku i widząc osobę na której widok, mój humor jeszcze bardziej się pogorszył.

SCARS ; jegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz