E L E V E N

565 39 27
                                    





REGULUS

Opierałem się o jedną z wielu ścian pokoju wspólnego Gryffindoru.
Usilnie próbowałem ignorować nieprzyjemną mieszanine alkocholu, papierosów i piwa kremowego jak i zbyt głośną muzyke.
W dłoni obracałem czerwony kubek z pewną miksturą w środku, którą wcisnął mi jeden z sześciorocznych.

Dlaczego tu przyszedłem?
Wiedziałem, że i tak nie pogodze się z Syriuszem, obydwoje jesteśmy zbyt uparci na to aby pierwszy wyciągnąć rękę.
A jednak, z jakiegoś bliżej nieznanego mi tu powodu byłem tutaj.
Na imprezie urodzinowej Syriusza.

- Co tutaj robisz?

Zdezorientowany zamrugałem kilkukrotnie, przetwarzając w głowie wypowiedziane do mnie słowa.
Podniosłem wzrok z podłogi kierując go w stronę Jamesa.

Miał na sobie czarną koszulę z rozpiętymi górnymi guzikami,
zwężane spodnie tego samego koloru oraz jak zwykle roztrzepane włosy.
Chociaż jego spojrzenie było lekko zamglone, nadal wypełnione było irytacją i złością, która jak zdążyłem zauważyć zarezerwowana była tylko do mnie, Severusa czy innych ślizgonów.

Zignorowałem jego obecność, mozolnie odpychając się od ściany.
Gdy chciałem postawić pierwszy krok do przodu, zostałem na powrót do niej przyciśnięty.
Silna dłoń Jamesa, trzymała moją klatke piersiową skutecznie ją odpychając.
Jęknąłem zirytowany.

Czy ja zawsze musze wpadać na tego irytującego człowieka?

- Weź tą łape - powiedziałem, przewracając oczami.
Potter posłusznie zabrał swoją rękę, nie rezygnując jednak z blokowania mi przejścia.

- Pytasz się wszystkich osób w tym pokoju co robią na imprezie zorganizowanej przez ciebie? - zapytałem z ironią, pociągając kolejny łyk z kubka.
Światła zaczarowane przez huncwotów co chwila zmieniały się na inny kolor z ukosa padając na twarz Jamesa.

Ciężko przęłknąłem śline, na chwilę spuszczając wzrok.

- Pytam tych, co nie są tu mile widziani - odpowiedział na moje wcześniejsze pytanie.

- James co robisz?

Podniosłem swój wzrok na zdezorientowanego Remusa, który wbijał swoje spojrzenie w bruneta.
Potter niechętnie odsunął się od mojego ciała a ja korzystając z pezywróconej mi przestrzeni, wypuściłem drżący oddech.
Cholera, nawet nie wiedziałem, że go wstrzymałem.

- Pytałem się go co tu robi? - odpowiedział ze wzruszeniem ramion

- To wolna impreza James - westchnął Remus, najwidoczniej zmęczony jego tokiem myślenia - zaprosiliśmy dosłownie wszystkich.

- Nie jego -

- Ja go zaprosiłem - przerwał mu szatyn, przewracając oczami.
Przeniósł swoje spojrzenie na mnie, pokrzepiająco się uśmiechając.
Wziął mnie za ramie, kierując w stronę wielkiej sofy.
Na swoich plecach czułem wściekły wzrok bruneta.

Zdezorientowany dobrowolnie dałem się prowadzić, dopóki nie zorientowałem się, że idziemy w stronę kilku gryfonów.

Wyrwałem się z jego ramienia, korzystając z tego, że niedaleko nas stał stołek z napojami.
Wziąłem pierwszą lepszą butelke, po chwili wzruszając ramionami.
Pociągnąłem dużego łyka, nie oszczędzając sobie w nalaniu dużej ilości do kubka.

- Hej, hej kolego - odezwała się Meadowes, prawie odrazu podnosząc się ze swojego miejsca na kanapie.
Przewróciłem oczami, nie zwracając większej uwagi na Remusa, który zakłopotany moim zachowaniem nie wiedział co zrobić.

Nie kojarzyłem jej prawie w ogóle, wiem, że chodziła ze mną do Slytherinu i była o rok starsza.
Najważniejsze i najbardziej odpychające było też to, że przyjaźniła się z huncwotami.
Dlatego jedyne co zrobiłem to skrzywienie się na jej głos i ponowne wzięcie dużego łyka trunku.

- Nie twoja sprawa co robie - syknąłem do niej, prychając.
Chciałem oddalić się od tej grupy przygłupów, gdy Remus chwycił mnie mocniej pod ramie niemal siłą rzucając na kanapę.
Mebel zaskrzypiał pod ciężarem kolejnej osoby, jednak łatwo było to przeoczyć przez panujący tam hałas.

- Nie mam bladego pojęcia dlaczego jednak zgodziłeś się przyjść - powiedział do mnie Remus, jednocześnie odbierając mi kubek z napojem - ale nie mam żadnej chęci na niańczenie cie.
Prychnąłem na jego ostrzegawczy ton.

- Spierdalaj

Przyłożyłem dłonie do skroni, próbując choć odrobine wyciszyć irytujące dźwięki.

- Łapa nie sądze aby to był dobry pomysł -

Usłyszeliśmy krzyk przebijający się przez muzykę.
Prawie jednocześnie podnieśliśmy głowy w stronę Pottera, który nerwowo szedł za zmierzającym w naszą stronę Syriuszem.
Jego ręce ściśnięte były w pięść a spojrzenie wbijał tylko w jedną osobe.
We mnie.

- Cholera - sapnął Remus, prawie odruchowo mnie zasłaniając.
Nie wiem czy to możliwe, ale jestem pewnien, że każdy z nas myślał teraz o tym samym.















________

uwielbiam być polsatem.

SCARS ; jegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz