N I N E T E E N

318 30 7
                                    

REGULUS

Niepewnie dłubałem widelcem w jedzeniu. Byłem tak zestresowany,że nie byłem nawet pewien czy będę wstanie cokolwiek przęłknąć.

Dorcas widząc kropelki potu na mojej twarzy kopnęła mnie w kostkę , swoim ostrym wzrokiem zmuszając do jedzenia.

- To tylko mecz - powiedziała podnosząc do góry brew.
Przewróciłem oczami ostatecznie uświadamiając sobie,że dyskusja z tą dziewczyną nie miałaby najmniejszego sensu.

- To tylko mecz?

Zerknąłem na Barty'ego ,który pierwszy raz od dawna postanowił się odezwać. Usłyszenie jego głosu po kilku godzinach ciszy było dla mnie tak wielkim zaskoczeniem, że źle przęknąłem ziemniaka i momentalnie zacząłem kasłać.

- Cholera jasna kobieto jak będziemy do tego podchodzić z takim nastawieniem to już ani razu nie wygramy! - podniósł ręce do góry, układając dłonie w pięści.
Szybko sięgnąłem po sok z dyni i mimo,że miał ochydny smak, połknąłem wszystko za jednym razem.

Moje oczy się zaszkliły ale oczywiście nikt nie zwrócił uwagi na moje nagłe uduszenie się bo wszyscy byli zbyt zajęci wynikniętą dyskusją.
Cóż wszyscy oprócz Evana który odrazu po usłyszeniu głosu Croucha ewakuował się z wielkiej sali.
Rzuciłem jeszcze szybkie spojrzenie na puste miejsce, zanim pospiesznie nie wyszedłem z wielkiej sali.

Do meczu z krukonami została niecała godzina, wiedziałem ,że jeśli chce aby nasza drużyna wygrała dobrze by było abym kierował się już w stronę boiska i przebierał w strój do Quidditcha.
Ale nie mogłem zostawić Evana samego.

Wszedłem do dormitorium odrazu zauważając siedzącego na parapecie blondyna. W dłoni trzymał odpalonego papierosa gdy jego smętny wzrok był wbity w jezioro naprzeciw niego.
Rzuciłem torbę w kąt pomieszczenia i chociaż chłopak nijak na to zareagował wiedziałem,że jest świadomy mojej obecności.
Położyłem dłonie na biodrach i wydałem z siebie ciche westchnięcie.

- Powiesz mi wkońcu o co między wami poszło? Czy nadal będziecie sie bawić w podchody i uciekać gdy jeden znajdzie się w pobliżu drugiego.

Blondyn wzdrygnął się na moje słowa, ale wcale na nie nie odpowiedział zaciągając się papierosem.

- Rosier - zmęczony przyłożyłem dłoń do skroni czekając aż uwaga chłopaka przeniesie się na mnie. Gdy to jednak nie nastąpiło kontynuowałem - wiesz,że prędzej czy później dowiem sie o co chodziło. Od ciebie zależy czy będę to wiedział od Croucha czy od ciebie.

To zadziałało.
Chłopak odwrócił się w moją strone z sarkastycznym uśmiechem i złośliwym błyskiem w oku, tak jakby przed chwilą wcale nie płakał.
Zgasił papierosa o popielniczke następnie zeskakując z parapetu i powolnie podchodząc w moją strone.

- Może poprostu powinieneś się tym nie zadręczać Black - położył dłoń na moim ramieniu fałszywie się uśmiechając - dopóki żaden z nas nie wyląduje w skrzydle szpitalnym nie potrzebna nam interwencja osób trzecich.

Skierował się do wyjścia z pomieszczenia nie dając mi jakkolwiek na to odpowiedzieć.

- Wiesz ,że to ,że jesteśmy ślizgonami nie oznacza ,że nie możemy sobie ufać, co nie Rosier? - wypowiedzenie tych słów było dla mnie o wiele trudniejsze niż przypuszczałem.
Głównie też dlatego ,że sam w nie wątpiłem.

Spowrotem odwróciłem się w strone blondyna, który zatrzymał się z ręką na klamce.
W następnej sekundzie zdesperowany oparł czoło o drzwi waląc nim trzykrotnie.
Mimowolnie uśmięchnąłem się na ten widok.

- Czego ode mnie oczekujesz Black?

Nie wiedziałem.
Wsensie tak niby chciałem aby powiedział mi prawde, poprostu opisał co sie stało pomiedzy nim a Bartym.
Ale to wymagało ogromnego zaufania i chociaż Evan pozwolił sobie przy mnie na chwile słabości nie oznaczało ,że teraz będzie sie dzielił ze mną każdym sekretem.
Szczerze mówiąc nie sądziłem aby powiedział mi o chociaż jednym.

SCARS ; jegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz