N I N E

647 46 13
                                    



REGULUS

LEŻAŁEM NA łóżku w zamyśleniu wpatrując się w sufit. Pandora całym swoim ciałem, leżała na mnie, nie przejmując się tym, że ledwo mogłem oddychać.

- Wiesz, że dzisiaj gapił się na mnue twój przyjaciel - powiedziała z cichym chichotem. Zdezorientowany zmarszczyłem brwi, zerkając na nią.

- I wczoraj, przedwczoraj - zaczęła wyliczać - wydaje mi sie, że tydzień temu też.

- O czym ty do cholery mówisz?

- Ostatnio nawet widziałam jak szedł za mną do biblioteki - zignorowała moją wypowiedź - nie jest zbyt dobry w chowaniu sie - skrzywiła się.

- Evan cie śledził? - zapytałem zbity z tropu.

- Nie Evan - westchnęła - James.

- James - powtórzyłem tępo - James Potter?

- A znasz innego?

Nie odpowiedziałem, powoli siadając. Pandora zmuszona do wstania ze mnie rzuciła mi zirytowane spojrzenie.

- Po cholere miałby cie - zacząłem nagle przerywając.
- Co za pieprzony

Pandora zaśmiała się, czule kręcąc głową.
A ja nie rozumiałem dlaczego ta dziewczyna się ze wszystkiego śmiała.



JAMES

Czułem się jak gówno.

Zaspany przecierałem dłońmi oczy, w między czasie ziewając. Lily siedząca obok mnie w fotelu obrzuciła mnie zirytowanym spojrzeniem.
Mruknąłem pod nosem coś co miało brzmieć jak przeprosiny.
Ociężale podniosłem swoje zmęczone ciało z sofy, leniwie się rozciągając.

- Dobrze sie czujesz? - zapytała mnie rudowłosa z dobrze słyszaną podejrzliwoslścią.

- Czemu pytasz? - odpowiedziałem nie podnosząc na nią wzroku.

- Nie próbowałeś się dzisiaj jeszcze ze mną umówić.

Odrazu zaprzestałem swoich czynności, przetwarzając jej słowa.

- Evans, umówisz sie ze - zacząłem, za nim nie dostałem ciężką książką.

- Okej, czaje.

Obrzuciłem ją oskarżycielskim spojrzeniem, przechodząc przez pokón wspólny i kierując się do wyjścia. Z obolałym wyrazem twarzy rozmasowałem miejsce na głowie gdzie na pewno pojawi mi się siniak.
Nie nażekałem jednak, każda chwila którą mogłem spędzić z rudowłosą wyjątkowo mnie uszczęsliwiała.
Nawet jeśli za każdym razem dostawałem jakimś przedmiotem.

Już mniej zaspany wyszedłem na korytarz uważając, żeby nie potknąć się o własne nogi. Odruchowo zmierzwiłem włosy nie wiedząc dokładnie gdzie chce iść.

- Potter!

Odwróciłem się na pięcie, marszcząc brwi. Regulus szedł w moją stronę nerwowym krokiem aż sam zacząłem się bać co znowu zrobiłem.
Nawet jeśli nie lubiłem Regulusa, musiałem przyznać, że tak jak każdy Black miał w sobie te charakterystyczne spojrzenie, które podczas wkurwienia potrafiło przestarszyć nie jedną osobe.

Stałem jak kołek czekając na krzyki i wyrzuty młodszego.

- Powiesz mi do jasnej cholery, dlaczego nękasz moją przyjaciółkę?

Przystąpiłem z nogi na noge wkładając ręce do kieszeni.

- Czysto teoretycznie nie nazwałbym tego nękaniem - zacząłem.

- Nie? - prychnął - to jakbyś to nazwał? Gapieniem? Śledzeniem? Czy stalkowaniem?

Spojrzałem w szeroki sufit myśląc nad odpowiedzią.

- Napewno nie żadnym z tych co wymieniłeś.

Widząc wyraz twarzy Regulusa, chrząknąłem cicho obwiniając się w myślach o to, że nie zostałem w pokoju wspólnym razem z Evans.

- Nie masz na mnie żadnych dowodów Black - powiedziałem - a ja już niedługo będę miał jakieś na ciebie.

Regulus nadal stał z kamiennym wyrazem twarzy ale kątem oka widziałem jak chowa jedną dłoń do kieszeni.

- James, szukałem cię chyba po całym zamku

Westchnąłem z ulgą, gdy zauważyłem zbliżającego się w moją strone Syriusza. Młodszy Black momentalnie zesztywniał.

- Poprostu odpieprz się ode mnie i od moich przyjaciół, psycholu - powiedział już mniej wkurzonym głosem.
Za nim zdezorientowany Syriusz zdążył podejść, on odwrócił się na pięcie idąc w przeciwną stronę.
Przez chwilę patrzyłem jak odchodzi, uparcie ignorując pytający wzrok Syriusza.

- Po co gadałeś z Regulusem?

Posłałem mu mały uśmiech i objąłem go za ramie w braterskim geście.

- Niedługo ci wszystko wytłumacze stary.


SCARS ; jegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz