T E N

625 43 14
                                    


JAMES

Czy naprawdę musze mówić o tym, że nic mu nie powiedziałem? Tak wiem jest moim przyjacielem i powinieniem poinformować go o tym, że od pewnego czasu rzekomo "śledze" jego brata, ale i tak nie ma to większego znaczenia!
Już dzisiaj jest trzeci listopada a co za tym idzie? Urodziny Syriusza.
Nie chcę psuć mu humoru.
Przynajmniej nie na jakiś czas.

Układałem włosy gdy do łazienki wpadł zziajany Peter informując mnie o tym, że wszystko jest już gotowe.
Wybiegłem z pomieszczenia, chaotycznie zakładając trampki.
Dlaczego to ja zawsze musze się spóźniać?

- James pośpiesz sie do cholery - usłyszałem krzyk Petera.
Razem wybiegliśmy z dormitorium, kierując się w stronę pokoju życzeń.

Peter przeszedł trzy razy pod ścianą wchodząc do środka, ja jednak zostałem na środku korytarza czekając na Remusa, który prowadził ze sobą Syriusza.

Nerwowo stukałem nogą w podłoże, próbując odizolować sie od otaczającej mnie ciszy.
Uśmiechnąłem się pod nosem, gdy do moich uszu doszło marudzenie Syriusza.
Z rozbawieniem przewróciłem oczami, swój współczujący wzrok przenosząc na zmarnowanego Remusa.

- Przejmuje Łape - powiedziałem, puszczając oczko do Remusa.
Chłopak uśmiechnął się do mnie, teatralnie przecierając czoło. Jako odpowiedź usłyszałem prychnięcie Syriusza, który mając przepaskę na oczach nie mógł się nawet sprzeciwić.

Objąłem go ramieniem, prowadząc do pokoju życzeń. Syriusz prawie odrazu wznowił swój monolog o uprowadzeniu go i nie informowaniu go o niczym.
Już wiedziałem co czuł Remus.

Po chwili zostawiłem Syriusza, który korzystając z chwili usiadł na środku omało się nie przewracając. Przeszedłem trzy razy pod ścianą uparcie ignorując zirytowanie czarnowłosego.

- Dobra Syriusz, wstajemy - pociągnąłem go za rękę
- na brodę Merlina jak można być tak ciężkim - westchnąłem z trudnością go podnosząc.
Siłą wprowadziłem go do pomieszczenia, zdejmując czarną przepaskę.

Syriusz nie marnował ani chwili.
Słysząc głośną muzyke, rozglądał się po pomieszczeniu z wielkim uśmiechem zatrzymując swój wzrok na stole z trunkami.
Pobłażliwie pokręciłem głową klepiąc go po plecach.

- Wszystkiego najlepszego

Syriusz objął mnie ze śmiechem prawie odrazu ruszając w stronę grupy nastolatków, którzy wołali jego imie. Przyglądałem się temu z uśmiechem jednocześnie czując jak jakaś osoba klepie mnie po plecach.

- Tyle męki - westchnął Remus.
Peter po mojej drugiej stronie, przyznał mu racje śmiejąc się cicho.

Impreza powoli się rozkręcała, krzyki nastolatków jak i głośna muzyka wypełniały pomiesczenie przyprawiając mnie o lekkie pulsowanie głowy.
Ignorowałem to jednak popijając alkochol przyniesiony przez krukonów.
Nie był tak dobry jak ten ślizgoński, była to jakaś mieszanka która miała tylko przypominać whiskey, ale nie narzekałem.
Nikt z nas nie zniżył by się do takiego poziomu aby prosić te żmije o jakąkolwiek przysługe.

Mimowolnie rozejrzałem się po sali po chwili energicznie mrugając.
W rogu sali stał spięty Regulus, popijąc brązową ciecz.




SCARS ; jegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz