X.

13 1 0
                                    

Zauroczony wyznaniem Marvola wpatrywał się w szkarłatną czerwień. Te wyznanie zawiało pełną szczerością w pewnej chwili wydawał mu się, że poczuł ten wiatr. Był zimny, jednak dłonie Toma go rozgrzewały. Tak samo było z zazwyczaj chłodną czerwienią, która w tym momencie przybrała odcień polnego maku. Zaraz po zimnym wietrze, który wywołał lekkie dreszcze napłynął ciepły letni wiaterek. Czuł się jak by się przeniósł w zupełnie inne miejsce, a myśli o blondynie zniknęły w chwili gdy ujrzał jego oczy. 

- Oczywiście rozumiem to, że możesz nie być pewny swoich uczuć. Teraz wiesz co do ciebie czuję i możesz się zastanowić czy twoje uczucia nie są zwykłym zauroczeniem. - Oznajmił ze spokojnym tonem. - Lecz jak byś miał wybrać tego bachora noszącego nazwisko Malfoy.. Rzucę na niego klątwę. - Wysyczał z odrazą.

- Spokojnie, z pewnością go nie wybiorę. - Zaczął. - Choć może jak mi jakoś zaimponuje.. - Dodał śledząc reakcje Ślizgona.

Na twarzy Riddle'a pojawił się zirytowany grymas lecz nic nie odpowiedział. Czerwone oczy przybrały soczysty odcień. Gniew przez chwilę dominował nad mężczyzną i nie widział nic po za tym. Ocknął się dopiero wtedy gdy poczuł delikatny dotyk. W mgnieniu oka gniew jak chmury rozwiał dotyk jak wiatr. Ujrzał przed sobą roześmianą twarz Gryfona.

- No przecież żartuję! - Oznajmił roześmiany.

- Przepraszam po prostu-

- Jesteś bardzo zazdrosny. - Dokończył za niego.

- Można to tak ująć.

- Chcesz się ze mną przejść na dwór? Zaraz zachodzi słońce.

- I dlatego tak biegłeś?

- Tak.

- Tak się składa, że mam trochę czasu.

Na dworze spotkał ich przyjemny chłód. Był początek listopada więc zachód słońca o około godzinie 18 było rzeczą jak najbardziej normalną. Niebo było niesamowicie czyste w odcieniach fioletu, różu i pomarańczy. Taki niesamowity kontrast mieszał się w jedność. Harry nalegał na nie ubierania płaszczu, no bo w końcu zaraz wróci. Wydychał z ust szarą poświatę, a z kremowych policzków pozostały tylko czerwone rumieńce. Zawsze gdy czerwone i zielone tęczówki się spotykały to Wybraniec się głupio do nich uśmiechał.

Gdy prawie czerwone słońce zaszło za horyzont odezwał się mężczyzna.

- Jak się przeziębisz to ci nie dam eliksiru. - Poinformował go z obojętnością.

- Nie będę chory! To tylko kilka minut. - Stwierdził nie odrywając wzrok od słońca. Nagle poczuł czyjś płaszcz na swoich ramionach. Odwrócił się i ujrzał rozczulający uśmiech bruneta.

- Nie przyjmuje zwrotów. - Oznajmił.

- Nie będzie ci zimno?

- Wężom nie jest zimno. Wziąłem go tylko dlatego, że ty nie wziąłeś swojego.

- To miłe.. - Wymamrotał zawstydzony. - Dziękuję. - Szepnął, a następnie przytulił się do jego klatki piersiowej.

Tak spędzili następne kilka minut obserwując jak słońce powoli opuszcza się tylko po to by zniknąć za horyzontem. Niebo powoli zaczęło przybierać niebiesko szary odcień. Biała poświata pojawiła się nad ziemią, mróz zaatakował wszystko wokół. Na dworze robiło się coraz zimniej..

***
Rozpoczął się grudzień, a to oznacza, że zbliżamy się do przez wszystkich wyczekiwanych świąt. Na dworze już widniał biały zimny puch i każdy odczuwał klimat świąt. No z wyjątkiem jednej osoby. Tom Riddle nie za bardzo tryskał entuzjazmem. Ciągle był rozdrażniony i nerwowy.

Ciemna Strona MagiiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz