Początki spierdolenia, znaczy historii

917 127 276
                                    

Nazakiel przeskoczył przez mur, co prawda niezbyt wysoki, jednak wystarczająco, by zadowolić ambicje chłopaka na zostanie para - parkourowcem. Wylądował niezbyt zgrabnie na klapie kontenera, dziękując w duszy, że nie załamała się pod jego ciężarem. Pośrednio mógłby podziękować również swojemu szefowi - gdyby nie głodowa pensja, na pewno ważyłby te parę kilo więcej.

Smród kupy odpadków wszelkiej maści uderzył w jego delikatne, młodzieńcze nozdrza, na co skrzywił się, kręcąc głową. Jak można żyć w takim burdelu? Pierdolnik dobrze oddający życie homo sapiens egzystujących tutaj.

Zresztą, nie do końca zgodziłby się z epitetem „sapiens". Nigdy nie miał co do niego stuprocentowej pewności, a sytuacja socjologiczno - polityczno - gospodarcza w ostatnich czasach nakazywała mu sądzić, że lepszą organizację plemienną od Polaków wykazują chociażby surykatki na sawannie. To naprawdę fascynujące stworzenia, moglibyśmy się od nich wiele nauczyć jako ludzkość. Wiedział to, bo obejrzał wartościowy dokument na National Geographic, zamiast jak przeciętny Polak truć mózg doniesieniami o 18% inflacji.

Podniósł wzrok lustrując okna, których stan czystości wręcz błagał o mopa albo, w bardziej radykalnym wypadku, o ostateczne ukrócenie problemu i wybicie szyb, wychodzących na ten zapomniany przez Boga i Komunalnik zaułek polskiego miasteczka.

No cóż, najwyraźniej będąc śmiertelnikiem żyjącym na otrzymywanym od państwa socjalu, bez żadnych życiowych aspiracji, można upodlić się ostatecznie i upaść jeszcze niżej, niż jego szef po wypierdoleniu z Nieba. Nie docenia może tego elitarnego gatunku ludzkiego, rasy panów, innowatorów, wynalazców... Póki co nic na to nie wskazywało, a wręcz przeciwnie.

Z oślim uporem ludzie udowadniali nastolatkowi coraz lepiej, że Nazakiel woli mieć ze swoją rasą jak najmniej wspólnego, jednak wyhodowanie rogów i ogona w czasie tygodnia graniczyło z cudem. Z drugiej strony, gdyby tego dokonał, miałby już na liście swojego CV cudotwórstwo - a to świetnie wpisywałoby się w plany zostania Czarnym Papieżem i opanowania Kościoła w celu anihilacji resztek katolickiego światopoglądu. Ale na wszystko przyjdzie właściwy czas i miejsce.

Tymczasem stanął na ziemi, rozglądając się badawczo wokół. Nie słyszał już wycia policyjnych syren, co oznaczało, że najwyraźniej znalazł się na względnie bezpiecznym terenie, bo jak wiemy jednym z największych zagrożeń na wschodzie Europy są gliny, bez względu na to, czy akurat jesteś przestępcą, czy zupełnie zwyczajnym obywatelem.

Z tego względu starał się unikać jakichkolwiek osobników w niebieskich mundurach od dłuższego czasu, ale dziś wyjątkowo mocno było mu z nimi nie po drodze.
W tej chwili pojawił się zgoła inny problem, gdyż zamiast tego nieudolnego pościgu w postaci dwóch radiowozów, jego uszy drażniły ciche piski niesionego zawiniątka.

Przewrócił oczami. Jako typowy przedstawiciel pokolenia Z nie był osobą, która myślała nad dziećmi w innym kontekście, niż znęcanie się nad nimi lub jedzenie płodów, więc instynktu rodzicielskiego nie posiadał za grosz. Nie jest to zresztą rodzaj odpowiedzialności, jaki powinien być wymagany od siedemnastolatka z patologicznej rodziny, prawda?
Skaranie boskie z tymi gówniarzami. Nie pojmował, jakim cudem ktokolwiek na tym świecie mógł pragnąć potomstwa? Szczególnie takiego, jak niesiony przez niego podmiot?

Matka chłopaka, posiadając ich szóstkę, kompletnie zaburzała ten, wydawałoby się, że logiczny tok rozumowania. Uwagę nastolatka zwróciło ponownie kwilenie. Nazakiel naciągnął kaptur na oczy i podążył w kolejne przecznice pseudometropolii, ignorując malucha. Co jak co, ale akurat z olewaniem bodźców miał doświadczenie. Musiał w końcu żyć w takim środowisku przez dość długi okres swego żywota, a z tego impasu wybawił go dopiero jego błogosławiony (a przynajmniej w tamtym momencie takim się wydawał) przełożony, jak z czasem się okazało pan, książę, władca najwyższy i generał w jednej osobie.

Boska herezjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz