Lucek z braku laku sięgnął po artystyczny sposób wyrażania siebie. Niezbyt przejmował się niestosowną godziną, po prostu wyciągnął pałeczki, wyszarpał swoje bębny i talerze na środek salonu, po czym rozpoczął własny występ. Grał na perkusji od czasu, gdy stanął na skraju ubóstwa i musiał zacząć trudnić się czymkolwiek. Próbował swoich sił w różnych miejscach pracy, na jakiś czas zawitał nawet w studiu makijażu, a na trzy dni to nawet w rzeźni, ale wybrał końcowo karierę muzyczną. Jak się okazało z czasem, był to trafny wybór, bo szło mu to wręcz wybitnie, dla odmiany od wszystkich innych zajęć, w których określić go można było jedynie mianem kompletnego antytalentu.
Chociaż miał kilka prób zawodowych, z różnych dyscyplin, w żadnej nie czuł się aż tak komfortowo, by uznać to za życiowe powołanie. Bokser, malarz, aktor, pracownik cyrku, rajdowiec (tak, ścigał się na motorach, tak, prawie się zabił, ale z naciskiem na „prawie", niemniej od tego czasu jego styczność z dwukołowymi środkami transportu ogranicza się do hulajnogi), poskramiacz węży, prowadzący jakiegoś programu w rodzaju piekielnego „zubożały szlachcic szuka żony", nawet cholerny fotograf, rzeźbiarz, trudnił się swego czasu w warsztacie zegarmistrza... Podkuwał też z kumplem konie, bawiąc się w kowala. Był kreatywny, ale nie chciał utknąć w pracy, która by go nie interesowała. Tego się wystrzegał jak ognia.
- Musisz tak, kurwa twoja mać, napierdalać?! - Asmodeusz widocznie nie był w stanie docenić jego talentu, starając się wyrwać pałeczki z dłoni. - Spać tu próbuję, do chuja pana!
A sen pana puszczalstwa i hazardu jest święty, w końcu dni ma zapracowane... Tylu singli, że kurwa zawsze będzie mieć ręce pełne roboty. A i zamężni nieraz przynoszą zapierdol. I to w piątki i soboty! Jako samodzielny przedsiębiorca nie możesz nawet pomarzyć o L4 albo wolnym wieczorze.
- To mój dom - zauważył upadły. - A ja staram się pozbyć zdolności myślenia. Jeśli masz z tym problem, wyjdź.
Nie spodziewał się, że diabeł faktycznie opuści pokój, ostentacyjnie trzaskając drzwiami. Obrazek na ścianie, niezbyt wierna próba imitacji „słoneczników" van Gogha, przechylił się nieco na prawo. Przetarta nitka znajdowała się na skraju wytrzymałości, ale jak dotąd żaden z domowników nie podjął się nawet próby ustawienia go zgodnie z jakimikolwiek normami symetrii.
No cóż, widać niektórzy są ślepi na sztukę. Lucek był tak zaangażowany w propagowanie artyzmu w społeczeństwie, że starał się angażować nawet w jakieś przedsięwzięcia społeczne dotyczące polityki, do czasu aż mógł zrobić swobodnie swój plakat i pokrzyczeć w imię... W swoim imieniu. Chodził na wszystkie manifestacje i jeśli nie zgadzał się akurat z ideami, to szedł jako kontrmanifestant, podkręcony jakimś świeżo zakupionym jabolem.
A więc Asmodeusz powinien być wdzięczny, bo upadły mógł dołożyć do tego grania jeszcze wokal i parę chwytnych haseł. I wtedy, to już nie ma opcji, by ktokolwiek na osiedlu zmrużył oko dzisiejszej cudownej nocy.
Nie chce, by Gabryś upadał. Nie wie, czy kiedykolwiek dane im będzie się spotkać, ale jeśli tak, to nie chciałby zakończenia ich znajomości w takich stosunkach, że archanioł go znienawidzi i nie da szansy na wytłumaczenie się. A zapewne nie da, znając iście włoski temperament tkwiący w tym wątłym ciałku.
Poczeka na chłopaka, licząc, że ten się zjawi kiedyś w świecie ludzi. Ale on czekać nie lubił. Posłucha Samaela z racji szacunku, który do niego ma, ale osobiście zupełnie inaczej podszedłby do całej tej sprawy. I najchętniej rozwiązał wszystko przy pomocy bezpośredniej potyczki, nie jakiś zabaw w czekanie i intrygi. W tym mogą być dobre węże.
On stawiał na element zaskoczenia i siłę fizyczną. Jak dotąd wychodził zawsze z zyskiem. No, może prawie zawsze.
Walił w bębny, aż zaczęły go nieco boleć mięśnie. Zakwasy. Trochę zbyt długą przerwę sobie zrobił, ale nie szkodzi. Irytujące myśli zdawały się odpuszczać, tak samo jak zdenerwowanie. Nic nie działa lepiej, niż wyżycie się siłowo na bezbronnych sprzętach muzycznych.
CZYTASZ
Boska herezja
RomanceRomanse to ciężka sprawa, a romanse diabelsko - anielskie to już taki kaliber, że nawet osoby tworzące paski do Trudnych Spraw nie wytrzymałaby psychicznie tych dramatów. Miłosne perypetia dotykają każdego. A miłość podobno nie zna granic. Ani kilo...