Co to kurwa jest? Ano spotkanie rządu, panowie.

158 99 122
                                    

Gabriel zgodnie z przewidywaniami Lucyfera nie pierdolił się specjalnie w szukanie sensownej i strategicznej kryjówki.

Zamiast roztrząsać głębiej problem, udał się po prostu pod most - wiedziony po części intuicją, a po części znakami drogowymi, prowadzącymi do wyjazdu ma autostradę, który znajdował się jakieś pół kilometra na wprost wspomnianego mostu, będącego idealnym schronieniem dla takich ofiar losu jak on.

Co ważne prawdziwa, porządna ofiara losu w ogóle nie musi się starać nią zostać. Wszystko przychodzi jej samo.

Narazić się ciężko szefowi, to dla takiego mięta z bubrem. Pociągi i autobusy odchodzą mu same z siebie kilka minut przed czasem. Paliwa zabraknie mu z całą pewnością dokładnie w połowie drogi między stacjami benzynowymi. Jeśli przypadkiem wygra na loterii, bo niby dlaczego nie, bilet mu się natychmiast sam zgubi. Ofiarom losu takie bilety wyskakują z kieszeni i odbiegają galopkiem, złośliwie chichocząc.

Przy podróży samolotem zginą mu walizki.

W hotelu w Nairobi dostanie jedyny pokój bez klimatyzacji, która się przed godziną popsuła.

W każdej windzie stanie pomiędzy piętrami, a jedyna w życiu pomyłka aptekarza padnie na niego.

Aniołek przykucnął pod betonowym słupem, wpatrując się w wodę barwy gówna, płynącą kanałem. Bardzo wyszukane było określanie tego ścieku „rzeką", ale przyzwyczaił się, że aby podnieść poczucie własnej wartości ludzie byliby w stanie nazwać własny wysrany kał sztuką i osiągnięciem kultury. Artyści, kurwa ich mać.

W tymczasowym schronie jebało gorzej niż w domu Lucyfera, to musiał przyznać archanioł. Może jednak upadły zachował jakieś minimum, jakieś względne pozory higieny.

Nadal jednak są to tylko pozory, upomniał się.

Ściek płynął sobie, spokojnie, samochody przejeżdżały po moście, a ziemia trzęsła się przy tym pod szlachetną i dość poobijaną dupą Gabriela. Jego nastrój ponownie odbył dzisiaj pierdolony rollercoaster, a obecnie był gdzieś w momencie „nie do końca wiem co czuję, ale na wszelki wypadek powiem, że jest chujowo". Większość życia chodził wkurwiony, był po prostu wkurwiony w różny sposób i w różnym stopniu. To jedyny stopień egzystencjalnej stabilizacji, jakiego miał okazję zaznać.

Czy gniew przypadkiem nie należał do jednego z grzechów głównych? No, cóż... Może jednak ma więcej powodów do upadku, niż podejrzewał.

- Archaniele Gabrielu - jego rozmyślania przerwał mu znienawidzony głos Michasia. - Jesteś wezwany by udać się do Boga. PILNIE.

Nie zauważył przybycia tych pieprzonych konfidentów (określenie Lucka akurat w tym wypadku przypadło mu do gustu), więc musieli śledzić go już wcześniej i zakraść się po cichu, gdy tylko pozwolił sobie na moment wytchnienia. Skurwiałe niebiańskie żmije. Czyli Metatron faktycznie przybył w towarzystwie, a Gabriel w tym wypadku musiałby brać udział w mniej uczciwym pojedynku niż Lucuś, bo walczyłby jeden na dwóch. Przy czym z jego kondycją fizyczną powinien liczyć się jako połówka.

Podmiot jego wkurwienia przeniósł się z osoby Lucka na archaniołów, może dlatego, że łatwiej opieprzać kogoś stojącego metr dalej, niż kogoś pozostającego poza zasięgiem wzroku.

- A co jak się nie pofatyguję? - Gabryś rebeliant, gotów na wszystko.

Kurwa, żaden serafin czy inna prawa ręka Boga nie będzie mu mówić, że jest niemęski. Wchodził w okres dojrzewania z całym właściwym temu procesowi tupetem. Przeżywał obecnie drugą młodość, jako że pierwszą przegapił, siedząc w bibliotece i ucząc się, jak na grzeczne dziecko przystało.

Boska herezjaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz