one

332 21 23
                                    

Pov: Max

Jest środek października, a obfity deszcz intensywnie pada pozostawiając duże kałuże na Kalifornijskiej ulicy. Czarne chmury wiszące na niebie pozostawiają ulice w totalnej ciemności i mroku. Ta pogoda idealnie mnie opisuje, też jestem mroczna...

Ciche krople deszczu odbijające się o parapet doprowadzają mnie do szału, a jeszcze bardziej irytuję mnie szuranie kartonów po podłodze.

Potrzebuję ciszy tak bardzo jak nigdy. Nawet najmniejsze odgłosy potrafią mnie zirytować. Nie wspomnę już o dzieciach z domu naprzeciwko, które krzyczą i błagają rodziców o wyjście na zewnątrz.

Nerwowo tupie nogą i obserwuje krople deszczu, które stukają o mój parapet. Słyszę otwieranie drzwi dlatego odwracam głowę i spoglądam na kobietę, która posyła mi ciepły uśmiech. - Max czas się zbierać - odzywa się, a ja wstaje cicho wzdychając. - Daj mi chwilę - odpowiedziałam cicho, a moja mama posłusznie wyszła z pomieszczenia.

No tak dzisiaj się wyprowadzamy. Mama po śmierci mojego przyrodniego brata zdecydowała, że przeprowadzka będzie najlepszym rozwiązaniem. Twierdziła, że dom za bardzo przypomina jej Billy'ego, ale ja wiedziałam, że powód był zupełnie inny.

Mój ojczym popełnił samobójstwo po śmierci brata i nawet nie wylałam po nim ani jednej łzy. Może i był dla mnie miły i starał się zastąpić mi ojca, ale Billy'ego traktował zupełnie inaczej. Wiele razy na niego krzyczał i wyzywał o byle drobiazgi, a czasem byłam świadkiem jak podnosi na niego rękę. Billy wiele razy żalił mi się na jego temat, a ja starałam się go pocieszyć.

Ojczym nie zostawił nic po swojej śmierci. Żadnych oszczędności ani spadku. Ja i mama zostałyśmy bez pieniędzy, ledwo starczało nam na rachunki i podstawowe produkty. Mama się do tego nie przyzna, ale brak pieniędzy zmusza nas do wyprowadzki.

Podeszłam w stronę drzwi i ostatni raz rzuciłam okiem na swój pokój, który ani trochę nie przypomniał mojego dawnego pokoju. Na ścianach nie było charakterystycznych plakatów, zniknęły moje wszystkie meble, a bałagan który zawsze tutaj panował zniknął.

Kochałam spędzać czas w swoim pokoju. Uwielbiałam jego klimat i nieład. Nie chciałam się wyprowadzać, chciałam tutaj zostać bo ten dom był dla mnie bardzo ważny. Miałam tu tyle dobrych, ale i złych wspomnień, nie chcę ich zostawiać.

Założyłam plecak na plecy i wyszłam z pokoju szczelnie zamykając drzwi. W salonie widziałam krzątającą się mamę, która pakowała ostatnie rzeczy do ciężarówki. W moich oczach pojawiły się łzy, kiedy spojrzałam na drzwi od pokoju Billy'ego. Podeszłam do nich i lekko przejechałem po nich palcami.

Były lekko wgniecione, a gdy się je otwierało wydawały charakterystyczne skrzypienie. Pamiętam, gdy Billy był bardzo pijany, a ja pomagałam mu wejść do jego pokoju, przez co chłopak nieszczęśnie upadł na drzwi i dlatego są uszkodzone. Kiedy chłopak upadł prawie się popłakałam bojąc się o jego stan zdrowia.

Ta sytuacja miała miejsce w zeszłym roku, a mam wrażenie jakby to było wczoraj. Doskonale pamiętam każdy szczegół tego wspomnienia. Pamiętam jak później moja mama i ojczym głośno się kłócili przez całą noc, a ja przez ich zabawne wyzwiska zagłuszałam śmiech poduszką.

Otworzyłam drzwi od pokoju chłopaka i zaczęłam błądzić oczami po wszystkich kątach. W pokoju chłopaka nie było kompletnie nic. Zniknęły wszystkie meble, a na ścianach nie było plakatów z nagimi kobietami. Ciągle mu powtarzałam, że ma się ich pozbyć, ale nigdy się mnie nie słuchał. Teraz mam okazję patrzyć na ścianę pozbawioną kobiecych piersi, ale czy to dobrze?

Lekki zapach potu i mocnych perfum, które zawsze unosiły się w powietrzu wyparowały, a pokój był wypełniony ciszą bez głośnej muzyki, która zawsze tutaj grała. W pokoju nie było ani jednego śladu po moim zmarłym bracie. To było puste pomieszczenie, które zaraz zostanie zamieszkane przez nowych właścicieli.

Dear Max |LUMAX|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz