three

134 15 23
                                    

Pov: Max

Weekend minął mi jak pstryknięcie palcem. Nim się zorientowałam nastał znienawidzony poniedziałek i tym samym mój pierwszy dzień w szkole.

Przez cały weekend razem z mamą wnosiłyśmy meble i ubrania. W międzyczasie pozwoliłam sobie podglądać mojego nowego, dziwnego sąsiada. Z moich obserwacji mogę wywnioskować, że chłopak mieszka z wujkiem i słucha okropnej muzyki zwanej metalem. Gdy tylko usłyszałam kawałek jego piosenek myślałam, że odlecą mi uszy.

Zdążyłam uzupełnić swoją szafę ubraniami, a na ścianach wywiesiłam jakieś plakaty by nie było tutaj tak nudno. Można by powiedzieć, że mój pokój wygląda całkiem dobrze. Najbardziej podoba mi się nowe dwuosobowe łóżko, które ma bardzo wygodny materac.

Mówiłam mamie, że nie potrzebuję dwuosobowego łóżka i zwykłe mi wystarczy lecz ta uparła się twierdząc, że jak znajdę chłopaka to mi się przyda i jeszcze będę jej dziękować.

Wątpię, że mi się przyda bo nie mam zamiaru bawić się w związki i nie mam zamiaru się zakochać.

Błagałam kobietę, żeby odpuściła mi dzisiaj szkołę, ale nie zgodziła się twierdząc, że w Kalifornii i tak opuszczałam dużo zajęć. Nie byłam jeszcze gotowa iść do szkoły i wchodzić w interakcje z innymi ludźmi. Chciałam zostać chociaż jeszcze jeden dzień w domu, ale niestety to niemożliwe.

- Max jesteś gotowa? - usłyszałam głos mamy tuż przy drzwiach. - Tak zaraz przyjdę - odpowiedziałam niezbyt przyjaźnie i włożyłam na siebie ciepłą czerwoną bluzę z kapturem do tego założyłam czarne vansy i przeczesując swoje rude loki wyszłam z pokoju ignorując swoją rodzicielkę.

Kiedy upewniłam się, że moja mama zniknęła za drzwiami łazienki pośpiesznie otworzyłam górną szafkę w kuchni, która była całkowicie uzupełniona. Wysypałam na rękę trzy białe tabletki przeciwbólowe, które natychmiastowo połknęłam. Popiłam je wodą z kranu i wycierając usta oparłam się o blat.

Od śmierci brata strasznie nadużywam leków przeciwbólowych i tabletek nasennych. Moja mama oczywiście nic nie wie dlatego spożywam je w ukryciu. Zawsze, kiedy je połykam czuje upragnioną ulgę, ale nie trwa ona długo tylko zaledwie kilka minut dlatego je nadużywam.

Nie wiem czy to zdrowe i szczerze nie interesuje mnie to ani trochę. Nie obchodzi mnie moje zdrowie, a największą ulgą byłoby moje odejście i dołączenie do Billy'ego...

Usłyszałam otwieranie drzwi dlatego pośpiesznie zamknęłam szafkę i udałam się do wyjścia nie chcąc wpaść na swoją matkę. Wiem, że kobieta mnie kocha i bardzo jej na mnie zależy, ale ostatnio jej obecność mnie przytłacza i jeszcze te moje tajemnice... Czuje się źle, że na każdym kroku ją okłamuje, ale nic na to nie poradzę.

- Max zaraz jak wyjdziesz z parku przyczep to przy pierwszej ulicy będzie czekał autobus. Powodzenia! - krzyknęła kobieta, ale ja już zdążyłam zamknąć drzwi.

To było wredne, ale cóż to mój urok osobisty. Nigdy nie byłam typem dziewczyny która jest miła i podniecają ją małe kotki i bluzeczki w księżniczki. Zawsze stawiałam na swoim i dążyłam do celu. Nie poddawałam się tak łatwo i nigdy nie odpuszczałam.

Jestem strasznie sarkastyczna przez co wiele osób myśli, że ich wyzywam, a ja po prostu używam ironi, której niektórzy nie rozumieją. To cała ja - Max Mayfield.

Wychodząc z domu od razu poczułam chłodne powietrze na swojej skórze. Mogłam się ubrać cieplej tym bardziej, że jest środek października, ale teraz już za późno. Nie mam zamiaru cofać się do domu.

Odrzuciłam przeszkadzające pasma włosów w tył i sięgnęłam po deskorolkę, która stała pod domem. Chwyciłam ją pod pachę i ruszyłam przed siebie. Lekki, poranny wiatr powiewał na moje włosy, przez co rude pasma zaczęły żyć swoim życiem, a ja żałowałam, że nie wzięłam gumki.

Dear Max |LUMAX|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz