eleven

79 12 13
                                    

Pov: Max

Idę po korytarzu szkolnym z wysoko uniesioną głową, a moje myśli zajmuję sytuacja z przed kilku dni. Ciągle mam wyrzuty sumienia, że dałam się ponieść emocją i wpadłam w panikę w towarzystwie Lucasa. Chłopak zapewnie uważa mnie za wariatkę i wcale się nie dziwie. Zaczęłam zachowywać się dziwnie, a to tylko dlatego, że zadał pytanie o rodzeństwie.

Chłopak od tamtego dnia próbował nawiązać ze mną kontakt, ale spanikowana zaczęłam go unikać. Z Jane wymieniłam parę krótkich wiadomości i rzucałam krótkie ,,hej" gdy ją widziałam.

Nie chcę tego mówić, ale zaczęło zależeć mi na tych ludziach. Jane zaczyna być moją przyjaciółką, a Lucas? Chłopak na początku bardzo mnie denerwował, a jego zachowanie było absurdalne lecz spodobała mi się jego troska, kiedy dostałam ataku paniki w Halloween'ową noc.

Zamykając szafkę udałam się w stronę sali biologicznej, ale zatrzymał mnie znajomy głos. - Max! - odwróciłam się na pięcie, a na przeciw mnie stał ciemnoskóry chłopak w towarzystwie swojego przyjaciela.

Między chłopakami było sporo odstępu, wyglądali inaczej. Wyglądali jakby nie czuli się komfortowo w swoim towarzystwie, a mimo, że to oboje wiedzieli starali się trzymać to w tajemnicy. Nie wychodzi im to, przynajmniej tak uważam. Bardzo wyraźnie widać napiętą atmosferę między nimi. Czy to przez mnie?

Skrzyżowałam ramiona i przechyliłam głowę w prawą stronę oczekując odpowiedzi. Czułam się niekomfortowo w towarzystwie Lucasa. Bałam się co o mnie pomyśli, a najgorzej by było gdyby zaczął wyzywać mnie od wariatek. Bardzo do mnie niepodobne, abym przejmowała się czymkolwiek, a jeszcze bardziej opinią koszykarza, którego ledwo znam.

- Wybacz za tamto... Ośmieszyłam się - parsknęłam i spuściłam głowę. Zapadła cisza, a wokół było słychać przytłumione śmiechy i rozmowy nastolatków. Moja lewa noga nerwowo tupała o podłogę, a ja sama umierałam ze stresu. - Naprawdę nic się nie stało! Nie musisz przepraszać, nadal uważam, że jesteś super! - na twarzy Lucasa pojawił się szeroki uśmiech, a ja spuściłam głowę tym razem z zawstydzenia. Co się ze mną dzieje?

- Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką w życiu widziałem Mad Max! - chłopaki wzajemnie zaczęli mówić mi komplementy. Muszę przyznać, że było to bardzo miłe, ale też irytujące. Błądziłam wzrokiem pomiędzy jednym i drugim, przekrzykiwali się wzajemnie, a ja byłam coraz bardziej zdezorientowana.

- Max pragnę cię przedstawić naszym pozostałym przyjaciołom, napewno opadną z wrażenia, gdy zobaczą taką piękność - odezwał się czarnoskóry, a jego przyjaciel posłał mu oburzone spojrzenie z niewiadomej mi przyczyny. Nie byłam pewna czy chcę poznawać kolejne osoby. Obecność Lucasa i Dustina jest przytłaczająca zwłaszcza gdy przekrzykują się nawzajem, albo gadają nie od rzeczy.

Nie było dane mi odpowiedzieć ponieważ ręka lokowatego chłopaka zaczęła ciągnąć mnie w stronę stołówki. Szybko odsunęłam jego rękę i posłałam mordercze spojrzenie na co chłopak zareagował uśmiechem.

Na stołówce od razu zauważyłam mnóstwo nastolatków, którzy byli zajęci sobą. Wszystkie stoliki i krzesła były zajęte, a salę wypełniały śmiechy i przekleństwa. Uczniowie rozmawiali ze sobą, przeglądali telefony, albo w ciszy jedli obiad, którego zapach unosił się w powietrzu.

Lucas podniósł swoją rękę i zaczął machać do stolika po środku przy którym siedzieli chłopaki w takim samym ubraniu jak on. Blondwłosy chłopak odbijał piłkę zwracając tym samym uwagę dziewczyn, które stały przy ścianie i potajemnie go fotografowały.

Blondyn i jego koledzy odwzajemnili gest, a ja mogę wywnioskować, że się kumplują i grają w tej samej drużynie. Na samą myśl pójścia do jego kolegów krew mi się zalewa. Nie wytrzymałabym ani minuty w towarzystwie głośnych koszykarzy. Jeden w moim towarzystwie mi zdecydowanie wystarczy.

Dear Max |LUMAX|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz